poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rezolucje 'NowoJorczne'


       Po zawirowaniach i turbulencjach związanych ze świętami, Dishin' & Swishin' wraca do gry. W ostatnim tygodniu, Knicks odbyli trzy-meczową podróż po zachodniej stronie Stanów Zjednoczonych, którą zakończyli nie tylko ujemnym bilansem, ale również do grona kontuzjowanych zawodników dołączyli Carmelo Anthony i Raymond Felton. O ile na pówrót Melo można liczyć w najbliższych dniach to Felton nie wystąpi przez następne od 4 do 6 tygodni. 

Powrót do Nowego Jorku i mecz w pierwszym dniu nowego roku rozpoczną nowy etap w obecnym sezonie Knicks. Wraz ze zbliżającymi się powrotami Amar'e i Shumperta oraz wcześniej wspominanym urazem Feltona, prawdopodobnie już nie zobaczymy składu jaki zaskoczył całą NBA na początku obecnych rozgrywek. Co wcale nie oznacza, że Knicks staną się gorszą drużyną, a nawet wręcz przeciwnie. Ostatnie osiem spotkań pokazuje, że 'Bockers grając dosłownie w kratkę (4-4) potrzebują odświeżenia. Gra Nowojorczyków może nie straciła polotu, tyle co zaangażowania i intensywności. Knicks znają swoją siłę i obecną pozycję w NBA dlatego też starają się przejść przez część meczów jak najmniejszym nakładem energii. Szczególnie rzucało sie to w oczy we wszystkich trzech ostatnich spotkaniach (progres pod tym względem w drugiej połowie meczu w Sacramento). 

Na pewno dłuższa przerwa w grze Feltona nie jest elementem, na który chcielibyśmy patrzeć w perspektywie łapania drugiego oddechu przez podopiecznych Woodsona. Ray w ostatnich tygodniach może nie stał się cieniem zawodnika z pierwszych 18 spotkań tego sezonu, ale jego sposób rozgrywania zdecydowanie się pogorszył. Główną przyczyną obniżenia lotów w grze Feltona jest jego niemoc strzelecka z pół-dystansu, co znacznie ogranicza jego pole manewru w grze pick-and-roll. Ma on również spore problemy z kończeniem akcji spod obręczy i nie atakuje kosza z równym impetem co w początkowej fazie sezonu. Z drugiej strony jego FG% wzrósłby zapewne o kilka procent gdyby zaliczyć niecelne rzuty wystawione na obręcz dla Chandlera jako asysty. Przeciwnicy przy 'picku' starają się przede wszystkim odciąć drogę na kosz zmuszając tym samym Raymonda do oddania rzutu, który mu zwyczajnie ostatnio nie leży. Popis gry w przejmowaniu krycia na Feltonie po zasłonach zaprezentował Dwight Howard w meczu z Lakers. Chociaż już w spotkaniu przeciwko Timberwolves rozgrywający Knicks starał się za wszelką cenę uniknąć rzutu i oddać piłkę do rollującego, co doprowadzało do błędnych decyzji i kończyło się stratami zespołu. Strategia Woodsona jest prosta- 'lepiej oddać rzut zamiast tracić piłkę'. Dlatego Raymond je oddawał- pomimo kontuzji palca i bólu w obu rękach- i raził nieskutecznością, doprowadzając fanów do szału. Przydatny Felton to zdrowy Felton. Dlatego też decyzję o podjęciu leczenia urazu można ocenić tylko jako słuszną i szkoda, że sztab trenerski nie podjął jej kilka meczów wcześniej. Historia tego sezonu pokazała już, że leczenie urazu wcale nie musi wyjść drużynie na złe... prawda Amar'e? 

