wtorek, 31 lipca 2012

Nowy sezon. Nowy terminarz. Nowa rywalizacja w Nowym Jorku.



        W zeszłym tygodniu władze NBA ogłosiły terminarz na nowy sezon. Liga rozpocznie nowe rozgrywki z dniem 30-ego października. Natomiast Nowojorczycy rozegrają swój pierwszy mecz dwa dni później w Barclays Center na Brooklynie. 

Po ostatnim intensywnym skróconym sezonie chyba wszystkie osoby związane, lub zainteresowany ligą, spodziewały się bardziej rozluźnionego harmonogramu od poprzedniego. Cóż, w pierwszym tygodniu rozgrywek fani Knicks będą mogli jeszcze odczuć lokautowy klimat- 4 spotkania w 5 dni i to nie byle jakie spotkania. Na pierwszy ogień idzie historyczny premierowy pojedynek na Brooklynie, dzień później pierwszy mecz w MSG z mistrzami, po czym back-to-back z Sixers.

Ponoć od dłuższego czasu władze Nets zabiegały u NBA o rozegranie swojego pierwszego meczu w Nowym Jorku na własnym parkiecie z Knicks. Nie wiem, czym się kierowali podczas dokonywania tych starań. Może mają zamiar przez to coś udowodnić, czy po prostu chcieli mieć pewność, że wszystkie bilety będą wyprzedane. Chociaż i bez tego Barclays Center wypełniłoby się po brzegi. Czyżby mieli na celu ścignięcie jak największej ilości fanów Knicks, po to aby część z nich przeciągnąć na swoją stronę? Niektórych nie musieli nawet długo przekonowyać- wieloletni fan Knicks, scenarzysta i reżyser Brian Koppelman przeszedł na drugą stronę Mostu Brooklynskiego zaraz po odejściu Lina do Houston. Ach, te marketingowe strategie- nic tylko robią ludziom wodę z mózgu. Będzie to arcyważny mecz dla Nets, prawdopodobnie o wiele ważniejszy niż dla Knicks. Porażka w pierwszym, przypuszczalnie legendarnym spotkaniu na własnym obiekcie z 'nowym odwiecznym' wrogiem źle zapisałaby się na kartach historii klubu, który dla mieszkańców Brooklynu ma stać się tym, czym kiedyś byli dla nich Brooklyn Dodgers. Dlatego nie będę zaskoczony jeśli Knicks przegrają tego dnia. Nie chodzi tutaj wyłącznie o potencjał sportowy, ale o szersze spektrum. Bo o ile Nets mają lepszy backcourt, to frontcourt Knickerbockers ma dużą przewagę nad wysokimi 'Siatek'- podobnie zresztą jak ławka rezerwowych. Póki co to tylko przypuszczenia snute na papierze, a prawdziwy potencjał drużyn zweryfikuje parkiet. 

Na pewno możemy liczyć w najbliższych sezonach na zaciętą rywalizację o prym w Nowym Jorku. Co najdziwniejsze, pojawienie się konkurencji tak naprawdę może wyjść na dobre Knicks. James D. nie będzie już mógł wygodnie grzać swojego tyłka w wygodnym foteliku i trwonić swojej kasy na zupełnie bezużyteczne transfery, pogrążające Knicks w latach beznadzieji. Bo jeśli to się nie zmieni, to z każdym dniem 'fani sukcesu' przelewający swoje pieniądze na konto Madison Square Garden Inc., będą odwracać się od drużyny rozgrywającej swoje mecze w Mecce Koszykówki. Knicks muszą być lepsi od Nets, bądź utrzymywać się na tym samym poziomie, aby dotrzymać tempa atrakcyjnym sąsiadom z Brooklynu. 

Knicks, oprócz meczu otwarcia, spotkają się jeszcze trzy razy w tym sezonie z Nets. Następne spotkanie 11 grudnia ponownie na Brooklynie (walka o rząd dusz trwa), po tygodniu 19 grudnia Nets przyjeżdżają do Garden, po czym drużyny stoczą ostatni pojedynek w sezonie regularnym 21 stycznia. Każde z czterech spotkań będzie transmitowane przez ogólnokrajową telewizję w USA. Ponadto Knicks wraz z Heat i Thunder będą najczęściej pokazywanymi drużynami w National TV- 25 razy w ciągu roku (dla porównania widzowie za telewizorami będą mogli obejrzeć 12 transmisji z meczów Nets, z czego cztery właśnie przeciwko rywalowi zza miedzy). Z jednej z strony, na pewno nie same czysto sportowe aspekty przesądziły o takiej decyzji władz telewizji, lecz z drugiej strony trudno się jej dziwić, bo mało która drużyna z zawodowych lig USA budzi tyle (pozasportowych) emocji co Nowojorscy Knicks.

Nowojorczycy, po mocnym cztero-meczowym uderzeniu przy starcie sezonu, powinni być zadowoleni z bilansu 2-2. W następnych 11 spotkaniach w listopadzie Knicks zagrają 7 na wyjeździe. W tym czasie zaliczą dwa 'mini west coast trip' (nie wliczając Orlando) odwiedzając m.in. Teksas (San Antonio, Dallas i pierwszy mecz przeciwko Houston po dołączeniu Lina do składu Rockets), Memphis i największe miasto stanu Luizjana. Oprócz tego zawitamy też do Brew City i będziemy gościć u siebie Dallas, Indianę, Detroit oraz odmienioną drużynę ze stolicy. Listopad nie będzie łaskawym miesiącym dla drużyny z 'Wielkiego Jabłka', głównie ze względu na większą ilość meczów wyjazdowych, ale całkiem realne wydaje się odniesienie 9 zwycięstw. 

W grudniu Knicks rozegrają większą ilość meczów przed własną publicznością- w stosunku 8 do 7. Pięć spotkań w tym miesiącu będzie transmitowanych przez National TV- z Miami i po dwa z Brooklynem i Lakers (w tym jedno na wyjeździe w Boże Narodzenie). 17 grudnia Jeremy Lin, po raz pierwszy jako zawodnik Houston, zawita do Garden. W kolejnym miesiącu Nowojorczycy znowu zagrają więcej spotkań na własnym parkiecie, a w TNT i ESPN będzie można obejrzeć pojedynki z Indianą, Chicago, Bostonem i Atlantą. Najwięcej emocji budzi jednak zaplanowany na 17 stycznia mecz z Detroit i oczywiście -jak to zwykle bywa w przypadku Knicks- nie z czysto sportowych powodów. Jak donosi iamagm.com i mój kolega Kuba najprawdopodobniej tego dnia będzie można zobaczyć Knicks w Londynie na corocznym NBA Europe. Świadczyć miałby o tym brak zaplanowanych meczów obu drużyn na kilka dni wstecz i w przód oraz niepotwierdzona godzina rozpoczęcia spotkania (jedyny przypadek w całym terminarzu). Gdy już dojdzie do oficjalnego potwierdzenia tych spekulacji, uważam że fajnie byłoby spotkać się w Londynie w większym gronie fanów Knicks oraz NBA i wcześniej zahaczyć o jeden z angielskich pubów ;) 

W lutym, podobnie jak w dwóch poprzednich miesiącach, Knicks rozgywają wiecej spotkań u siebie- 7 z 11. Pozornie wydaje się to byc najłatwiejszy terminarzowo miesiąc- bez żadnych spektakularnych pojedynków (ABC pokaże mecz z Clippers, a ESPN z Sixers). Natomiast marzec będzie najbardziej napiętym miesiącem z 18 meczami, co daje średnią ponad jednego meczu na dwa dni. Ponadto dojdzie, aż do 7 meczów transmitowanych przez krajową telewizję w Stanach z Heat, Thunder, Nuggets (pierwszy mecz Melo w Denver w koszulce Knicks),  Portland, Clippers, Jazz oraz Boston. Dodatkowo w tym miesiącu zawodnicy z Nowego Jorku wybiorą się na pięcio-meczowy West Coast Trip- większość przeciwników została wymieniona przy okazji transmisji krajowych. 

Końcówka sezonu dla Knicks będzie równie ciężka, jak jego początek. Nowojorczycy zagrają u siebie w tym okresie zaledwie 4 z 11 spotkań. Ponadto będą musieli się zmierzyć z Miami, Oklahomą, Chicago i Cleveland, ktorzy w ostatnich dwóch sezonach pokazali, żę wiedzą jak ogrywać Knicks- szczególnie we własnej hali. Na premierowy pojedynek na Brooklynie pozostało nam czekać przez następne 92 dni. Jednak wcześniej będziemy mogli obejrzeć zawodników z 'Wielkiego Jabłka' w trakcie zmagań przedsezonowych. 

środa, 25 lipca 2012

Brewer w Nowym Jorku- Knicks stawiają na obronę


       Knicks od kilkunastu dni starali się pozyskać swingmana, który mógłby wesprzeć J.R. Smitha oraz uzupełnić stratę po Fieldsie i zastąpić kontuzjowanego Shumperta. Wśród głównych kandydatów do tej roli wymieniano Maurice'a Evansa, Sonny'ego Weemsa, Randy Foye'a i właśnie Ronnie Brewera, który ostatecznie przystał na jednoroczną umowę za minimum dla weterana. Jest to naprawdę niska cena jak na tej klasy defensora, w świetle której kilkunasto-milionowy kontrakt Landry Fieldsa sprawia wrażenie przepłaconego jak nigdy dotąd.

Glenowi Grunwaldowi udało się zbudować na nowy sezon drużynę z głęboką ławką rezerwowych, wśród której można znaleźć praktycznie dwóch solidnych zmienników na każdą z pozycji. Dokonał tego pomimo straty Lina i Fieldsa oraz z mocno ograniczonym salary cap. Co najważniejsze więkoszość z zawodników została pozyskana za rozsądne pieniądze. Kontrakty Smitha, Feltona i Brewera wydają się być niezwykle okazyjnymi. Chciałbym się dowiedzieć jakiej prezentacji używa Grunwald podczas przekonywania zawodników do przejścia lub pozostania w drużynie z Nowego Jorku. Jeszcze całkiem niedawno to pieniądze były głównym czynnikiem decydującym o wstąpieniu w szeregii Knicks. 

Ronnie Brewer ma 6 rozerganych sezonów w NBA i z racji tego jego minimum dla weterana będzie wynosić nieco ponad 1 milion dolarów za rok gry. Jest wychowankiem University of Arkansas i zostal wybrany z 14 numerem draftu 2006 przez Utah Jazz. W Salt Lake City spędził blisko 4 lata- w trakcie czwartego sezonu przeniósł się do Memphis, gdzie z powodu kontuzji rozegrał zaledwie 5 meczów. Przez dwa ostatnie lata był graczem Bulls. W ostatnim sezonie zagrał we wszystkich 66 spotkaniach swojego zespołu, z czego w 43 w pierwszej piątce- głównie pod nieobecność Ripa Hamiltona. W trakcie tych rozgrywek jego średnie wynosiły 6.9 PPG, 3.5 RPG, 2.1 APG, 1.1 SPG. W ostatnim roku gry zdecydowanie spadła jego skuteczność rzutów z gry z 48% na 42,7%. Brewer nigdy nie był zaliczany do grona wybitnych strzelców z dystansu (zaledwie 19 trafionych na 69 prób zza łuku za 3 punkty- 27,5%, choć wciąż lepiej od Fieldsa 25,6% 3P), a do jego głównych zalet w ofensywie należą przede wszystkim ścięcia (w 2011/12 13,6 % zagrań w ofensywie przy 1.14 punktu na posiadanie przy skuteczności 67.3%). Zdecydowanie powinien popracować nad jumperem lub ograniczyć rzuty z dystansu do minimum- najlepiej do tych oddawanych po zasłonie (21 trafionych na 44 oddane rzuty, 47.7%). 

