sobota, 14 lipca 2012

'Czasy Riley'a', czyli 'Moneyball, a sprawa Knicks cz. II'

Pat Riley z graczami Knicks w trakcie finałów z 1994 roku

       Wybór Patricka Ewinga w Drafcie '85 miał uczynić z New York Knicks jedną z najpotężniejszych drużyn nie tylko lat 80tych i 90tych, ale w całej historii NBA. Brak stabilności organizacji, ciągłe zmiany trenerów, często kwestionowane cechy przywódcze Ewinga oraz nietrafne transakcje stały się głównymi przyczynami niespełnienia tych oczekiwań. Nowojorczykom była potrzebna osoba z ogromnym autorytetem, ktoś kto mógłby zmienić ówczesne oblicze nieco zagubionej organizacji. Nowym wybwacą Knicks miał się okazać najbardziej utytułowany trener lat 80tych- Pat Riley. Zanim przejdę do analizy 'Czasów Riley'a' chciałbym jeszcze wrócić wstecz do poprzedzającej jego przyjście dekady, aby rozliczyć menedżment Knicks za błędy popełnione w ruchach transferowych tamtego okresu.

       Przez ostatni tydzień na Dishin' and Swishin' mogliście oddać głos na najgorsze posunięcie kadrowe dokonane przez władze Knicks na przestrzeni lat 80-tych. Do czterech niechlubnych transakcji zaliczyłem: brak przedłużenia umowy Bernarda Kinga; wymiana picku Marka Jacksona za pick Scottie Pippena, wymiana Roda Stricklanda za Maurice'a Cheeksa oraz oddanie pierwszorundowego picku z 1987 roku do Chicago za Jawanna Oldhama. Natomiast przez pomyłkę nie uwzględniłem dość istotnego ruchu jakim był wybór Kenny'ego Walkera z numerem 5 draftu '87. Za najgorszą decyzję zarządu Knicks w latach 80tych z 57% głosów została wybrana wymiana picku Scottie Pippena za Geralda Hendersona i pick Marka Jacksona. Z perspektywy czasu jest to zdecydowanie najgorsza z przedstawionych wymian. Jednak tak jak wspominałem w 'Moneyball, a sprawa Knicks' wybór Marka Jacksona był postrzegany jako konieczność. Gdyby Knicks nawet zachowali wybór numer 5 to prawdopodbnie wybraliby i tak Jacksona, który jakby nie patrzeć otrzymał nagrodę debiutanta roku. Poza tym nigdy nie wiadomo jak rozwinełaby się kariera Scottie Pippena, gdyby jego gra nie miała możliwości dojrzewania u boku takiego gracza jak Michael Jordan (zresztą to idzie w dwie strony, bo obaj gracze byli dla siebie praktycznie idealnym uzupełnieniem). Jednak pozwolę sobie popuścić wodzę fantazji i złożyć skład Knicks wyłącznie z najlepszych możliwych wyborów w drafcie i bez pozbywania się wartościowych picków. Do czego oczywiście nie mogłoby dojść, chyba że twoją drużyną są San Antonio Spurs, a trenerem Greg Popovich.