No właśnie, Stoudemire stwierdził, że jego forma jest na poziomie 80%, ale jest gotów poświęcić swoje ciało (przyp. Isoli- za coś w końcu mu płacą te $100 milionów) i wystąpić już w meczu z Portland. Podzielone są głosy na temat powrotu STATa- ci, którzy widzieli Nets panujących w Nowym Jorku uważają, że wszystko popsuje; natomiast ci drudzy widzą w nim możliwość wskoczenia Knicks na kolejny poziom. Obie opcje wydają się równie prawdopodobne, ale wystawianie STATa z ławki jest luksusem, który może sprawić, że Nowojorczycy będą grać dwoma pierwszymi składami. Istnieje duże ryzyko, ale gra jest warta świeczki i duży potencjal do zrealizowania dający Knicks lepszą jakość. Ławka Woodsona może nie będzie miała równej siły rażenia co Clippers, ale zdecydowanie będzie bardziej złożona, wszechstronna i nie składająca się z samych obwodowych strzelców (Prigioni-Smith-Copeland-Stoudemire-Camby, lub każda inna kombinacja z Brewerem, Wallacem, Thomasem). 

Nie jestem fanem wystawiania STATa w pierwszej piątce, nie dlatego, że według niektórych statystyk Knicks spisują się gorzej z nim na parkiecie odkąd do drużyny dołączył Anthony. Ale dlatego, że z ławki może sprawić, że Knicks będą wymuszać na przeciwnikach defensywy na najwyższych obrotach przez 48 minut, a przecież Luol Deng jest tylko jeden i starterzy muszą odpoczywać. Poza tym te statystyki są zakłamane, gdyż biorą pod uwagę mecze Knicks, gdy trenerem był jeszcze D'Antoni. Knicks są 8-2 w sezonie regularnym pod wodzą Mike'a Woodsona, gdy w pierwszej piątce występują razem Melo, Chandler i STAT. Nie liczę pojedynku w Play-Offs z Miami (1-3), gdyż w 2, a nawet 3 pierwszych spotkaniach Chandler był chory i bardziej szkodził niż pomagał. Woodson zmienił obliczę tej drużyny i wielu zawodników. Shumpert za D'Antoniego był pośmiewiskiem, którego skuteczność i selekcja strzelecka była na gorszym poziomie od tej Feltona w ostatnich paru tygodniach. Natomiast Melo zaczął grać jak MeloMan od pamiętnego meczu z Portland. Ironicznie, STAT może mieć szansę powrotu na właściwy tor, też od pojedynku z Trail Blazers. Co więcej, ze stojącymi pod znakiem zapytania występami Anthony'ego i Chandlera (oficjalnie skręcona kostka, ale prawdomówność nie należy do najsilniejszych stron włodarzy NYK i najprawdopodobniej chodzi o plecy) może dojść do sytuacji, w której Amar'e wyjdzie w pierwszej piątce i wtedy 'najczerniajsze wizje' się sprawdzą... Wielka szkoda, że powrót Stoudemire'a splótł się w czasie z kontuzją Feltona, bo będziemy musieli poczekać dłużej na oficjalny 'reunited' słynnego duetu z sezonu 2010-11.

Nowej, lepszej jakości drużynie z Madison Square Garden powinien też dostarczyć Iman Shumpert. Do jego ponownego pojawienia się na parkietach utalentowanego obrońcy dzieli nas jeszcze sporo czasu (koniec stycznia?), ale mimo wszystko powinno dojść niego jeszcze przed powrotem Feltona do składu, co sprawi że rotacja jeszcze raz znacząco się przemiesza. Natomiast wiele wątpliwości będzie budzić dyspozycja Shumpa po odniesieniu tak groźnej kontuzji, chociaż postawa Rubio w pierwszych występach  powinna napawać nieco optymizmem. Shumpert jest atletycznym graczem, ale jego głównym walorem nie są energiczne wejścia pod kosz, ale twarda gra na nogach w obronie obwodu. Przez co nie będzie musiał zmieniać znacznie swojego stylu gry, by w dalszym ciągu wykorzystywać swoje największe atuty. Wielka szkoda, że prawdopodobnie nigdy nie zobaczymy go podczas konkursu wsadów. Najważniejsze, aby nie pośpieszać jego powrotu bo może się to skończyć równie źle jak ostatni sezon Toney Douglasa w Nowym Jorku, który przed kontuzją też prezentował potencjał w defensywie.