Jednak to nie ofensywne, ale defensywne zdolności Brewera świadczą o jego przydatności dla zespołu. Ronnie należy do czołówki obwodowych defensorów w lidze. Zapewne duża jest w tym zasługa świetnie broniących Chicago Bulls. Jednak mając obok siebie Jason Kidda/Raymonada Feltona, a za plecami Chandlera/Camby'ego, Brewer nie będzie mógł narzekać na brak wsparcia. Po powrocie Shumperta naprawdę interesująco będzie wyglądał defensywne ustawienie Knicks z Kiddem/Feltonem, Shumpertem, Brewerem, Anthonym/Cambym i Chandlerem- taka piątka pod okiem Mike'a Woodsona ma szansę stać się jedną z najlepszych formacji obronnych w przyszłym sezonie. Brewer jest wyróżniającym się obrońcą w izolacjach, które stanowią 15.4% jego gry w defensywie. W sezonie 2011/12 pozwalał na niespełna 32-procentową skuteczność rywali- dla porównania zawodnicy kryci przez Fieldsa trafiali 37.1%, a Shumpert ograniczał przeciwników do 33.8%. Brewer w 16 zagraniach izolacyjnych z Lebronem Jamesem, Dwyanem Wadem, Joe Johnsonem i Deronem Williamsem dopuścił zaledwie 4 razy do znalezienia przez nich drogi do kosza. Równie świetnie prezentuje się jego obrona na zawodnikach będących w posiadaniu piłki przy 'pick and rollach' (28.4% jego zagrań w defensywie), gdzie w sezonie 2011/12 zezwalał przeciwnikom na 40-sto procentową skuteczność i 0.76 punktów na posiadanie (Shumpert  43.3 % przy 0.84 PPP; Fields 46.9% przy 0.92 PPP). Jednak w meczu z Miami z 14 marca, Dwayne Wade sześciokrotnie znalazł sposób na zdobycie punktów przy tego typu zagraniach i będąc krytym przez Brewera (w całym spotkaniu Wade rzucił 36 punktów przy ponad 60-cio procentowej skuteczności, ale 'Byki' odniosły zwycięstwo). 

Jedną z głównych przczyn zaakceptowania tak niskiego kontraktu są duże wachania formy byłego zwodnika Bulls. Brewer dostawał więcej minut gry na początku sezonu, w okresie gdy z powodu kontuzji nie mógł grać Hamilton. Wtedy też zaliczał najlepsze występy w sezonie. Natomiast jego forma spadała wraz z ilością minut na parkiecie. Brewer w Nowym Jorku najprawdopodobniej będzie wychodził w pierwszej piątce, co może mu pozwolić na złapanie odpowiedniego rytmu gry. Ponadto jego przyjście do zespołu może mieć pozytywny wpływ na przebieg rehabilitacji Shumperta, od którego nie będzie się wymagać zbyt szybkiego powrotu na parkiet.

Ronnie Brewer to świetny dodatek do zespołu, który na pewno wzmocni obronę Knicks na obwodzie. Knicks na papierze wydają się mieć jedną z najgłebszych rotacji w lidze. Pomimo niezrozumiałego zezwolenia zarządu na odejście Lina i znacznego postarzenia się składu trzeba przyznać, że Glen Grunwald odwalił kawał dobrej roboty. Na chwilę obecną zakontraktowanymi zawodnikami Nowojorskiej drużyny są: Jason Kidd, Raymond Felton, Pablo Prigioni, Iman Shumpert, J.R. Smith, Ronnie Brewer, James White, Carmelo Anthony, Steve Novak, Chris Copeland, Amar'e Stoudemire, Kurt Thomas, Tyson Chandler, Marcus Camby.


wtorek, 24 lipca 2012

Koszmar ligi letniej



       Już pod koniec zeszłego tygodnia przebieg wydarzeń na rynku wolnych agentów zdecydowanie zwolnił tempa. Również w piątek wieczorem Nowojorczycy zagrali swoje ostatnie spotkanie w lidze letniej. Całe zamieszanie spowodowane kontraktem Jeremy'ego Lina zepchneło na drugi plan rozgrywki Knicks w tegorocznej Summer League.

       Ciężko jest nie zaliczyć rozgrywek w Las Vegas do grona 'tych drugorzędnych'. Na próżno szukać u drużyn występujących w lidze letniej jakiejkolwiek taktyki, czy systemu. Najczęściej są to zespoły złożone z zawodników, którzy wcześniej się nie znali i nigdy ze sobą nie występowali. Summer League jest przede wszystkim szansą na zaprezentowanie swoich umiejętności dla graczy aspirujących o występy w najlepszej lidze świata. Pomimo tego nawet najlepsze indywidualne występy, jak choćby ten Jeremy'ego Lina sprzed dwóch lat, są traktowane z przymrużeniem oka. Ponadto jest to również doskonała okazja dla drużyn NBA na znalezienie wartościowego uzupełnienia rotacji. Najwyraźniej menedżment i sztab szkoleniowy Knicks nie potraktowali poważnie szansy związanej z występami w lidze letniej, przynajmniej świadczą o tym wyniki i powołany skład. 

       Jeszcze przed pierwszym meczem z Memphis Grizllies z drużyny odeszli Toney Douglas oraz Josh Harrellson, którzy mieli odgrywać jedne z głównych ról w trakcie Summer League. W celu uzupełnienia rotacji, ostatecznie na występ zdecydował się nowy nabytek Nowjorczyków, James White. Knicks przegrali 93:97 w pierwszym meczu z Grizzlies, a White zaliczył swój najlepszy występ w Las Vegas notując 4 punkty, 7 asyst i 3 zbiórki. White rozegrał jeszcze dwa spotkania w SL, ale zaprezentował się w nich poniżej oczekiwań. W meczu z Suns chociaż zebrał 7 piłek z tablicy, najwięcej ze wszystkich graczy Knicks, to chybił 6 na 8 oddanych rzutów. Natomiast w meczu z Nuggets zdobył 11 punktów, ale potrzebował do tego aż 12stu rzutów z gry. Oba z tych spotkań zakończyły się porażką Knicks, podobnie zresztą jak dwa kolejne. Jedynymi wyrózniającymi się graczami byli Chris Copeland (średnio zdobywający 13.8 PPG przy skuteczności 0.473 z gry, 0.417 3P%, 4 RPG, 1 BPG) oraz Artsiom Parakhouski (8 PPG, 6RPG, 1.6 BPG, 0.581 FG%). Copeland udowodnił, że dysponuje solidnym 'jumperem' i umiejętnie potrafi zaatakować obręcz przeciwnika. Ponadto w ostatnich dwóch meczach 'wstrzelił się w trójkach' trafiając 5 z 6 oddanych rzutów (wcześniej spudłował wszystkie 6). 28-letni skrzydłowy ma zadatki na zawodnika mogącego dostarczyć przyzwoitą ilość punktów z ławki. Jednak zanim to zastąpi musi udowodnić swoją przydatność na obozie przygotowawczym. Poza indywidualnymi zdolnościami, decydującym elementem o pozostaniu zawodnika w składzie będzie umiejętność dopasowania się i zrozumienia systemu drużyny oraz funkcjonalność w wypełnianiu powierzonych ról. MVP ligii belgijskiej podpisał wcześniej niegwarantowany kontrakt z Knicks. Poniżej znajdziecie jego popisowe zagranie z meczu z Nuggets :


WYNIKI:

Sobota 14/07/2012

KNICKS - GRIZZLIES 93:97

Punkty: 15 Witherspoon (5-11 FG, 1-2 3P, 4-6 FT), 13 Parakhouski (6-8 FG, 1-1 FT), 8 Copeland (4-10 FG, 0-2 3P)
Zbiórki: 8 Parakhouski (3 ORB), 5 Rivers, 5 Whiterspoon
Asysty: 7 White, 2 Russell Jr. 

Niedziela 15/07/2012

KNICKS - SUNS 93:97

Punkty: 17 Copeland (7-15 FG, 0-3 3P, 3-3 FT), 10 Parakhouski (5-10 FG), 10 Witherspoon (2-6 FG, 1-3 3P, 5-6 FT), 10 Farrakhan (4-10 FG, 0-1 3P, 2-2 FT)
Zbiórki: 8 Parakhouski (3 ORB), 5 Rivers, 5 Whiterspoon
Asysty: 3 Smith, 3 Russell Jr.

Wtorek 17/07/2012

KNICKS - NUGGETS 81:85

Punkty: 15 Copeland (5-9 FG, 0-1 3P, 5-5 FT)12 Witherspoon (4-7 FG, 2-2 3P, 2-3 FT), 11 White (4-12 FG, 0-2 3P, 3-4 FT) 11 Farrakhan (3-10 FG, 1-3 3P, 4-6 FT)
Zbiórki: 7 Copeland, 7 Goldcamp (4 ORB), 6 Parakhouski (6 ORB)
Asysty: 3 Farrakhan

Czwartek 19/07/2012

KNICKS - RAPTORS 92:94

Punkty: 17 Copeland (5-12 FG, 3-3 3P, 4-6 FT)12 Farrakhan (3-7 FG, 2-2 3P, 4-6 FT)
Zbiórki: 6 Parakhouski (3 ORB), 6 Nivins (2 ORB)
Asysty:  3 Rivers, 3 Brownlee

Piątek 20/07/2012

KNICKS - CAVS 64:98

Punkty: 13 Farrakhan (4-11 FG, 2-4 3P, 3-3 FT), 12 Copeland (5-9 FG, 2-3 3P) 
Zbiórki: 4 Parakhouski, 4 Thompson, 4 Witherspoon, 4 Brownlee
Asysty: 2 Farrakhan, 2 Thompson, 2 Witherspoon, 2 Landersberg

wtorek, 17 lipca 2012

Felton i Thomas oficjalnie w Knicks

Felton i Thomas mają już wcześniejszą przygodę z Knicks


       Wczoraj wieczorem władze Nowojorskiej drużyny oficjalnie potwierdziły wymianę z Portland Trail Blazers, w której pozyskali dwóch dobrze znanym fanom Knicks graczy. W zamian za Raymonda Feltona i Kurta Thomasa do Portland powędrowali na zasadzie 'sign-n-trade' Jarred Jeffries, Dan Gadzuric oraz prawa do Greka Kostasa Papanikolaou i jego rodaka Giorgosa Printezisa. 