       Knicks weszli w lata 90te mając w pierwszej piątce takich zawodników jak Mark Jackson, Johnny Newman, Gerald Wilkins, Charles Oakley i Patrick Ewing. Natomiast do głównych rezerwowych należeli wtedy Kiki Vandeweghe, Kenny 'Sky' Walker, Maurice Cheeks, Rod Strickland, Trent Tucker i Eddie Lee Wilkins. Taki skład drużyny to oczywiście konsekwencja dokonywanych transakcji i wyborów w drafcie, które nie zawsze są słuszne. Jak najbardziej wybór Patricka Ewinga z numerem 1 draftu 1985 był najlepszym z możliwych i tak naprawdę nie ma tutaj sensu zastanawianie się nad Karlem Malone. Równie słuszny był wybór Geralda Wilkinsa, który z 47 numerem należał do 'przechwytów' tamtego draftu. Knicks wcześniej wytransferowali do Indiany pick 27, który mogli zamienić na jednego z najbardziej przepłaconych graczy początku lat 90tych Johna 'Hot Roda' Williamsa lub Tyrona Corbina. Do grona zawodników z klasy 1986, którzy zdecydowanie byli lepsi od Kenny Walkera należeli Ron Harper, Mark Price, Dennis Rodman i Jeff Hornacek. Poza tym, nijaki Michael Jackson został wybrany z numerem 47 przed Drażenem Petrovicem. Słynny rok 1987 to wybory Knicks z numerami 5 (dostępni Scottie Pippen, Kevin Johnson, Kenny Smith) i 8 (Derrick McKey, Horace Grant, Reggie Miller, Tyrone Bogues, Mark Jackson). W 1988 roku Knicks z numerem 19 dokonali najlepszego z możliwych wyborów, którym okazał się być Rod Strickland. Natomiast jak go spożytkowali to już inna sprawa. W tamtym drafcie Nowojorczycy mieli również prawa do numeru 37 i zaprzepaścili pozyskanie takich graczy jak Vernon Maxwell, Anthony Mason (zrehabilitowali się z czasem) i Steve Kerr. Następny draft to oddany 22-gi wybór za Kiki Vandeweghe oraz zmarnowana okazja do zatrudnienia Vlade Divaca, Clifforda Robinsona czy Douga Westa. W 1990 roku Jerrod Mustaf, z 17stką, wpisał się w łaski zarządu Knicks, pomimo tego że dostępni byli Dee Brown, Jayson Williams, Elden Campbell czy odelgłe picki Antonio Davisa i Cedrica Ceballosa. 

       Teraz załóżmy, że Greg Popovich urodził sie 15 lat wcześniej i podjął pracę w Knicks, przy czym trochę nagiął potrzeby kadrowe. Jako osoba decyzyjna zapewne skompletowałby z wyżej wymienionych możliwości następującą pierwszą piątkę Knicks: Mark Price, Reggie Miller, Scottie Pippen, Charles Oakley, Patrick Ewing. Natomiast na ławce rezerwowych zasiadaliby: Rod Strickland (z czasem i tak byłby niezadowolony z roli rezerwowego), Bernard King (Pop zdecydowanie przedłużyłby z nim kontakt), John 'Hot Rod' Williams, Drazen Petrovic (nie dołączyłby od razu do drużyny), Anthony Mason, Vlade Divac, Gerald Wilkins i Dee Brown. Oczywiście drużyna z takim potencjałem nie przetrwałaby długo, ale wystarczyłoby dokonać choć połowę właściwych ruchów i szansa na końcowy sukces na pewno byłaby większa. Niestety loteria to nie tylko losowanie numerów wyboru w drafcie, ale często też dokonywane w nim wybory. 

      Nie możemy zapominać o właściwych decyzjach Knicks, takich jak wymiana 'Raya' Richardsona za Kinga, pozyskanie picku Geralda Wilkinsa, pozyskanie wyboru numer 8 z draftu 1987, wymiana Billa Cartwrighta i picku Willa Perdue za Charlesa Oakley'a i pick Roda Stricklanda. Poza tym gdyby nie takie decyzje zarządu, to John Starks prawdopodobnie nigdy nie miałby okazji do zaprezentowania swoich umiejętności w koszulce Knicks i przez co nie poznalibyśmy jednego z najlepszych obrońców na Jordanie. Ponadto nie usłyszelibyśmy nigdy o 'Twardych' Knicks z pierwszej połowy lat 90-tych i osławionym 'Czasie Riley'a'. 