Nowy rok w Nowym Jorku to nie tylko patrzenie na przyszłość w różowych okularach. Sporym problemem w rotacji Mike'a Woodsona staje się Ronnie Brewer, który jest ofensywną piętą achillesową Knicks. Gra Ronniego wyglądała dobrze dopóki trafiał rzuty z dystansu (syndrom Feltona?). Wraz ze spadająca skutecznością malała też jego pewność siebie, co odbiło się na jego na postawie w obronie, którą wcześniej można było spokojnie określić mianem wyróżniającej się. Dodatkowo przeciwnicy Knicks zaczeli stosować strategię pozostwiania Brewera bez opieki i zmuszania go do oddawania mało-skutecznych rzutów, lub wykonywania niepewnych wejść w pole trzech sekund. Niewiadomo też do końca w jakim stopniu na dyspozycje Brewera wpływa jego stan zdrowia. Niewykluczone, że w momemncie, w którym Shumpert wróci do gry, Brewer będzie starał się wyleczyć do końca kolano, na którego uraz narzekał przed ropoczęciem sezonu. 

Tymczasem jedną z najrozsądniejszych opcji rozwiązania problemu Brewera, w dobie kryzysu ofensywnego, byłoby ograniczenie jego minut na korzyść Chrisa Copelanda (White na SG). Cope nie tylko znakomicie spisuje się jako spot-up shooter, ale również samodzielnie potrafi wypracować sobie korzystną sytuację do oddania rzutu, co pod nieobecność pierwszego rozgrywającego jest nieocenioną umiejętnością. Co więcej absolwent Uniwersytetu z Kolorado z łatwością potrafi dostawać się na linię rzutów osobistych. Cope jest opcją, z której Mike Woodson będzie musiał skorzystać. 

Brak Feltona to również mniejsze pole manewru na pozycji rozgrywającego. Felton i Kidd na początku sezonu byli kombajnem do rozrzucania piłek po obwodzie i wdrażania ruchu w grze ofensywnej Knicks. Gra J-Kidda będzie się wiązać z częstszym kontrolowaniem przez niego piłki i z większą ilością strat. Może się to przyczynić to powrotu Jasona z zeszłego sezonu, za którym już nikt nie tęskni- zarazem sprawiając, że zaczniemy się zastanawiać, gdzie ten 'off-ballowy' weteran potrafiający odmieniać losy meczów. Już w dwóch ostatnich spotkaniach jego zastosowanie w grze w ataku (USG) wzrosło do 25%, kiedy wcześniej rzadko przekraczało 15%. Poza tym 9 strat w 3 ostatnich meczach jest jego najgorszym tego typu stretchem w tym sezonie. Ponadto proporcjonalnie rosnąca ilość minut gry do trwania sezonu nie przyczyni się do poprawienia jego dyspozycji. Podobnie rzecz się ma z minutami 35-letniego Prigionim, który w meczu z Kings swoją postawą w defensywie zrewitalizował grę Knicks, co na pewno rzuca pozytywne światło na jego dłuższe występy w najbliższych tygodniach.

Większe szanse od Stoudemire'a na powrót na parkiet w meczu z Portland ma Rasheed Wallace, który opuścił ostatnie osiem spotkań. 'Sheed nie tylko stał się dodatkową bronią ofensywną Knicks w post-upie, ale również był jednym z głównych zbierających z ławki. Pod jego nieobecność do składu powrócił Camby, który w ostatnich meczach pokazał, że wciąż jest przydatny w walce na tablicach i potrafi skutecznie bronić dostępu do obręczy. Marcus zapewne będzie potrzebował więcej czasu by wejść w rytm gry, ale obecność jego i 'Sheeda powinna dać Chandlerowi dodatkowy odpoczynek oraz utrzymać wysoki poziom energii przez całe 48 minut, bo przecież głównie tego elementu brakowało w grze Knicks w ostatnich kilku meczach.