       Raymond Felton występował w Knicks w sezonie 2010/11 w trakcie którego został uwzględniony w wymianie z Denver Nuggets pozwalającej na przyjście Carmelo Anthony'ego do Nowego Jorku. Felton podczas swojego pobytu w Nowym Jorku nawiązał świetną współpracę na prakiecie z Amar'e Stoudemirem, który od momentu jego odejścia nie mógł odnaleźć rytmu w swojej grze (oczywiście pojawienie się Melo i Chandlera miało mieć również na to wpływ). Czas spędzony w Nowym Jorku, był prawdopodobnie najlepszym okresem kariery byłego rozgrywającego uniwersytetu North Carolina. Felton po znakomitej grze w listopadzie 2010, podczas którego notował 18.6 PPG; 8.6 APG; .475 FG%; .367 3P%, oraz grudniu (17.8 PPG) był nawet brany pod uwagę do występu w nadzchodzącym All Star Game. Praktycznie od momentu jego odejścia spekulowano o jego ewetualnym powrocie do Knicks. Wydawało się, że Raymond pasował doskonale do systemu D'Antoniego, a jego nieobecność odbiła się negatywnie na grze zespołu. Powrót Raya jednak pozostał w cieniu ewentualnego braku wyrównania oferty dla Jeremy'ego Lina i w konsekwencji jego odejścia z zespołu.

       Jednymi z głównych argumentów używanych w obronie decyzji zezwalającej na odejście Lina są: prawdopodobnie lepsza możliwość dopasowania Feltona do systemu Woodsona; trudna do przewidzenia przydatność i forma Lina oraz wygodniejszy kontrakt Feltona. O ile dwa pierwsze argumenty są jedynie przypuszczeniami, to już trzeci z nich jest czystą matematyką. Felton za 3 lata gry w Nowym Jorku otrzyma $10 milionów, co jest naprawdę 'okazyjną ceną' nawet jak za gracza po którym niewiadomo czego można się spodziewać. W tym świetle kontrakt Lina wydaje się być o wiele mniej przystępny. W tym momencie konieczne jest postawienie jednego zasadniczego pytania: od kiedy James Dolan i władze Knicks dbają tak bardzo o finanse drużyny i wybierają tańszych graczy? I dlaczego stosują to akurat po raz pierwszy w momencie gdy w grę wchodzi zatrzymanie perspektywicznego zawodnika, który daje nadzieję fanom Knicks (nawet gdyby czas Melo i Stata stał się porównywalną klapą do tej z czasów Thomasa, Marbury'ego, Curry'ego). Dlaczego robią to w przypadku gracza, który akurat swoją osobą jest w stanie bynajmniej zwrócić organizacji wydane na niego pieniądze i pomimo swojego młodego wieku sprawia wrażenie jednego z najbardziej poukładanych zawodników drużyny. Ponadto ten kujący w oczy, kosztujący blisko $50 milionów trzeci rok kontraktu może tak naprawdę okazać się apetycznym kąskiem dla wielu zespołów poszukiwających gasnących umów w 2014 roku (o czym pisał na ZPP Maciej Kwiatkowski). Nieprawdą jest, że 25 meczy w pierwszej piątce to za mało. 25 gier praktycznie równa się z całym sezonem w NCAA, tylko że na większych obrotach i wyższym poziomie. Może nie powinienem porównywać Lina dla wschodzącej gwiazdy z Cleveland, ale zezwolenie na odejście Lina jest porównywalne z przypuszczalnym niepostawieniem przez Cavs na Irvinga w drafcie- bo ten mial za sobą zledwie 11 rozegranych meczy dla Duke i budzącą wąptilwości kontuzję. Dla porównania trzech objawień poprzedniego sezonu (czyt. Jeremy Lin, Ricky Rubio oraz Kyrie Irving) pozwolę sobie przytoczyć ich statystyki z gry w wyjściowych składach, na tle któych Jeremy wypada przyzwoicie:

Jeremy Lin     18.2 PPG, 7.7 APG, 2 SPG, 3.7 RPG, .445 FG%, 4.8 TO,   25 meczy w S5
Kyrie Irving    18.5 PPG, 5.4 APG, 1.1 SPG, 3.7 RPG, .469 FG%, 3.1 TO, 51 meczy w S5
Ricky Rubio    10.8 PPG, 8.3 APG, 2.4 SPG, 4.3 RPG, .330 FG%, 3.2 TO, 31 meczy w S5

Jak widać Jeremy, pomimo zdecydowanie większej ilości strat nie pozostaje daleko w tyle za 'real dealami', jakimi są Irving i Rubio. Wyobrażacie sobie sytuację, w której Cavs lub Wolves pozwalają odejść swoim młodym gwiazdą po jednym sezonie? Może to tylko statystyki, ale Jeremy'emu nie można też odmówić wyśmienitej gry w kluczowych dla losów meczu momentach, łatwości dostawania się na nomen omen LINię rzutów wolnych, angażowaniu reszty zawodników w grę zespołu czy czynieniu lepszym pozostałych graczy drużyny. W trakcie danej mu szansy udowodnił, że również posiada w sobie pierwiastek zwycięzcy. Jeśli ktoś patrzy na niego tylko z perspektywy nadmuchanego Linsanity to proszę bardzo, ale ten balon przysłania nie tylko koszykarskie niedoskonałości, ale także zalety. Oczywiście Jeremy musi popracować nad rzutem i kontrolą piłki, ale jest młodym graczem i z jego etyką pracy o to bym się nie martwił. Który z młodych obiecujących graczy nie musi poprawić swojej gry? Koszykówka polega na ciągłym polepszaniu się. Poza milionami, których wydanie nie jest wcale jednoznaczne (jest to bardziej dobrzeprosperująca inwestycja), Knicks nie mają naprawdę wiele do stracenia.

       Wbrew pozorom przyjście Raymonda Feltona do Knicks może być jeszcze większą zagadką od zatrzymania Lina w składzie. Nawiązując do Marca Bermana z New York Post, Nowojorczycy nie mogą być pewni który z 'Rayów Feltonów' powróci do MSG. Z ostatniego sezonu pamiętamy go jako rozkapryszonego i puszystego rozgrywającego świetnie zapowiadających się Portland Trail Blazers. Felton był jednym z zawodników odpowiedzialnych, za zepsucie atmosfery szatni drużyny z Rose Garden oraz w konsekwencji pozbawienia pracy Nate'a McMilliana (ironicznie ich drogii rozeszły się po meczu w Nowym Jorku, który zarazem był pierwszym meczem Woodsona w roli trenera Knicks). W chwili żegnania się McMilliana z rozbitym zespołem, w jego skład wchodzili trzej niedawno pozyskani gracze Knicks- Camby, Thomas i właśnie Felton. Nie chcę źle wróżyć, ale o ile jedna jaskółka nie zwiastuje wiosny, to już trzy o czymś świadczą. Dodajmy do tego jeszcze trudny charakter Smitha, ostatnimi czasy dziwne zachowanie STATa, gwiazdorzenie Melo oraz wybryki alkoholowe 'mentora' Kidda, i poajwia nam się dość wybuchowa mieszanka. Na szczęście Woodson jest trenerem, który ceni sobie dyscypline i już w zeszłym sezonie zaznaczył, że nie będzie tolerował słabego przygotowania do sezonu (Melo) i budzącego kontrowersje zachowania (ubiór Smitha). Dla Feltona, poza samym powrotem do Nowego Jorku i pracą z Woodsonem, motywującym czynnikiem może być sprytnie skonstruowany kontrakt, które zawiera tzw. incentives. 'Incentives' są niczym innym jak zachętami finansowymi do poprawiania wyników, a więc większa ilość zarobionych pieniędzy przez Feltona może zależeć od jego przygotwania i dyspozycji jako prezentuje na parkiecie. W jego przypadku to naprawdę rozsądne posunięcie.

       Do końca nie przekonuje mnie argument mówiący o tym, że Felton będzie lepiej pasował do systemu Woody'ego. Na obecną chwilę jest on graczem, który lepiej kontroluje piłkę od Jeremy'ego i ma większe umiejętności w jej przetrzymywaniu. Te elementy gry byłyby bardziej przydatne w stylu prowadzenia ofensywy typu 'half-court' oraz opierającej się na izolacjach. Ponadto Felton jest graczem  doświadczonym i  bardziej wyróżniającym się w obronie, która jest kluczem w taktyce Mike'a Woodsona. Niemniej jednak to Jeremy Lin był członkiem wyjściowej piątki zespołu z Nowego Jorku w 7 pierwszych meczach Woodsona jako trenera Knicks, w trakcie których odnieśli 6 zwycięstw (m.in. świetny popis gry obronnej z Sixers i zwycięskie back 2 back z Pacers). Tymczasem Raymond nigdy nie grał dla Woodsona, a najlepszy okres gry ma właśnie w systemie D'Antoniego, który preferował właśnie up tempo. Poza tym w skłądzie Knicks funkcje przetrzymywania piłki i zwalnia gry może znakomicie wypełniać wcześniej ściągnięty Jason Kidd. Nie chcę umniejszać przydatności Feltona, gdyż wcześniej pokazał że ma potencjał na bycie jednym z najlepszych rozgrywających wschodu, tyle że musi ostro wziąć się za ciężką pracę i nie przespać okresu przygotowywaczego. Szkoda, że jego przyjście wiąże się z ewentualnym odejściem Jeremy'ego. Miejmy nadzieje, że James Dolan i menedżment Knicks zaskoczą nas raz jeszcze i podejmą właściwą decyzję. 

       Drugii z oficjalnie ogłoszonych nowych nabytków Nowojorczyków to Kurt Thomas, który podobnie jak Camby grał dla Knicks w finałach 1999. Thomas to kolejny, delikatnie mówiąc, doświadczony gracz w składzie Knicks. Kurt w tym roku skończy 40 lat i jego powrót do Knicks zbiegający się z zakontraktowaniem Camby'ego przybrał nieco karykaturalny obraz. Knicks nie tylko kompletują doświadczonych mistrzów z Dallas, ale również postawnowili zebrać wszystkich jeszcze grających finalistów z 1999 roku. Pomimo podeszłego wieku jak na zawodowego koszykarza, zdolności defensywne Thomasa mogą uskutecznić już solidnie wyglądające duo w postaci Chandlera i Camby'ego. W ostatnim roku gry dla Portland w ciągu około 15-stu minut na mecz Kurt notował średnio 3.5 zbiórki, 0.9 asysty, 0.6 bloku i rzucał 3 punkty przy skuteczności .465. Statystyki jednak nie odzwierciedlają do końca jego przydatności w obronnej grze zespołu. W porównaniu do poprzedniego sezonu rotacja podkoszowa Knicks powinna wyglądać ciekawiej i na pewno będzie o wiele bardziej doświadczona (wsparciem dla Chandlera w poprzednim sezonie był Jeffries i debiutant Harrellson).

niedziela, 15 lipca 2012

AbsurDOLANe decyzje


       Według Forbesa Knicks w poprzednim sezonie zarobili dodatkowo na 'Linsanity' od $10 do $25 milionów. Oszacowano, że w następnych sezonach z Linem drużyna z Nowego Jorku miałaby szanse zarabiać od $25 do $50 milionów rocznie. Nie bacząc na sportowe aspekty, czy jest to wystarczający powód aby wyrównać  trzyletnią $25-cio milionową ofertę złożoną przez Rockets? Nie, to tylko prawdopodobnie dowód na to, że Jamesa Dolana wciąż nie obchodzą jego pieniądze.