Riley w środku

STRACONY SEZON

       Sezon 1990/91 dla Knicks był swego rodzaju okresem przejściowym. Z końcem sezonu upływały umowy ówczesnego generalnego menedżera Ala Bianchi oraz trenera Stu Jacksona. Po dotkliwej porażce w drugiej rundzie Play Offs 4:1 z Detroit Pistons było jasne, że w takim składzie Knicks zbyt wiele nie osiągną. Knicks na papierze wyglądali gorzej niż dwa lata temu. Nietrafiona wymiana z udziałem Maurice'a Cheeksa i Roda Stricklanda- mająca usprawnić styl gry- tak naprawdę pozbawiła perspektyw na najlbliższe lata. W dodatku Bianchi nie zdecydował się na zatrzymanie w składzie niezastrzeżonego agenta Johhny Newmana, który podpisał kontrakt z Charlotte Hornets. Nowojorczycy mieli 'zapchane' salary cap i ograniczone możliwości transferowe. Wygórowany kontrakt Marka Jacksona ($1,8 miliona, drugii na liście płac w zespole) był praktycznie 'nie do opchnięcia', a podstarzali Vandeweghe i Cheeks stracili swoją wartość na rynku. Dlatego menedżment zdecydował dać szansę Gregowi Grantowi i Johnowi Starksowi, który jeszcze całkiem niedawno pakował zakupy w jednym z supermarketów w Tulsie. Obaj gracze zaprezentowali się z dobrej strony w trakcie okresu przygotowawczego i zostali z drużyną na nadchodzący sezon. Do pracy nad swoją kondycja wziął się również Mark Jackson, któy w trakcie poprzednich PO stracił miejsce w pierwszej piątce na rzecz Maurice'a Cheeksa i z powodu słabej formy wiele razy został 'wybuczany' przez fanów w Garden. Knicks po pierwszych 15 meczach sezonu wygrali zaledwie 7 z nich. Po zwycięstwie nad Charlotte Hornets 113:96, niespodziewanie z funkcji trenera został zwolniony Stu Jackson. Prasa dopatrywała przyczyn tej decyzji zarządu w kończącym się kontrakcie Bianchi'ego, którego ruchy z czasem zaczeły przypominać miotającą się w sieci rybę. Miejsce Jacksona zajął bardziej doświadczony John MacLeod, którego Bianchi znał jeszcze z okresów wspólnej pracy w Phoenix. Na szczęście MacLeod nie zmienił asytentów po Jacksonie i na ławce treneskiej pomagali mu Paul Silas i Jeff Van Gundy. Pomimo przyjścia MacLeoda, Knicks wciąż grali bez zaangażowania, a chemia w zespole pozostawiała wiele do życzenia. Potrzebne były natychmiastowe zmiany kadrowe, a wśród wymienianych potencjalnych wzmocnień można było usłyszeć rodowitego Nowojorczyka Chrisa Mullina, Danny'ego Manninga i Tony Campbella. Niestety Bianchi miał związane ręce- przez co między innymi starał się pozbyć niewygodnego kontraktu Jacksona. Nie spodobało się to młodemu rozgrywającemu, który w wyniku wyrażenia swojej frustracji został zawieszony przez klub na kilka dni. Sytuacja stawała się coraz gorsza, a Knicks pod wodzą MacLeoda osiągneli jeszcze gorszy rezultat (32-35) od tego gdy przy sterach był Stu Jackson. W Play Offs łatwo dali się pokonać Chicago Bulls 3-0. Zgodnie z przewidywaniami z funkcją głównego menedżera pożegnał się Al Bianchi, a w maju 1991 z pozycji trenera zrezygnował John MacLeod. Tymczasem w świecie NBA coraz głośniej zaczęto mówić o powrocie Pata Riley'a do roli coacha.

NOWI BAD BOYS

       Dave Checketts, nowy prezydent organizacji, nie próżnował i jeszcze przed końcem maja dogadał sprawy kontraktowe Riley'a. Pat, aby zostać nowym trenerem Nowojorczyków musiał zrezygnować z pozycji komentatora stacji NBC, która dawała $400-sto tysięczny dochód rocznie. Nowy trener miał zarobić $6 milionów w ciągu 5 lat swojej pracy. Riley stał się jednym z najlepiej zarbiających szkoleniowców w NBA, a jego głównym zadaniem miała być zmiana kultury Knicks. 

       Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu Nowojorczyków czekał trudny orzech do zgryzienia, w postaci wygaszjącego kontraktu Ewinga, który chciał zrezygnować ze swojej opcji. Władzom Knicks poprzez sąd i zwiększenie wartości kontraktu udało się zatrzymać swojego lidera w składzie. Z 12 numerem w drafcie został wybrany obiecujący rozgrywający UNLV Rebels , Greg Anthony. W lipcu do drużyny dołączył też Anthony Mason. Knicks nie przedłużyli umowy z Kenny Walkerem, który później nieskutecznie próbował wrócić do teamu. Wśród największych potrzeb zespołu Riley wymienił pozyskanie zawodnika na pozycję niskiego skrzydłowego oraz rezerwowego centra. Pierwszego października doszło do wymiany, w której do Phoenix zostali oddani Jerrod Mustaf, Trent Tucker oraz drugo-rundowy pick z 1992, natomiast szeregii Knicks zaisilił skrzydłowy Xavier McDaniel. 'X-Man' słynął ze swojej siły i twardej gry oraz potrafił dostarczyć zespołowi solidną ilość punktów i zbiórek (przed przyjściem do Knicks notował 17 PPG i 6.9 RPG). W roli głównego rozgrywającego Riley widział Marka Jacksona, który ze swoimi kreatywnymi zdolnościami pasował do preferowanego, narzucającego tempo stylu. Trzecim rozgrywającym miał być Cheeks, jednak jeszcze przed rozpoczęciem sezonu został wytransferowany do Atlanta Hawks za rezerwowego centra Tima McCormicka i pierwszo-rundowy wybór w drafcie w 1995, którym okazał się być później Charlie Ward.

       Riley wiedział jak zmotywować swoich graczy. Pomimo niewielu ruchów transferowych, Knicks stali się kompletnie odmienioną drużyną. Nowojorczycy znacznie polepszyli się defensywie i tracili o trzy punkty mniej w porównaniu do poprzedniego sezonu. W doborze zawodników Pat zwracał uwagę na ich wojownicza mentalność, dlatego pod jego skrzydłami mieli okazję rozwinąć się dotąd nieznani Anthony Mason i John Starks. Choć Nowojorczykom nie można było odmówić waleczności to nowy trener Knicks wiedział też, że jego drużyna nie ma tyle talentu co największy rywal na drodze do tytułu Chicago Bulls. Dlatego też postawił na ostrą fizyczną grę, podobną do prezentowanej przez Detroit Pistons i trenera Daily. Jakby nie patrzeć ta strategia sprawdzała się już wcześniej w pojedynkach z Jordanem i jego Bulls. Knicks byli nazywani następnymi Bad Boys i wykreowali swoją nową drużynową tożsamość. Poniżej znajdziecie mecz przeciwko Chicago z sezonu regularnego. Proszę zwrócić uwagę na reakcję komentatora przy wejściu Masona oraz łokcie Ewinga w pierwszej kwarcie:


       Po udanym sezonie regularnym, zakończonym bilansem 51-31, w pierwszej rundzie Play Offs miało dojść do symbolicznego pojedynku pomiędzy nowymi, a starymi Bad Boys. Po zaciętej i brutalnej walce Knicks odnieśli sukces w 5-cio meczowym pojedynku z Pistons. Innymi statystykami, które miały znaczenie dla zawodników obu drużyn było 7-6 w faulach technicznych dla Detroit oraz 3-0 w 'flagrantach' dla Nowego Jorku. To był początek nowych, krwawych czasów Knicks. Isiah Thomas po pojedynku przyznał: 'Oni byli poprostu więksi i bardziej zbudowani od nas. Grali bardziej fizycznie niż my'. Sam Bill Laimbeer dodał 'Ta seria pokazała, że Knicks to wielce, gigantycznie, monstrualnie fizyczna drużyna'. Bohaterem serii okazał się być McDaniel, który w sezonie regularnym nie spełniał pokładanych w nim nadzieji (z Pistons notował 19.2 PPG, kiedy w RS zdobywal zaledwie 13.7 PPG). 