KNICKS @ LAKERS 94:100 25/12/2012

Lakers wyglądali jak zupełnie inna drużyna w porównaniu do tego co zaprezentowali na początku miesiąca w Madison Square Garden. W przeciwieństwie do tamtego spotkania tym razem było widać w grze zawodników z Los Angeles wiarę w zwycięstwo, co pokazała trzecia kwarta, przed której końcem udało im się zniwelować 9-punktowy deficyt. Nie pomógł nawet znakomity ofensywny występ Melo, który w tej części gry zdobył 17 punktów. W pierwszej połowie, Anthony miał spore problemy z grą jeden przeciwko World Peace'owi, ale szybsze podejmowanie decyzji w ataku stało się kluczem do otwierania drogi na kosz Lakers. Nowojorczycy kompletnie zawalili ostatnią część gry, w której zdobyli zaledwie 16 punktów przy tym zawodząc w obronie. Duży wpływ na postawę Anthony'ego mógł mieć uraz odniesiony podczas zderzenia z Cambym. W pojedynku strzelców lepszym okazał się być Kobe Bryant

OCENY ZAWODNIKÓW:

6 Kidd
4 Felton
8 Anthony
6 Thomas
6 Chandler

7 Smith
4 Novak
4 Brewer
3 Prigioni
3 Camby 

PLAYER OF THE GAME: Kobe Bryant

KNICKS @ SUNS 99:97 26/12/2012

Po meczu z Lakers do listy kontuzjowanych dołączyli Felton i Anthony. Pomimo straty kolejnych kluczowych zawodników Knicks prowadzili do przerwy 10-cioma punktami. Phoenix przez większość spotkania musieli sobie radzić bez Dragicia, który doznał urazu przy mało-przyjacielskim zagraniu J.R. Smitha. Suns utrzymywali się w meczu głównie dzięki znakomitej postawie Jared Dudleya, jednak to Smith ostatecznie stał się bohaterem spotkania trafiając dwa ostatnie rzuty w meczu i buzzer-beaterem zapewniając wygraną Knicks. J.R. po raz kolejny udowodnił, że pod nieobecność Melo jest w stanie wziąć na siebie 'nieznośną lekkość zdobywania punktów'. Po ostatnich występach Smitha, Woodson może mieć dylemat na kogo ustawiać ostatnią zagrywkę meczu, chociaż z drugiej strony zwiększona ilość opcji powinna być jednak tylko problemem dla przeciwników.

OCENY ZAWODNIKÓW:

8,5 Kidd
4 White
3 Brewer
6 Thomas
7 Chandler

8,5 Smith
4 Novak
6,5 Copeland
5 Prigioni
6 Camby 

PLAYER OF THE GAME: J.R. Smith

KNICKS @ KINGS 105:106 28/12/2012

'What comes around, goes around'- Knicks zostali pokonani w podobny sposób w jaki udało im się wyrwać zwycięstwo w Phoenix. Jeszcze na niespełna minutę do końca prowadzili 4 punktami, ale dwa błędy w ataku Kidda zaprzepaściły szansę na wygraną w meczu, w którym odrobili 27 punktów straty. Gra Knicks w pierwszej połowie- szczególnie brak zaangażowania w defensywę- najwidoczniej doprowadził do wściekłości Mike'a Woodsona, który sprawił, że postawa jego podopiecznych zmieniła się o 180 stopni. Knicks nie tylko przestali dopuszczać rywali pod własną obręcz, ale również Kings mieli spore problemy z oddaniem rzutu z czystej pozycji na obwodzie. Znakomitej obrony nie udało się jednak utrzymać w kluczowym momencie, kiedy równo z końcowym gongiem James Johnson powalił Knicks na deski.