       Ciężko jest znaleźć sensowne uzasadnienie dlaczego Knicks mieliby nie wyrównać oferty dla Lina. Mało przekonowująca jest teoria, że zwiększenie sumy wynagrodzenia w trzecim roku kontraktu o $6 milionów (około $10 mln. uwzględniająć luxury tax) miałoby być tego przyczyną. Jeśli rzeczywiście tak jest, to w takim razie jakiemu celowi służyło sądowe ubieganie się Knicks o uzyskanie Early Bird rights dla swoich zawodników? Tylko po to, aby zaoferować Novakovi $15 milionów za 4 lata gry? Czy właśnie po to, aby móc przekroczyć salary cap i wyrównać wygórowane oferty- takie jak ta złożona przez Houston? Nie dziwię się władzom Rockets, że zmienili porpozycję kontraktu dla Lina. To jest oczywisty krok, który się podejmuje aby pozyskać pożądanego gracza. Zresztą co Rockets mieli do stracenia, skoro osoby związane z Knicks ogłaszały wszem i obec, że Nowojorczycy 'zmatchują' każdą ofertę, choćby miliardową. W przeciwieństwie do Melo, nie uważam żeby ten kontrakt był niedorzecznym, nawet jeśli miałby kosztować Knicks $30 milionów w trzecim roku. Dla mnie niedorzecznym było w zeszłym roku skorzystanie z $14-sto milionowej opcji drużyny zawartej w kontrakcie Billupsa i użycie amnestii na nim, zanim ten zdążył rozegrać choć jeden mecz. Naprawdę $10 milionów zaczeło robić nagle różnicę?

       Na obecną chwilę wyrównanie oferty Lina wydaje się jedyną słuszną decyzją, nawet w świetle pozyskania Feltona. Dlatego też kompletnie nie przemawiała do mnie opcja z odejściem Jeremy'ego. Jednak coraz większe mam obawy, że tutaj wcale nie chodzi o adekwatną wartość kontraktu do umiejętności Lina, tylko o urażone ego Dolana, w którym na próżno szukać logiki. Bardzo prawdopodobne, że Dolan chce utrzeć nosa 'młodemu cwaniaczkowi z Harvardu' i Morey'owi z Houston, którzy poprzez chytrą zmianę umowy chcieli zedrzeć z niego pieniądze. Tyle, że zaszkodzi on tylko sobie, a co najgorsze Knicks. W sumie to nawet już nie wiem jaka była prawdziwa przyczyna niewyrównania oferty Fieldsa, bo tak naprawdę mogła ją motywować chęć odegrania się na Bryanie Colangelo.

       Chciałbym się cieszyć z powrotów Ray'a Feltona i Kurta Thomasa do Nowy Jorku i z dumą obwieścić po raz drugii w tym sezonie 'Once a Knick, always a Knick'. Jednak z perspektywy możliwości utracenia Lina nie wygląda to już tak wesoło. Bill Simmons na twiterze zaczął rozgrzeszać i okazywać zrozumienie wszystkim fanom przechodzącym na stronę Brooklyn Nets. Dla osób nie wywodzących się z Nowego Jorku pojawienie się nowej drużyny w mieście może nie robić tak wielkiej różnicy. Natomiast kolejna absurdalna decyzja zarządu Knicks może nieść za sobą zgubne konsekwencje dla całej organizacji w najbliższych latach. Ciężko jest żyć ze świadomością, że twoja drużyna jest w rękach tak niekompetentnego właściciela jak Dolan. Choć zasługujemy na lepiej to prawdopodobnie szybko to się nie zmieni, bo Dolan nigdy nie sprzedaje. Jedyne co pozostaje fanom Knicks to zanucić 'It's a Hard Knick Life For Us'.


sobota, 14 lipca 2012

'Czasy Riley'a', czyli 'Moneyball, a sprawa Knicks cz. II'

Pat Riley z graczami Knicks w trakcie finałów z 1994 roku

       Wybór Patricka Ewinga w Drafcie '85 miał uczynić z New York Knicks jedną z najpotężniejszych drużyn nie tylko lat 80tych i 90tych, ale w całej historii NBA. Brak stabilności organizacji, ciągłe zmiany trenerów, często kwestionowane cechy przywódcze Ewinga oraz nietrafne transakcje stały się głównymi przyczynami niespełnienia tych oczekiwań. Nowojorczykom była potrzebna osoba z ogromnym autorytetem, ktoś kto mógłby zmienić ówczesne oblicze nieco zagubionej organizacji. Nowym wybwacą Knicks miał się okazać najbardziej utytułowany trener lat 80tych- Pat Riley. Zanim przejdę do analizy 'Czasów Riley'a' chciałbym jeszcze wrócić wstecz do poprzedzającej jego przyjście dekady, aby rozliczyć menedżment Knicks za błędy popełnione w ruchach transferowych tamtego okresu.

       Przez ostatni tydzień na Dishin' and Swishin' mogliście oddać głos na najgorsze posunięcie kadrowe dokonane przez władze Knicks na przestrzeni lat 80-tych. Do czterech niechlubnych transakcji zaliczyłem: brak przedłużenia umowy Bernarda Kinga; wymiana picku Marka Jacksona za pick Scottie Pippena, wymiana Roda Stricklanda za Maurice'a Cheeksa oraz oddanie pierwszorundowego picku z 1987 roku do Chicago za Jawanna Oldhama. Natomiast przez pomyłkę nie uwzględniłem dość istotnego ruchu jakim był wybór Kenny'ego Walkera z numerem 5 draftu '87. Za najgorszą decyzję zarządu Knicks w latach 80tych z 57% głosów została wybrana wymiana picku Scottie Pippena za Geralda Hendersona i pick Marka Jacksona. Z perspektywy czasu jest to zdecydowanie najgorsza z przedstawionych wymian. Jednak tak jak wspominałem w 'Moneyball, a sprawa Knicks' wybór Marka Jacksona był postrzegany jako konieczność. Gdyby Knicks nawet zachowali wybór numer 5 to prawdopodbnie wybraliby i tak Jacksona, który jakby nie patrzeć otrzymał nagrodę debiutanta roku. Poza tym nigdy nie wiadomo jak rozwinełaby się kariera Scottie Pippena, gdyby jego gra nie miała możliwości dojrzewania u boku takiego gracza jak Michael Jordan (zresztą to idzie w dwie strony, bo obaj gracze byli dla siebie praktycznie idealnym uzupełnieniem). Jednak pozwolę sobie popuścić wodzę fantazji i złożyć skład Knicks wyłącznie z najlepszych możliwych wyborów w drafcie i bez pozbywania się wartościowych picków. Do czego oczywiście nie mogłoby dojść, chyba że twoją drużyną są San Antonio Spurs, a trenerem Greg Popovich.

       Knicks weszli w lata 90te mając w pierwszej piątce takich zawodników jak Mark Jackson, Johnny Newman, Gerald Wilkins, Charles Oakley i Patrick Ewing. Natomiast do głównych rezerwowych należeli wtedy Kiki Vandeweghe, Kenny 'Sky' Walker, Maurice Cheeks, Rod Strickland, Trent Tucker i Eddie Lee Wilkins. Taki skład drużyny to oczywiście konsekwencja dokonywanych transakcji i wyborów w drafcie, które nie zawsze są słuszne. Jak najbardziej wybór Patricka Ewinga z numerem 1 draftu 1985 był najlepszym z możliwych i tak naprawdę nie ma tutaj sensu zastanawianie się nad Karlem Malone. Równie słuszny był wybór Geralda Wilkinsa, który z 47 numerem należał do 'przechwytów' tamtego draftu. Knicks wcześniej wytransferowali do Indiany pick 27, który mogli zamienić na jednego z najbardziej przepłaconych graczy początku lat 90tych Johna 'Hot Roda' Williamsa lub Tyrona Corbina. Do grona zawodników z klasy 1986, którzy zdecydowanie byli lepsi od Kenny Walkera należeli Ron Harper, Mark Price, Dennis Rodman i Jeff Hornacek. Poza tym, nijaki Michael Jackson został wybrany z numerem 47 przed Drażenem Petrovicem. Słynny rok 1987 to wybory Knicks z numerami 5 (dostępni Scottie Pippen, Kevin Johnson, Kenny Smith) i 8 (Derrick McKey, Horace Grant, Reggie Miller, Tyrone Bogues, Mark Jackson). W 1988 roku Knicks z numerem 19 dokonali najlepszego z możliwych wyborów, którym okazał się być Rod Strickland. Natomiast jak go spożytkowali to już inna sprawa. W tamtym drafcie Nowojorczycy mieli również prawa do numeru 37 i zaprzepaścili pozyskanie takich graczy jak Vernon Maxwell, Anthony Mason (zrehabilitowali się z czasem) i Steve Kerr. Następny draft to oddany 22-gi wybór za Kiki Vandeweghe oraz zmarnowana okazja do zatrudnienia Vlade Divaca, Clifforda Robinsona czy Douga Westa. W 1990 roku Jerrod Mustaf, z 17stką, wpisał się w łaski zarządu Knicks, pomimo tego że dostępni byli Dee Brown, Jayson Williams, Elden Campbell czy odelgłe picki Antonio Davisa i Cedrica Ceballosa. 

       Teraz załóżmy, że Greg Popovich urodził sie 15 lat wcześniej i podjął pracę w Knicks, przy czym trochę nagiął potrzeby kadrowe. Jako osoba decyzyjna zapewne skompletowałby z wyżej wymienionych możliwości następującą pierwszą piątkę Knicks: Mark Price, Reggie Miller, Scottie Pippen, Charles Oakley, Patrick Ewing. Natomiast na ławce rezerwowych zasiadaliby: Rod Strickland (z czasem i tak byłby niezadowolony z roli rezerwowego), Bernard King (Pop zdecydowanie przedłużyłby z nim kontakt), John 'Hot Rod' Williams, Drazen Petrovic (nie dołączyłby od razu do drużyny), Anthony Mason, Vlade Divac, Gerald Wilkins i Dee Brown. Oczywiście drużyna z takim potencjałem nie przetrwałaby długo, ale wystarczyłoby dokonać choć połowę właściwych ruchów i szansa na końcowy sukces na pewno byłaby większa. Niestety loteria to nie tylko losowanie numerów wyboru w drafcie, ale często też dokonywane w nim wybory. 

      Nie możemy zapominać o właściwych decyzjach Knicks, takich jak wymiana 'Raya' Richardsona za Kinga, pozyskanie picku Geralda Wilkinsa, pozyskanie wyboru numer 8 z draftu 1987, wymiana Billa Cartwrighta i picku Willa Perdue za Charlesa Oakley'a i pick Roda Stricklanda. Poza tym gdyby nie takie decyzje zarządu, to John Starks prawdopodobnie nigdy nie miałby okazji do zaprezentowania swoich umiejętności w koszulce Knicks i przez co nie poznalibyśmy jednego z najlepszych obrońców na Jordanie. Ponadto nie usłyszelibyśmy nigdy o 'Twardych' Knicks z pierwszej połowy lat 90-tych i osławionym 'Czasie Riley'a'. 