       Chicago Bulls miało być następnym rywalem w Play Offs. Zgodnie z oczekiwaniami, słabsi i mniej utalentowani Knicks, zastosowali twardą i często nieczystą formę walki. Riley wychodził z założenia, które stosował z okresu trenowania Lakers, że 'bez zbiórek, nie ma pierścieni' oraz 'bez ofensywnych zbiórek, nie ma ataku'. Dlatego najgorętszym miejscem na parkiecie była strefa podkoszowa, gdzie Anthony Mason z kolegami z drużyny nie szczędzili łokci. Po 4 meczach utrzymywał się remis, a Jordan przyznał że nie widzi różnicy pomiędzy grą Knicks, a Pistons sprzed dwóch lat. W pojedynku dochodziło do wielu nieczystych zagrań, między innymi brutalny faul Starksa na Pippenie w spotkaniu nr.6. Szczególnie takie zachowanie nie podobało się trenerowi Philowi Jacksonowi, który w wyniku swoich protestów został wyrzucony z meczu numer 4. Pomimo twardej gry i doprowadzenia do 7-mio meczowej rywalizacji to Bulls przeszli do następnego etapu rozgrywek. Jordan dał popis swoich umiejętności w ostatnim spotkaniu zdobywając 42 punkty. Knicks byli wtedy drużyną złożoną z praktycznie samych zadaniowców i jedynym zawodnikiem mogącym regularnie dostarczać punkty był Ewing. Było to zdecydowanie za mało w pojedynkach z takim przeciwnikiem jak Chicago Bulls. Riley zaraz po zakończeniu sezonu zaczął rozglądać się za wzmocnieniami. 

       W nadchodzącym sezonie Knicks chcieli dodać więcej arsenału w ofensywie. W dzień draftu postawili na wyborowego strzelca z dystansu Huberta Davisa oraz wymienili pierwszo-rundowy pick z 1995 roku za doświadczonego 'scorera' z Dallas Rolando Blackmana (19.6 PPG, .461 FG% sezon wcześniej). Blackman miał dostarczyć solidna ilość punktów spoza strefy podkoszowej. W między czasie z drużyną pożegnał się Kiki Vandeweghe oraz Gerald Wilkins, z którym nie przedłużono kontraktu. Do nastepnych ruchów transferowych doszło we wrześniu- za drugo-rundowy wybór w drafcie 1996 roku do klubu dołączył skrzydłowy Tony Campbell z Minnesoty (19.3 PPG, 4.2 RPG i .464 FG% sezon wcześniej). Knicks wzieli też udział w wymianie uwzględniającej trzy drużyny, w której (kosztem Marka Jacksona, pierwszo-rundowego wyboru z 1993 roku Geert Hammink oraz drugo-rundowego wyboru z draftu 1995) pozyskali Bo Kimble, Charlesa Smitha i Doca Riversa. Transakcja była dość kontrowersyjna, głównie ze względu na pozbycie się Marka Jacksona, który dopiero co rozegrał najlepszy sezon od czasu zdobycia nagrody debiutanta roku. Poza tym był graczem perspektywicznym, a Rivers najlepsze lata miał za sobą i dodatkowo w poprzednim sezonie opuścił ponad 20 spotkań z powodu kontuzji. Równie ryzykowane było zatrudnienie narzekającego na uwazy Smitha. Knicks jednak chcieli dodać więcej umiejętności strzeleckich pod koszem, po tym jak z zespołem pożegnał się Xavier McDaniel. Menedżment drużyny uzasadniał swoją decyzję przyczynami finansowymi. Kiedy jeszcze wybór Smitha nad McDanielem potwierdza takie uzasadnienie (McDaniel dostał od Celtics $1.9 miliona, a Smith zarobił w tamtym sezonie $1,2 miliona), to kontrakty Blackmana i Campbella budzą wiele wątpliwości (odpowiednio drugii i trzeci na liście płac z $1,5 i $1,4 miliona na sezon). Tymbardziej, że taktyka zespołu nie pozwalała w pełni wykorzystać ich umiejętności. Knicks nie zmienili swojego stylu ofensywy polegającego na ogromnej ilości podań do środka. Przez co taki gracz jak Blackman, korzystający z rzucania po zasłonach, był mało użyteczny. Jednowymiarowa gra w ofensywie była widziana jako największy mankament Knicks, który mógł nawiedzić ich w drodze po tytuł. W trakcie tego sezonu Patrick Ewing skończył 30 lat i był to jeden z ostatnich gwizdków do zdobycia mistrzostwa z nim w roli lidera zespołu.