OCENY ZAWODNIKÓW:

6 Kidd
5 White
3,5 Brewer
4,5 Thomas
6,5 Chandler

7,5 Smith
6 Novak
6,5 Copeland
6 Prigioni
5 Camby 

PLAYER OF THE GAME: James Johnson

wtorek, 25 grudnia 2012

Wolves @ Knicks 91:94 23/12/2012


       Carmelo Anthony włączył 5 bieg w czwartej kwarcie, albo jak na Amerykańskie warunki zwyczajnie dodał gazu i Knicks zdołali przegonić Wilki w końcówce spotkania. Pomimo wygranej, wiele do życzenia pozostawia ofensywa Nowojorczyków, która nie ma sie jak z formą prezentowaną na początku sezonu. 

CO W MENU?



Święta w NBA stoją pod znakiem powrotów. Do gry w Los Angeles niedawno wrócił Steve Nash. Po drugiej stronie Stanów Zjednoczonych były kolega Stevego z Phoenix również jest coraz bliżej debiutu w tym sezonie. STAT zbliża się wielkimi krokami, a czas działa na jego korzyść- chyba nigdy wcześniej od momentu złapania kontuzji nie spoglądano na jego powrót  w pozytywnym świetle. Nawet Howard Beck, pokrywajcy Nets dla New York Timesa, po dość długiej przerwie postanowił zabrać głos w sprawie Knicks. Beck w swoim artykule przede wszystkim chce udowodnić jak bardzo nieprzydatnym zawodnikiem jest Stoudemire i rozdrapuje sprawę z zeszłego lata, gdzie Knicks byli gotowi oddać Amar'e za bezcen. Na pewno przywoływanie takich wiadomości i użalanie się nad STATem nie sprzyja jego powrotowi. Może to kolejna z brudnych zagrywek 'PR-owych' z obozu Nets, która ma przekonać do siebie Nowojorczyjków? Bo jesli chodzi o czystą grę na parkiecie to wciąż tracą wiele do Knicks. Beck był jednym z pierwszych, którzy przeszli przez Most Brooklynski...

Święta to również okres mojego powrotu do rodzinnych stron i stąd też wynikają opóźnienia związane z dodawaniem wpisów.

WHEELING AND DEALING

Od początku sezonu już kilka elementów zdąrzyło się zmienić w grze ofensywnej Knicks. Swoją formę strzelecką stracił Jason Kidd, Steve Novak nigdy jej jeszcze nie złapał, a Brewerowi zwyczajnie przestały wpadać rzuty. Knicks rozpoczeli mecz z Wolves w swoim stylu, oszczędnie, co by im starczyło energii na całe spotkanie. Poza kilkoma indywidualnymi zagraniami ('trójka' Melo w trzeciej kwarcie po wymianie podań Kidda i Smitha, czy 'siatkówkowe' zagranie Chandlera z J.R.'em) praktycznie nie było żadnego rozrzucenia po obwodzie, a gdy do niego dochodziło to zazwyczaj w fast-breaku. Half-court offense nie jest już tak efektywne jak we wcześniejszych spotkaniach, brakuje przede wszystkim drive-and-kick, a niemoc strzelecka Feltona sprawia, że rywalom jest łatwiej się ustawić by zapobiec jego wejściom pod kosz.

POASTING AND TOASTING

Knicks podobnie jak w większości ostatnich spotkań zaczeli głównie idnywidualnymi akcjami i rzutami z pół-dystansu. Ich gra wyglądała tak jakby się oszczędzali na dalszą część spotkania. Tym razem się udało dogonić Wolves w końcówce, ale doszło do tego głównie dzięki znakomitej końcówce w ataku Anthony'ego. Melo w pierwszej połowie ograniczał swoją grę do sprawdzania swojego rzutu z pół-dystansu i za 3 punkty. Gra mu się zwyczajnie nie kleiła i miał nawet problemy z kończeniem spod kosza. Znakomicie w powstrzymywaniu Melo spisywał się Kirilenko i gdyby nie kilka szczęśliwych decyzji sędziowskich dla Knicks to bardzo prawdopodobne, że czwarta kwarta dla Anthony'ego skończyłaby się szybciej. 