Riley w środku

STRACONY SEZON

       Sezon 1990/91 dla Knicks był swego rodzaju okresem przejściowym. Z końcem sezonu upływały umowy ówczesnego generalnego menedżera Ala Bianchi oraz trenera Stu Jacksona. Po dotkliwej porażce w drugiej rundzie Play Offs 4:1 z Detroit Pistons było jasne, że w takim składzie Knicks zbyt wiele nie osiągną. Knicks na papierze wyglądali gorzej niż dwa lata temu. Nietrafiona wymiana z udziałem Maurice'a Cheeksa i Roda Stricklanda- mająca usprawnić styl gry- tak naprawdę pozbawiła perspektyw na najlbliższe lata. W dodatku Bianchi nie zdecydował się na zatrzymanie w składzie niezastrzeżonego agenta Johhny Newmana, który podpisał kontrakt z Charlotte Hornets. Nowojorczycy mieli 'zapchane' salary cap i ograniczone możliwości transferowe. Wygórowany kontrakt Marka Jacksona ($1,8 miliona, drugii na liście płac w zespole) był praktycznie 'nie do opchnięcia', a podstarzali Vandeweghe i Cheeks stracili swoją wartość na rynku. Dlatego menedżment zdecydował dać szansę Gregowi Grantowi i Johnowi Starksowi, który jeszcze całkiem niedawno pakował zakupy w jednym z supermarketów w Tulsie. Obaj gracze zaprezentowali się z dobrej strony w trakcie okresu przygotowawczego i zostali z drużyną na nadchodzący sezon. Do pracy nad swoją kondycja wziął się również Mark Jackson, któy w trakcie poprzednich PO stracił miejsce w pierwszej piątce na rzecz Maurice'a Cheeksa i z powodu słabej formy wiele razy został 'wybuczany' przez fanów w Garden. Knicks po pierwszych 15 meczach sezonu wygrali zaledwie 7 z nich. Po zwycięstwie nad Charlotte Hornets 113:96, niespodziewanie z funkcji trenera został zwolniony Stu Jackson. Prasa dopatrywała przyczyn tej decyzji zarządu w kończącym się kontrakcie Bianchi'ego, którego ruchy z czasem zaczeły przypominać miotającą się w sieci rybę. Miejsce Jacksona zajął bardziej doświadczony John MacLeod, którego Bianchi znał jeszcze z okresów wspólnej pracy w Phoenix. Na szczęście MacLeod nie zmienił asytentów po Jacksonie i na ławce treneskiej pomagali mu Paul Silas i Jeff Van Gundy. Pomimo przyjścia MacLeoda, Knicks wciąż grali bez zaangażowania, a chemia w zespole pozostawiała wiele do życzenia. Potrzebne były natychmiastowe zmiany kadrowe, a wśród wymienianych potencjalnych wzmocnień można było usłyszeć rodowitego Nowojorczyka Chrisa Mullina, Danny'ego Manninga i Tony Campbella. Niestety Bianchi miał związane ręce- przez co między innymi starał się pozbyć niewygodnego kontraktu Jacksona. Nie spodobało się to młodemu rozgrywającemu, który w wyniku wyrażenia swojej frustracji został zawieszony przez klub na kilka dni. Sytuacja stawała się coraz gorsza, a Knicks pod wodzą MacLeoda osiągneli jeszcze gorszy rezultat (32-35) od tego gdy przy sterach był Stu Jackson. W Play Offs łatwo dali się pokonać Chicago Bulls 3-0. Zgodnie z przewidywaniami z funkcją głównego menedżera pożegnał się Al Bianchi, a w maju 1991 z pozycji trenera zrezygnował John MacLeod. Tymczasem w świecie NBA coraz głośniej zaczęto mówić o powrocie Pata Riley'a do roli coacha.

NOWI BAD BOYS

       Dave Checketts, nowy prezydent organizacji, nie próżnował i jeszcze przed końcem maja dogadał sprawy kontraktowe Riley'a. Pat, aby zostać nowym trenerem Nowojorczyków musiał zrezygnować z pozycji komentatora stacji NBC, która dawała $400-sto tysięczny dochód rocznie. Nowy trener miał zarobić $6 milionów w ciągu 5 lat swojej pracy. Riley stał się jednym z najlepiej zarbiających szkoleniowców w NBA, a jego głównym zadaniem miała być zmiana kultury Knicks. 

       Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu Nowojorczyków czekał trudny orzech do zgryzienia, w postaci wygaszjącego kontraktu Ewinga, który chciał zrezygnować ze swojej opcji. Władzom Knicks poprzez sąd i zwiększenie wartości kontraktu udało się zatrzymać swojego lidera w składzie. Z 12 numerem w drafcie został wybrany obiecujący rozgrywający UNLV Rebels , Greg Anthony. W lipcu do drużyny dołączył też Anthony Mason. Knicks nie przedłużyli umowy z Kenny Walkerem, który później nieskutecznie próbował wrócić do teamu. Wśród największych potrzeb zespołu Riley wymienił pozyskanie zawodnika na pozycję niskiego skrzydłowego oraz rezerwowego centra. Pierwszego października doszło do wymiany, w której do Phoenix zostali oddani Jerrod Mustaf, Trent Tucker oraz drugo-rundowy pick z 1992, natomiast szeregii Knicks zaisilił skrzydłowy Xavier McDaniel. 'X-Man' słynął ze swojej siły i twardej gry oraz potrafił dostarczyć zespołowi solidną ilość punktów i zbiórek (przed przyjściem do Knicks notował 17 PPG i 6.9 RPG). W roli głównego rozgrywającego Riley widział Marka Jacksona, który ze swoimi kreatywnymi zdolnościami pasował do preferowanego, narzucającego tempo stylu. Trzecim rozgrywającym miał być Cheeks, jednak jeszcze przed rozpoczęciem sezonu został wytransferowany do Atlanta Hawks za rezerwowego centra Tima McCormicka i pierwszo-rundowy wybór w drafcie w 1995, którym okazał się być później Charlie Ward.

       Riley wiedział jak zmotywować swoich graczy. Pomimo niewielu ruchów transferowych, Knicks stali się kompletnie odmienioną drużyną. Nowojorczycy znacznie polepszyli się defensywie i tracili o trzy punkty mniej w porównaniu do poprzedniego sezonu. W doborze zawodników Pat zwracał uwagę na ich wojownicza mentalność, dlatego pod jego skrzydłami mieli okazję rozwinąć się dotąd nieznani Anthony Mason i John Starks. Choć Nowojorczykom nie można było odmówić waleczności to nowy trener Knicks wiedział też, że jego drużyna nie ma tyle talentu co największy rywal na drodze do tytułu Chicago Bulls. Dlatego też postawił na ostrą fizyczną grę, podobną do prezentowanej przez Detroit Pistons i trenera Daily. Jakby nie patrzeć ta strategia sprawdzała się już wcześniej w pojedynkach z Jordanem i jego Bulls. Knicks byli nazywani następnymi Bad Boys i wykreowali swoją nową drużynową tożsamość. Poniżej znajdziecie mecz przeciwko Chicago z sezonu regularnego. Proszę zwrócić uwagę na reakcję komentatora przy wejściu Masona oraz łokcie Ewinga w pierwszej kwarcie:


       Po udanym sezonie regularnym, zakończonym bilansem 51-31, w pierwszej rundzie Play Offs miało dojść do symbolicznego pojedynku pomiędzy nowymi, a starymi Bad Boys. Po zaciętej i brutalnej walce Knicks odnieśli sukces w 5-cio meczowym pojedynku z Pistons. Innymi statystykami, które miały znaczenie dla zawodników obu drużyn było 7-6 w faulach technicznych dla Detroit oraz 3-0 w 'flagrantach' dla Nowego Jorku. To był początek nowych, krwawych czasów Knicks. Isiah Thomas po pojedynku przyznał: 'Oni byli poprostu więksi i bardziej zbudowani od nas. Grali bardziej fizycznie niż my'. Sam Bill Laimbeer dodał 'Ta seria pokazała, że Knicks to wielce, gigantycznie, monstrualnie fizyczna drużyna'. Bohaterem serii okazał się być McDaniel, który w sezonie regularnym nie spełniał pokładanych w nim nadzieji (z Pistons notował 19.2 PPG, kiedy w RS zdobywal zaledwie 13.7 PPG). 

       Chicago Bulls miało być następnym rywalem w Play Offs. Zgodnie z oczekiwaniami, słabsi i mniej utalentowani Knicks, zastosowali twardą i często nieczystą formę walki. Riley wychodził z założenia, które stosował z okresu trenowania Lakers, że 'bez zbiórek, nie ma pierścieni' oraz 'bez ofensywnych zbiórek, nie ma ataku'. Dlatego najgorętszym miejscem na parkiecie była strefa podkoszowa, gdzie Anthony Mason z kolegami z drużyny nie szczędzili łokci. Po 4 meczach utrzymywał się remis, a Jordan przyznał że nie widzi różnicy pomiędzy grą Knicks, a Pistons sprzed dwóch lat. W pojedynku dochodziło do wielu nieczystych zagrań, między innymi brutalny faul Starksa na Pippenie w spotkaniu nr.6. Szczególnie takie zachowanie nie podobało się trenerowi Philowi Jacksonowi, który w wyniku swoich protestów został wyrzucony z meczu numer 4. Pomimo twardej gry i doprowadzenia do 7-mio meczowej rywalizacji to Bulls przeszli do następnego etapu rozgrywek. Jordan dał popis swoich umiejętności w ostatnim spotkaniu zdobywając 42 punkty. Knicks byli wtedy drużyną złożoną z praktycznie samych zadaniowców i jedynym zawodnikiem mogącym regularnie dostarczać punkty był Ewing. Było to zdecydowanie za mało w pojedynkach z takim przeciwnikiem jak Chicago Bulls. Riley zaraz po zakończeniu sezonu zaczął rozglądać się za wzmocnieniami. 