       W trakcie okresu przygotowawczego Pat Riley narzucił wysoki reżim treningowy. Nieprzyzwyczajony do tego typu przygotowań Smith, nie radził sobie z wysokim tempem, mimo to Riley nie bał się porównać jego potencjału do poziomu prezentowanego przez Karla Malone. Po odejściu trzech podstawowych zawodników, drużyna w drugiej części sezonu zaczeła się zgrywać. Knicks znotowali znakomity sezon zasadniczy z 60-oma zwycięstwami (najlepszy bilans na wschodzie i drugii raz w historii drużyny 60 wygranych lub więcej). Ewing, Smith i Oakley tworzyli jeden z najlepszych frontcourtów w NBA. Nowojorczycy dalej słyneli w lidze ze swojej twardej i nieczystej gry, mówiono o nich że 'zbierają flagranty jak psy pchły' (słynna bójka w meczy z Phoenix: http://breadcity.org/2009/07/13/knicks-vs-suns-1993/ prawdziwa walka rozpoczyna się w 4 minucie filmu).

 Riley powstrzymuje Grega Anthony'ego podczas bójki w Phoenix.

W Play Offs, Knicks najpierw rozprawili się w pierwszej rundzie z Pacers (3-1), a później łatwo pokonali Charlotte Hornets (4-1). W finale konferencji przyszło im się zmierzyć z nikim innym jak z Chicago Bulls. Po dwóch meczach i słynnym 'The Dunk' Starksa, wydawało się , że Nowy Jork ma losy pojedynku w swoich rękach. Jednak po przeniesieniu rywalizacji do Chicago, sytuacja się diametralnie zmieniła i to Bulls zdobyli najpierw mistrzostwo konferencji wschodniej, a później całej NBA. Za jednego z głównych winowajców porażki uznano Charlesa Smitha, który dał się stłamsić w pojedynku z grającym na jego pozycji Pippenem.

TEN SEZON MIAŁ NALEŻEĆ DO KNICKS

       W okresie międzysezonowym przedłużono umowy między innymi z Charlesem Smithem (drugi na liście płac z $2,5 miliona za sezon) oraz Anthony Masonem ($1,1 miliona za sezon). Ponadto podpisano kontrakt z kolejnym 'umięśnionym przepychaczem podkoszowym'- Anthony Bonnerem. Pod nieobecność Michaela Jordana w lidze, to Knicks stali się głównymi kandydatami do tytułu. W trakcie tego sezonu ostateczna formę przybrał wizerunek Knicks, których postrzegano jako zatwardziałych zawodników mających więcej wspólnego z walkami ulicznymi niż z koszykówką. Nowojorczycy odróżniali się od reszty ligii i chełpili się swoją zepsutą renomą. Sports Illustrated umieścił Knicks '94 na 7 miejscu wśród najbardziej znienawidzonych drużyn w historii sportu (druga drużyna koszykówki, za Bad Boys z Detroit). Jeśli Knicks '94 kojarzą wam się tylko z dobrą defensywą, to pewnie za dużo nasłuchaliście się Włodka Szaranowicza. Knicks '94 byli 'bandą skur...synów', których zachowanie nie wiele różniło się od ruchów łokcia World Peace'a z ubiegłego sezonu. Jeśli uważacie, że Starks był przede wszystkim walecznym chłopakiem, to mam nadzieje że porównanie go do 'Dennisa Rodmana grającego na pozycji obrońcy' przybliży jego charakterystykę. Starks, po kolejnym niesportowym faulu na Pippenie, powiedział: 'Specjalnie go przewróciłem, aby zatrzymać fastbreak i nie pozwolić na stratę dwóch punktów. Nie chciałem nikogo skrzywdzić, ale chciałem zwyciężyć i zrobię wszystko aby tego dokonać. Przecież kiedy jesteś na wojnie, nie płaczesz gdy druga strona gra niefair?'. To Pat Riley uczynił bycie zawodnikiem Knicsk stanem umysłu i nadał charakter temu zespołowi. 