       W nadchodzącym sezonie Knicks chcieli dodać więcej arsenału w ofensywie. W dzień draftu postawili na wyborowego strzelca z dystansu Huberta Davisa oraz wymienili pierwszo-rundowy pick z 1995 roku za doświadczonego 'scorera' z Dallas Rolando Blackmana (19.6 PPG, .461 FG% sezon wcześniej). Blackman miał dostarczyć solidna ilość punktów spoza strefy podkoszowej. W między czasie z drużyną pożegnał się Kiki Vandeweghe oraz Gerald Wilkins, z którym nie przedłużono kontraktu. Do nastepnych ruchów transferowych doszło we wrześniu- za drugo-rundowy wybór w drafcie 1996 roku do klubu dołączył skrzydłowy Tony Campbell z Minnesoty (19.3 PPG, 4.2 RPG i .464 FG% sezon wcześniej). Knicks wzieli też udział w wymianie uwzględniającej trzy drużyny, w której (kosztem Marka Jacksona, pierwszo-rundowego wyboru z 1993 roku Geert Hammink oraz drugo-rundowego wyboru z draftu 1995) pozyskali Bo Kimble, Charlesa Smitha i Doca Riversa. Transakcja była dość kontrowersyjna, głównie ze względu na pozbycie się Marka Jacksona, który dopiero co rozegrał najlepszy sezon od czasu zdobycia nagrody debiutanta roku. Poza tym był graczem perspektywicznym, a Rivers najlepsze lata miał za sobą i dodatkowo w poprzednim sezonie opuścił ponad 20 spotkań z powodu kontuzji. Równie ryzykowane było zatrudnienie narzekającego na uwazy Smitha. Knicks jednak chcieli dodać więcej umiejętności strzeleckich pod koszem, po tym jak z zespołem pożegnał się Xavier McDaniel. Menedżment drużyny uzasadniał swoją decyzję przyczynami finansowymi. Kiedy jeszcze wybór Smitha nad McDanielem potwierdza takie uzasadnienie (McDaniel dostał od Celtics $1.9 miliona, a Smith zarobił w tamtym sezonie $1,2 miliona), to kontrakty Blackmana i Campbella budzą wiele wątpliwości (odpowiednio drugii i trzeci na liście płac z $1,5 i $1,4 miliona na sezon). Tymbardziej, że taktyka zespołu nie pozwalała w pełni wykorzystać ich umiejętności. Knicks nie zmienili swojego stylu ofensywy polegającego na ogromnej ilości podań do środka. Przez co taki gracz jak Blackman, korzystający z rzucania po zasłonach, był mało użyteczny. Jednowymiarowa gra w ofensywie była widziana jako największy mankament Knicks, który mógł nawiedzić ich w drodze po tytuł. W trakcie tego sezonu Patrick Ewing skończył 30 lat i był to jeden z ostatnich gwizdków do zdobycia mistrzostwa z nim w roli lidera zespołu.

       W trakcie okresu przygotowawczego Pat Riley narzucił wysoki reżim treningowy. Nieprzyzwyczajony do tego typu przygotowań Smith, nie radził sobie z wysokim tempem, mimo to Riley nie bał się porównać jego potencjału do poziomu prezentowanego przez Karla Malone. Po odejściu trzech podstawowych zawodników, drużyna w drugiej części sezonu zaczeła się zgrywać. Knicks znotowali znakomity sezon zasadniczy z 60-oma zwycięstwami (najlepszy bilans na wschodzie i drugii raz w historii drużyny 60 wygranych lub więcej). Ewing, Smith i Oakley tworzyli jeden z najlepszych frontcourtów w NBA. Nowojorczycy dalej słyneli w lidze ze swojej twardej i nieczystej gry, mówiono o nich że 'zbierają flagranty jak psy pchły' (słynna bójka w meczy z Phoenix: http://breadcity.org/2009/07/13/knicks-vs-suns-1993/ prawdziwa walka rozpoczyna się w 4 minucie filmu).

 Riley powstrzymuje Grega Anthony'ego podczas bójki w Phoenix.

W Play Offs, Knicks najpierw rozprawili się w pierwszej rundzie z Pacers (3-1), a później łatwo pokonali Charlotte Hornets (4-1). W finale konferencji przyszło im się zmierzyć z nikim innym jak z Chicago Bulls. Po dwóch meczach i słynnym 'The Dunk' Starksa, wydawało się , że Nowy Jork ma losy pojedynku w swoich rękach. Jednak po przeniesieniu rywalizacji do Chicago, sytuacja się diametralnie zmieniła i to Bulls zdobyli najpierw mistrzostwo konferencji wschodniej, a później całej NBA. Za jednego z głównych winowajców porażki uznano Charlesa Smitha, który dał się stłamsić w pojedynku z grającym na jego pozycji Pippenem.

TEN SEZON MIAŁ NALEŻEĆ DO KNICKS

       W okresie międzysezonowym przedłużono umowy między innymi z Charlesem Smithem (drugi na liście płac z $2,5 miliona za sezon) oraz Anthony Masonem ($1,1 miliona za sezon). Ponadto podpisano kontrakt z kolejnym 'umięśnionym przepychaczem podkoszowym'- Anthony Bonnerem. Pod nieobecność Michaela Jordana w lidze, to Knicks stali się głównymi kandydatami do tytułu. W trakcie tego sezonu ostateczna formę przybrał wizerunek Knicks, których postrzegano jako zatwardziałych zawodników mających więcej wspólnego z walkami ulicznymi niż z koszykówką. Nowojorczycy odróżniali się od reszty ligii i chełpili się swoją zepsutą renomą. Sports Illustrated umieścił Knicks '94 na 7 miejscu wśród najbardziej znienawidzonych drużyn w historii sportu (druga drużyna koszykówki, za Bad Boys z Detroit). Jeśli Knicks '94 kojarzą wam się tylko z dobrą defensywą, to pewnie za dużo nasłuchaliście się Włodka Szaranowicza. Knicks '94 byli 'bandą skur...synów', których zachowanie nie wiele różniło się od ruchów łokcia World Peace'a z ubiegłego sezonu. Jeśli uważacie, że Starks był przede wszystkim walecznym chłopakiem, to mam nadzieje że porównanie go do 'Dennisa Rodmana grającego na pozycji obrońcy' przybliży jego charakterystykę. Starks, po kolejnym niesportowym faulu na Pippenie, powiedział: 'Specjalnie go przewróciłem, aby zatrzymać fastbreak i nie pozwolić na stratę dwóch punktów. Nie chciałem nikogo skrzywdzić, ale chciałem zwyciężyć i zrobię wszystko aby tego dokonać. Przecież kiedy jesteś na wojnie, nie płaczesz gdy druga strona gra niefair?'. To Pat Riley uczynił bycie zawodnikiem Knicsk stanem umysłu i nadał charakter temu zespołowi. 

       Knicks pomimo odniesienia 57 zwycięstw w sezonie regularnym mieli spore powody do obaw. Po pierwsze spełniły się najgorsze oczekiwania związane ze stanem zdrowia Doca Riversa, który z powodu kontuzji opuścił drugą część sezonu. Dave Checketts chcąc uzupełnić pozycję rozgrywającego ściągnął do Nowego Jorku doświadczonego Dereka Harpera z Dallas Mavericks (w druga stronę powędrował Tony Campbell i pierwszo-rundowy pick z 1997, który później został zamieniony na Johna Thomasa). Jednak to Isiah Thomas był graczem, którego starali się nieskutecznie pozyskać Knicks. 

      Drugim powodem była przegrana na własnym parkiecie z Houston Rockets w sezonie regularnym, która w pewien sposób wytworzyła psychiczną przewagę u graczy z Teksasu. Ponadto Ewing (12 punktów i 8 zbiórek) zaprezentował się słabo na tle lidera Rockets, Hakeema Olajuwona (37 punktów i 12 zbiórek). 

       New Jersey Nets byli pierwszym przeciwnikiem Knicks w PO, których Nowojorczycy pokonali 3-1. Następnie w dość kontrowersyjnych okolicznościach i charakterytycznej dla siebie grze wygrali z Bulls 4-3. Ostatnim przeciwnikiem w drodze do finału była Indiana Pacers. Po brudnej walce i określanej mianem 'ciężkiej do oglądania koszykówki' Knicks pokonali Pacers 4-3. Po dwóch siedmiomeczowych rywalizacjach Knicks przystępowali zmęczeni do finałów z Houston, dodatkowo w finałach Riley skrócił rotacje do zaledwie sześciu zawodników. Przy stanie 3-2 dla Nowego Jorku wydawało się że team Pata Riley'a ma mistrzostwo w zasięgu ręki. Jednak nie pozwoliła na to dłoń Olajuwona, który zablokował prawdopodobnie zwycięski rzut Starksa w meczu numer 6 i zarazem utwierdził swoją pozycję jako najlepszego centra w lidze.

       Przed kolejnym sezonem Knicks wybrali w drafcie mającego problemy z sercem Monty Williamsa i Charlie Warda. Drużynę natomiast opuścił Rolando Blackman. Do składu Knicks w wymianie za drugo-rundowe picki dołączył Doug Christie, który z powodu kontuzji rozegrał zaledwie 12 meczy. Knicks nie zmienili swojego stylu gry, jednak po porażce w ubiegłorocznych finałach to już nie była ta sama drużyna. Ich wola walki ulotniła się, a metody Riley'a nie budziły już takiego zaufania wśród zawodników. W teamie pojawiła się zazdrość, zanikła gra zespołowa, a chemia w drużynie uległa kompletnemu rozkładowi. Knicks odbierano szanse na mistrzostwo z też powodu starzejącego się trzonu zespołu (Harper 33, Ewing 32, Oakley 31). 

       Ostatecznie Knicks zakończyli sezon regularny niespodziewanie dobrze z bilansem 55-27. Jednak, po wygranej 3-1 z Cleveland Cavaliers w pierwszej rundzie Play Offs, ulegli Indianie Pacers w siedmiu meczach półfinału konferencji. Nie był to ostatni rok kontraktu Pata Riley'a, jednak ten wcześniej zażądał podwyżki oraz chciał się stać częściowym właścicielem drużyny. Na co menedżment Knicks nie mógł przystać. Riley, mając jeszcze ważny kontrakt przez rok, przeniósł się do Miami, gdzi spełniono jego oczekiwania. Knicks rozpoczeli poszukiwania nowego trenera, a zmiany w zespole były konieczne.

W następnej części 'Czas Van Gundy'ego' 

czwartek, 12 lipca 2012

Knicks po 'europejsku'

35-letni Prigioni będzie trzecim rozgrywającym Knicks

       New York Knicks, między innymi z przyczyn mocno ograniczonego salary cap, ponownie zasilają swój skład graczami, którzy w poprzednim sezonie reprezentowali kluby europejskie. Nowymi nabytkami drużyny z Nowego Jorku zostali Argentyńczyk Pablo Prigioni oraz pochodzący z Newark Chris Copeland. 


       Już od kilku dni Prigioni był wymieniany jako potencjalny cel transferowy włodarzy nowojorskiej drużyny. Glen Grunwald wyciągnął wnioski z poprzedniego sezonu i postawił na trzeciego rozgrywającego, który może dostarczyć solidnych minut dla Knicks. Nowojorczycy w ostatnich rogrywkach mieli spory problem z obsadzeniem tej pozycji. Od początku sezonu kontuzjowany był Baron Davis, a w roli 'jedynki' kompletnie nie sprawdził się Toney Douglas. Mike Bibby nie wydawał się mieć wystarczająco sił, aby grać w pełnym wymiarze czasowym. Dlatego też Knicks z konieczności dali szanse niedoświadczonemu Jeremy'emu Linowi. Lin choć zaskoczył wszystkich swoim potencjałem, to z czasem nabawił się urazu, który uniemożliwił mu powrót do końca sezonu. Zastępujący go Davis, podobnie jak wspomniany Bibby, nie miał wystarczająco sił aby grać 30 minut na mecz, a w trakcie Play Offs też doznał groźnej kontuzji. Grunwald aby nie dopuścić do podobnej sytuacji w przyszłym sezonie sięgnął po zawodników, którzy przez 48 minut meczu dostarczą gry na solidnym poziomie z pozycji rozgrywającego.


       George Bass, agent Prigioni'ego, poinformował, że od blisko pięciu lat Grunwald starał się pozyskać doświadczonego zawodnika. 35-letni Argentyńczyk swój ostatni sezon spędził w hiszpańskim Saski Baskonia, a wcześniej reprezentował barwy Realu Madryt. Jest typem zawodnika, który najpierw myśli o podaniu, a dopiero później o oddaniu rzutu. Doskonale wywiązuje się z zadań defensywnych i jest świetnym liderem, który wie jak pokierować grą zespołu. Prigioni, podobnie jak Kidd, będzie mógł wiele nauczyć młodego Lina. Mike Woodson przyznaje, aby zwiększyć minuty gry Argentyńczyka będzie się decydował na jednoczesną grę Kiddem i Linem. Natomiast Prigioni nie widzi problemu w pełnieniu roli trzeciego rozgrywającego stwierdzając, że sezon ma 82 mecze, a on musi być gotowy do gry w każdym z nich. Najstarszy 'rookie' ligii dodał również, że gra w NBA jest jego marzeniem i nie zważa na niskie zarobki. Zawodnik prawdopodobnie otrzyma minimalny kontrakt debiutanta. 

       Prigioni w trakcie swojej kariery nie odniósł żadnej groźnej kontuzji, a w ostatnim sezonie średnio przebywał na parkiecie przez 27.7 minuty i notował 6.6 puktów oraz 3.9 asysty. Obecnie przygotowuje się w Wenezueli z kadrą Argentyny do występów w Londynie. Doświadczony rozgrywający był również członkiem olimpijskiej drużyny, która wraz z Manu Ginobilim i Luisem Scolą zdobyła brązowy medal w 2008. Ponadto 3 razy zostawał najlepszym rozgrywającym ligii hiszpańskiej (2006, 2007, 2009) i jeden raz był najlepiej podającym (2006) oraz przechwytującym (2003). Poniżej możecie obejrzeć popisy 'The Maestro':


Chris Copeland otrzymał szansę od Knicks. 

       Chris Copeland był natomiast najciekawiej zapowiadającym się członkiem drużyny na Summer League. 28-letni zawodnik, mierzący 6'8'', gra na pozycji silnego skrzydłowego. W poprzednim sezonie został wybranym MVP ligii belgijskiej, w której reprezentował barwy Generali Okapi Aalstar. W trakcie rozgrywek tej ligii zdobywał średnio 21.8 punktów i zbierał 5.5 piłek na mecz. Natomiast w Eurochallenge rzucał 20.1 punktów ze skutecznością 59.6%. Absolwent University of Colorado otrzyma niegwarantowany kontrakt i będzie miał szanse zaprezentować swoje umiejętności podczas obozu przygotowawczego. Poniżej znajdziecie skrót z meczu, w którym zdobył 45 punktów:


       Tymczasem Knicks oficjalnie ogłosili nabycie Jamesa White'a i przedłużenie kontraktu z J.R. Smithem. Natomiast oferta Jeremy'ego Lina nie została jeszcze wyrównana ponieważ Rockets nie zdąrzyli przygotować kontraktu. Mike Woodson zapewnił, że Lin zostanie w zespole na najbliższy sezon i Knicks dopełnią formalności, gdy to będzie już możliwe. Sam Lin rozwiał plotki, jakoby rzekomo czuł uraz do władz Knicks, że ci jako pierwsi nie zaproponowali mu kontraktu. 

       Marcus Camby oficjalnie przyznał, że jednym z czynników wyboru Knicks była historia rywalizacji Nowojorczyków z Miami. Podczas wywiadu dla ESPN powiedział, że "Szczerze, zawsze byłem dumny z tego, że reprezentowałem Knicks. Pamiętam wszystkie te ostre potyczki z Heat i zaciekłą rywalizację z przeszłości. Dlatego nie mogłem wyobrazić siebie jako członka tej drużyny [Miami]", Camby kontynuuje "Szczególnie wracając tutaj... do Garden. Nie chciałem odgrywać roli złego bohatera. Uważam, że jest to świetna dla mnie sytuacja... wszystko zatoczyło pełne koło". Marcus pomimo tego, że przez więkoszość kariery występował w wyjściowym składzie to nie ma nic przeciwko pełnieniu obowiązków zawodnika wspierającego Chandlera lub Stoudemire'a. Sam Chandler, podobnie jak Melo, nie krył zadowolenia z nowych nabytków drużyny oraz z przedłużenia kontraktów dotychczasowych zawodników. Chandler powiedział, że Camby może stać się jego świetnym uzupełnieniem, gdyż jest lepszym blokującym i częściej skacze do rzutów. Chętnie też podzieli się z nim minutami, ale jak sam przyznaje nie widzi problemu we wspólnym pojawianiu się na parkiecie w celu polepszenia defensywy Knicks. New York NOLAYUPS?

       Natomiast Melo wystawił najlepszą z możliwych ocen menedżmentowi Knicks za tegoroczne posunięcią na rynku transferowym. Anthony podczas obozu przygotowawczego USA w Las Vegas zaintrygował dziennikarzy stwierdzeniem, że w przeciągu dwóch lat zobaczymy Chrisa Paula w Nowym Jorku. Oprócz roli rekrutującego, Carmelo czasami bawił sie w trenera rzutu i dawał lekcje Blake'owi Griffinowi:


       Bryan Colangelo, generalny menedżer Raptors, stwierdził że Nowojorczycy rozważają wyrównanie oferty dla Landry Fieldsa. Osobiście, mam nadzieje że władze Knicks nie popełnią tego błędu i nie przepłacą Landry'ego. Oszczędzi nam to nie tylko pieniędzy, ale również przykrych momentów sprezentowanych przez wymagającą widownie w MSG. Fields był ulubieńcem publiczności w pierwszym roku gry, jednak z $20sto milionowym kontraktem oczekiwania wobec jego gry wzrosną, a nierówna forma może stać się bardziej dokuczliwa. Na rynku wolnych agentów jest kilku graczy, którzy prezentują zbliżony poziom gry i mogą być zainteresowani minimalnym kontraktem. Jak donoszą źródła Jareda Zwerlinga, z ESPN New York, Knicks mieli się ostatnio kontaktować z niezastrzeżonymi wolnymi agentami- Marquisem Danielsem, Keyonem Doolingiem, Jonny Flynnem, Willie Greenem, Jannero Pargo oraz Delonte Weste'm. W kręgu zainteresowań jest również Maurice Evans, który doskonale się zna z trenerem Woodsonem jeszcze z czasów gry w Atlancie. Evans jednak może być kuszony pozostaniem w swojej dotychczasowej drużynie Washington Wizards.

Dla wszystkich zainteresowanych najnowszymi doniesieniami o Knicks proponuje śledzenie mojego konta na Twiterze- @kamnovak

wtorek, 10 lipca 2012

Once a Knick, always a Knick!

Marcus Camby, po latach gry w różnych drużynach NBA, wrócił tam gdzie jego miejsce.

       W coraz bardziej wyrazistych barwach rysuje nam się skład Knicks na przyszły sezon. Wczorajszej nocy do drużyny z Nowego Jorku dołączył Marcus Camby, natomiast chęć pozostania w Knicks wyrazili Steve Novak i J.R. Smith.

       Steve Novak został najskuteczniejszym strzelcem za 3 punkty w NBA w trakcie sezonu regularnego (47.2 % trafionych rzutów). Sezon regularny w jego przypadku jest kluczowym zwrotem, ponieważ w pięcio-meczowej serii z Miami Heat oddał zaledwie 7 rzutów za 3 punkty, z czego trafił 4. Knicks oczekiwali od niego w tej rywalizacji o wiele większego wkładu w grę drużyny. Novak jest typowym spot-up shooter'em i miał najwyższy procent asystowanych rzutów w zeszłym sezonie w całej NBA- 95.7%. 'Novakaine' swoje umiejętności strzelca wyborowego zaprezentował w okresie 'Linsanity', którego był drugoplanową postacią. Lin na parkiecie wykazał się świetną zdolnością dostrzegania ustawionego w gotowości do oddania rzutu Novaka. Dlatego też wraz z powrotem Jeremy'ego po kontuzji ich współpraca może rozkwitnąć na nowo. Novak za 4 lata gry otrzyma $15 milionów w kontrakcie, który nie zawiera opcji dla żadnej ze stron. Ta suma może wydawać się za wysoką dla gracza, który często gubi się w defensywie i zdecydowanie za mało zbiera jak na skrzydłowego (w kategorii 'per 36' Novak miał zaledwie 3.9 zbiórki w zeszłym sezonie). Jednak musimy pamiętać, że to obecnie prawdopodobnie najlepszy strzelec w NBA i gdyby nie uzyskane drogą sądową 'Early-Bird Rights' nie mielibyśmy okazji ponownie oglądać jego popisów strzeleckich w niebiesko-pomarańczowych barwach, a ja już nigdy nie usłyszałbym od fanów w MSG 'We Want Novak!!!'.

       Novakowi, w trakcie absencji Lina, świetnie układała się współpraca z J.R. Smithem, który wczoraj zdecydował się przedłużyć kontrak z MSG na kolejne dwa lata. J.R. w pierwszym sezonie gry ma zarobić $2.8 miliona, natomiast drugii rok kontraktu zawiera opcję dla zawodnika, a więc Smith może liczyć na wzrost wartości swoich usług. Jest to dobra opcja dla obu ze stron. Wszystko wskazuje na to, że Smith jako startujący rzucający obrońca będzie miał więcej czasu do zaprezentowania swoich umiejętności. Natomiast Knicks mogą liczyć na to, że walczący o lepsze pieniądze zawodnik będzie dawał z siebie wszystko w przyszłym sezonie. W poprzednich rogrywkach wchodząc z ławki J.R. rzucał 12.4 punktów oraz zbierał 3.9 piłek z tablicy na mecz. Smith ogłosił ze swojego konta na twiterze chęć założenia koszulki z numerem 23, czy Marcus Camby nie będzie miał nic przeciwko temu?

       Kiedy dwa wyżej wymienione ruchy były do przewidzenia ze strony władz Nowojorczyków- to najwięcej radości fanom Knicks sprawiła wiadomość o decyzji Marcusa Camby'ego, który przez swoje konto na twiterze krótko poinformował 'NY'. Camby w weekend spotkał się z wysłannikami drużyny z Nowego Jorku, wsród których były dobrze znane mu osoby- Glen Grunwald i Allan Houston. Pierwszy z wymienionych zasiadał w zarządzie Toronto Raptors w 1996, a więc w okresie wyboru Camby'ego z drugim numerem draftu. Jak donoszą źródła to obecność i argumenty Grunwalda przeważyły w podjęciu decyzji na korzyść Knicks. Natomiast znajomość z Houstonem, który obecnie jest asystentem Grunwalda, sprowadza się do czasów wspólnej gry dla Knicks. Wcześniej Marcus anuolował swoje spotkanie z Heat i ponoć jako były gracz NYK nie wyobrażał sobie rywalizacji przeciwko Knicks w barwach Miami. 