       Knicks pomimo odniesienia 57 zwycięstw w sezonie regularnym mieli spore powody do obaw. Po pierwsze spełniły się najgorsze oczekiwania związane ze stanem zdrowia Doca Riversa, który z powodu kontuzji opuścił drugą część sezonu. Dave Checketts chcąc uzupełnić pozycję rozgrywającego ściągnął do Nowego Jorku doświadczonego Dereka Harpera z Dallas Mavericks (w druga stronę powędrował Tony Campbell i pierwszo-rundowy pick z 1997, który później został zamieniony na Johna Thomasa). Jednak to Isiah Thomas był graczem, którego starali się nieskutecznie pozyskać Knicks. 

      Drugim powodem była przegrana na własnym parkiecie z Houston Rockets w sezonie regularnym, która w pewien sposób wytworzyła psychiczną przewagę u graczy z Teksasu. Ponadto Ewing (12 punktów i 8 zbiórek) zaprezentował się słabo na tle lidera Rockets, Hakeema Olajuwona (37 punktów i 12 zbiórek). 

       New Jersey Nets byli pierwszym przeciwnikiem Knicks w PO, których Nowojorczycy pokonali 3-1. Następnie w dość kontrowersyjnych okolicznościach i charakterytycznej dla siebie grze wygrali z Bulls 4-3. Ostatnim przeciwnikiem w drodze do finału była Indiana Pacers. Po brudnej walce i określanej mianem 'ciężkiej do oglądania koszykówki' Knicks pokonali Pacers 4-3. Po dwóch siedmiomeczowych rywalizacjach Knicks przystępowali zmęczeni do finałów z Houston, dodatkowo w finałach Riley skrócił rotacje do zaledwie sześciu zawodników. Przy stanie 3-2 dla Nowego Jorku wydawało się że team Pata Riley'a ma mistrzostwo w zasięgu ręki. Jednak nie pozwoliła na to dłoń Olajuwona, który zablokował prawdopodobnie zwycięski rzut Starksa w meczu numer 6 i zarazem utwierdził swoją pozycję jako najlepszego centra w lidze.

       Przed kolejnym sezonem Knicks wybrali w drafcie mającego problemy z sercem Monty Williamsa i Charlie Warda. Drużynę natomiast opuścił Rolando Blackman. Do składu Knicks w wymianie za drugo-rundowe picki dołączył Doug Christie, który z powodu kontuzji rozegrał zaledwie 12 meczy. Knicks nie zmienili swojego stylu gry, jednak po porażce w ubiegłorocznych finałach to już nie była ta sama drużyna. Ich wola walki ulotniła się, a metody Riley'a nie budziły już takiego zaufania wśród zawodników. W teamie pojawiła się zazdrość, zanikła gra zespołowa, a chemia w drużynie uległa kompletnemu rozkładowi. Knicks odbierano szanse na mistrzostwo z też powodu starzejącego się trzonu zespołu (Harper 33, Ewing 32, Oakley 31). 

       Ostatecznie Knicks zakończyli sezon regularny niespodziewanie dobrze z bilansem 55-27. Jednak, po wygranej 3-1 z Cleveland Cavaliers w pierwszej rundzie Play Offs, ulegli Indianie Pacers w siedmiu meczach półfinału konferencji. Nie był to ostatni rok kontraktu Pata Riley'a, jednak ten wcześniej zażądał podwyżki oraz chciał się stać częściowym właścicielem drużyny. Na co menedżment Knicks nie mógł przystać. Riley, mając jeszcze ważny kontrakt przez rok, przeniósł się do Miami, gdzi spełniono jego oczekiwania. Knicks rozpoczeli poszukiwania nowego trenera, a zmiany w zespole były konieczne.

W następnej części 'Czas Van Gundy'ego' 

2 komentarze:

  1. piękne to były czasu jak w powietrzu wisiała atmosfera pełna zawziętości od której do gniewu było o krok, a łokcie zawodników były rozdawane jakby pływali po boisku, a THE OAK popełniał pamiętne, spektakularne faule.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienachalny i płynny tekst, tylko gratulować. Jedna uwaga, meczy to koza. Prawidłowa odmiana to meczów.

    OdpowiedzUsuń