       Po raz pierwszy Camby został graczem Nowego Jorku w 1998 roku. Knicks pozyskali go w wymianie z Raptors. Do Toronto w zamian za usługi wtedy obiecującego podkoszowego powędrowali Charles Oakley, Sean Marks oraz gotówka. Marcus już pierwszym sezonie gry przekonał do siebie publiczność z Garden, kiedy to pod nieobecność kontuzjowanego Ewinga stał istotnym elementem drużyny walczącej w finałach w 1999 roku. Z czasem pojawiły sie również opinie, że gdyby nie kontuzja Ewinga i bardziej ograniczona rola Camby'ego to Knicks nie zaszliby tak daleko we wspomnianym sezonie (w 20 meczach PO zanotował statystyki na poziomie 10.4 PPG i 7.7 RBG). W następnych dwóch sezonach Marcusa dręczyły urazy kolana, przez co w sumie opuścił około czterdziestu spotkań. Menedżment Knicks chcąc unkinąć ryzyka kontraktowania kontuzjogennego gracza dokonał jednego z najgorszych transferów ubiegłej dekady- w zamian za Antonio McDyessa, Franka Williamsa i drugo-rundowy wybór w drafcie (którym okazał się być Maciej Lampe) do Denver powędrował Marcus Camby, Nene Hilario i Mark Jackson. W następnych latach kariery kontuzje nie doskwierały Camby'emu, jak początkowo sie obawiano, a on sam stał się jednym z najlepszych defensorów w lidze (Defensive Player Of The Year 2007). Od tamtego czasu Knicks wielokrotnie starali się sciągnąć Marcusa z powrotem do Nowego Jorku. W ciągu dotychczasowej kariery notował statystyki na poziomie ponad 11 punktów i zbiórek na mecz. Pomimo tego, że w marcu skończył 38 lat, w ostatnim sezonie jeszcze jako zawodnik Portland w kategorii per 36 zbierał 14.3 piłek na mecz, co jest jego najlepszym osiągnięciem w karierze.  Tyson Chandler przyznał, zaraz po ogłoszeniu decyzji, że pierwszy raz od pięciu lat będzie mógł liczyć na zmiennika z prawdziwego zdarzenia. 

       Pojawienie się Camby'ego w Nowym Jorku sprawia, że Knicks będą mieli jeden z najlepszych defensywnych duetów podkoszowych w przyszłym sezonie. Posiadanie w swoim składzie Tysona i Marcusa może okazać się znamienne w ograniczeniu Dwighta Howarda, który juz w poprzednich rozgrywkach miał spore problemy w pojednykach z Chandlerem. Jedną z głównych przyczyn porażki Knicks z Heat w Play Offs była słaba walka na deskach, Camby jest specjalistą w tej kategorii (9 RPG w poprzednim sezonie). Trzeba też pamiętać o problemach Miami z pozycją centra, która jest jedną z niewielu słabych stron drużyny z Florydy. Camby stawiając na Knicks, nie tylko umocnił tę pozycję w zespole, ale również pozostawił Heat ze swoim problemem. To tak jakby podczas fastbreaku zablokował Mario Chalmersa, a Knicks w odpowiedzi trafili za 3- krótko mówiąc '5 points turnaround baby!'. 

       Camby zostanie pozyskany na zasadzie 'sign and trade', w której to do Houston zostaną wysłani Toney Douglas (również gotówka pokrywająca część jego kontraktu), Jerome Jordan, Josh Harrellson oraz drugo-rundowe wybory z draftu 2013 i 2014. Oznacza to, że Knicks przystąpią do Summer League w bardzo okrojonym składzie. Camby podpisze trzy-letni kontrakt opiewający na sumę $13.2 miliona, z czego ostatni rok umowy nie jest gwarantowanym. Grunwald poprzez dokonanie tego ruchu pokazał, że już w tym sezonie liczy na mocne uderzenie ze strony Knicks z obecnym rdzeniem drużyny. Camby będzie kolejnym weteranem obok Kidda, który swoim doświadczeniem może pozytywnie wpłynąć na liderów zespołu i pozostałych zawodników. Ponadto Marcus powinien się dobrze wpisać w defensywna strategię Mike'a Woodsona, który poprzez silnie obsadzoną pozycję podkoszowego i twardą obronę będzie chcial zdetronizować bardziej utalentowane Miami. Życzyłbym sobie, aby to były podobne pojedynki do tych z początku lat 90tych, w których to Nowojorczycy twardo walczyli z Chicago Bulls.

piątek, 6 lipca 2012

Grunwald kompletuje mistrzowski skład

Wszystko wskazuje na to, że Jeremy Lin i Jason Kidd zagrają razem dla Nowego Jorku

               Glen Grunwald w grudniu zeszłego roku sprowadził do Nowego Jorku Tysona Chandlera. Wczoraj dość niespodziewanie propozycje kontraktu przyjął były kolega z drużyny Tysona- Jason Kidd. Najwidoczniej GM Knicks wziął sobie głęboko do serca cel zdobycia trofeum Larry'ego O'Briena i dosłownie rozpoczął kompletowanie mistrzowskiego składu ściągając graczy Mavericks z 2011 roku. Jak wiadomo sprawdzone receptury działają najlepiej. Czyżby następnym krokiem była wymiana Stoudemire za Nowitzki'ego? A tak na całkiem poważnie, to Kidd też ma to coś, co ma White, a czego nie ma Nash.

Jason Kidd bezsprzecznie nie jest już tym samym graczem, który wespół z Dirkiem i Tysonem wywalczył zwycięstwo w ostatnim meczu sezonu 2010/11. Nawet wtedy najlepszy okres gry miał już dawno za sobą. W przeciwieństwie do Nash'a, upływające lata odbiły się na grze Jasona. Ponadto Kidd jest starszy od przyszłego gracza Lakers o rok i rozegrał dwa sezony więcej w NBA. W wieku 39 lat stanie się drugim najstarszym zawodnikiem Knicks w historii, a w ostatnim roku kontraktu wyprzedzi w tej kategorii Herba Williamsa. Pomimo tego, że już nie potrafi tak znacząco wpłynąć swoją grą na przebieg spotkania i odmienić losu meczu to wciąż ma wiele do zaoferowania. Jego doświadczenie i ogranie czynią go doskonałym mentorem boiskowym dla Jeremy'ego. Lin może się wiele nauczyć od niego o grze na pozycji 1. Po Steve Nashu nie widzę lepszego kandydata do tej roli. Jak wiemy Lin to przyszłościowy gracz, a żeby czerpać korzyści z inwestycji to trzeba o nią dbać. 

Kidd jest znany ze świetnej obrony, choć brakuje mu teraz szybkości i łatwiej go mijać w sytuacjach jeden na jeden, to wciąż sprawdza się w roli 'generała parkietu'. Może być dla backcourtu Knicks tym, czym dla frontcourtu jest Chandler. Ponadto obaj panowie doskonale się znają i ich świetna wzajemna komunikacja oraz umiejętności dyrygowania zespołem mogą wypełnić luki defensywne wynikające z zaniechań Melo, STATa czy Smitha.

 Kidd jest graczem z charakterem, który wie jak ustawić drużynę. To on będzie rozdzielał piłkę na parkiecie przy okazji niwelując egoistyczne zapędy Anthony'ego i Smitha. Jason powinien się sprawdzić w half-court offense Mike'a Woodsona i nie mieć problemów z częstymi izolacjami Anthony'ego- w końcu lata gry z Dirkiem robią swoje. Perspektywa sprowadzenia Feltona do Knicks wiązałaby ze sobą ryzyko pojawienia się konfliktu w zespole. Wiemy, że Raymond w poprzednich drużynach skarżył się na brak gry w pierwszej piątce i często lubił stawać się 'najważniejszym graczem na parkiecie'. Kidd na tym etapie kariery nie będzie żądał długiego czasu gry i raczej pogodzi się z rolą tego drugiego. Chociaż może się okazać, podobnie jak w przypadku Barona Davisa, że Knicks z konieczności przydzielą mu większy udział minutowy. W przeciwieństwie do Davisa, Kidd nie jest zawodnikiem, który szuka najpierw rzutu czy drogi do kosza (szczególnie na tym etapie kariery). Nowojorczycy potrzebowali takiego gracza, typowego rozgrywającego potrafiącego przetrzymać piłkę i 'obsłużyć' kolegów z drużyny. Kidd to już nie ta sama klasa co Steve Nash, ale też inwestycja o blisko 20 milionów tańsza, która za trzy lata w tym okresie roku może odegrać znaczącą rolę. I jakby nie patrzeć Iman Shumpert po powrocie z kontuzji będzie mógł dalej prezentować swoje umiejętności defesywne pod dachem Madison Square Garden, a gra z J-Kiddem może znakomicie wpłynąć także na jego rozwój. 

Nieprzypadkowo pisałem o Jeremy Linie jak o pewnym członku składu Knicks na przyły sezon. Jestem święcie przekonany, jak zapewne większość z was, że Knicks wyrównają czteroletnią ofertę kontraktu złożoną przez Rockets. Houston 'nie wyśrubowało' zbytnio umowy i nawet powalczyło o opcję drużyny w ostatnim roku, co oznacza że Knicks (na 99.9% oni) będą mogli zrezygnować z usług zawodnika, jeśli ten nie spełni oczekiwań. Pojawiają się jednak głosy, że $28 milionów to za dużo jak na umiejętności prezentowane przez Jeremy'ego. Nie lubię patrzeć na sport z marketingowego punktu widzenia, ale drużyna zatrudniająca Lina zarobi kilkakrtonie na jego kontrakcie. Jest niewielu graczy w lidze, które swoją osobą, a nie samą grą, są w stanie zwrócić wartość zarobionych pieniędzy. Osobiście współczuje Jeremy'emu z tego powodu jako zawodowemu koszykarzowi, ponieważ nigdy nie będzie się oceniać jego gry z czysto sportowej perspektywy. Jego wartość marketingowa będzie odbijać swoje piętno na nim jako sportowcu. Podobnie jak jarzmo 'Linsanity', które stało się miara jego gry i już do końca jego kariery będzie wisieć nad nim jak widmo. 

Wszystko wskazuje też, że J.R. Smith przyjmie propozycje podwyższonego o 20% kontraktu. Jest również szansa, że kasa Jamesa Dolana zasili dodatkowo rodzinę Smitha, gdyż jego młodszy brat będzie reprezentował barwy Knicks w lidze letniej w Las Vegas. Nowojorczycy z racji dołączenia Kidda przez sign-and-trade mają jeszcze w swojej puli Mid-Level Exception o wysokośći $3 milionów. Jak donosi Marc Berman z New York Post, Knicks będą chcieli wykorzystać tę sumę na podpisanie O.J. Mayo lub Marcusa Camby'ego, ale to mało prawdopodobne. Ponadto w kręgu zainteresowań wciąż pozostaje rozgrywający z ligii hiszpańskiej Pablo Prigioni.

Poza wyrównaniem oferty dla Lina i 'nie wyrównaniem' dla Fieldsa, tak naprawdę ciężko przewidzieć następny krok Knicks na rynku wolnych agentów. Przecież jeszcze wczoraj przedpołudniem było pewne, że Jason Kidd będzie chciał zakończyć swoją karierę w Dallas.