MOVING AND GROOVING

W ostaniej odsłonie Melo coraz częściej atakował obręcz Wolves najpierw znajdując więcej miejsca do penetracji przy lini końcowej, które zostawiali mu Cunningham i Williams. Gdy na parkiet wrócił Kirilenko, Melo musial więcej powalczyć o dobrą pozycję w post'cie, ale zdąrzył się już na tyle rozkręcić, że dzięki piruetom i innym 'spin-move'om' otwierał sobie drogę na kosz. Anthony zagrał ostanie 24 minuty zagrał bez przerwy i kilkukrotnie można było zauważyć zwyczajny brak sił, który odibjał się na jego rotacji w obronie. Nie była to łatwa potyczka dla Melo, który musiał radzić sobie bez rzutu i pójść tą 'trudniejszą drogą' wymagającą więcej wysiłku. Mecz z gatunku 'Jaką różnicę na parkiecie robi Melo', którym fani Knicks powinni się pocieszać, gdy Nowojrczycy nie radzą sobie w meczach bez kontuzjowanego lidera.

OCENY ZAWODNIKÓW (1-10):

 6 Raymond Felton- dużo złych decyzji podjętych przy rozgrywaniu akcji. Tak jak pisalem wcześniej jego forma strzelecka wiąże ręcę ofensywie Knicks, ale jak zauważyli komentatorzy trafia w ważnych momentach.
 5 Jason Kidd- dokonał kilku ważnych przechwytów i zagrań w obronie, ale bez rzutu ball-movement przestaje cechą rozpoznawczą ofensywy Knicks

 4 Ronnie Brewer- podobnie jak Kidd bez punktów i jak przez większośc sezonu mało odważnie

9 Carmelo Anthony- najgłośniejsze okrzyki 'MVP' w tym sezonie. Wynurzył się w kluczowym momencie spotkania i wyrgał ten mecz dla Knicks. Gdy nie dane mu było odpocząć w drugiej połowie zacząłem patrzeć na niego jak na STATa z 2010.

7,5  Tyson Chandler- Nie dawał rady Pekowi, który drop stepami uciekal mu w postcie, zostawiał w pick-and-rollu i dobijał niecelne rzuty. Znakomity 'one-hand jam' zagrany z Melo.

 8 J.R. Smith- kreował grę Nowojorczyków, kilka ważnych podań na początku spotkania, które nieco rozruszały zastałą ofensywę. Za jego polotem nie nadąrzali koledzy z drużyny.

3 Steve Novak- zdecydowanie powinien oddać minuty Copelandowi.
5 Pablo Prigioni- nie wniósł nic do gry poza celną 'trójką'. Rozpędzony Rubio mijał go jak chciał

 6 Kurt Thomas- jeden z niewielu, któremu wczoraj siedział rzutUdało mu się przechwycić piłkę po którym uruchomił fast-break.

Player of the Game: Carmelo Anthony











niedziela, 23 grudnia 2012

Bulls @ Knicks 110:106 21/12/2012


        Drugi w tym sezonie pojedynek pomiędzy Chicago Bulls i Knicks zostanie zapamiętany głównie ze względu na bardzo kontrowersyjne sędziowanie. Jednak już w trzeciej kwarcie Bulls zapewnili sobie bezpieczną przewagę, a Knicks po raz kolejny pokazali, że nie potrafią przegrywać. Sędziowie swoimi decyzjami w sumie sprawili, że nieudolny w wykonaniu mecz Knicks mecz przerodził się w groteskowe wyrzucanie z parkietu uczestników tego spotkania. Czekałem, aż dumny mieszkaniec Brooklynu, jakim jest Zach Zarba zacznie wyrzucać zgromadzonych w The Garden fanów, którzy zaczeli skandować 'These Refs Suck!!!'. 






OUT-HUSTLING & OUT-MUSCLING

Te luzackie wejścia w mecz zaczynają coraz bardziej oddziaływać na grę Knicks. W sumie ta tradycyjna sekwencja 'leniwych jumperów' z początku spotkania zaraziła jego dalszą część- szczególnie podatny na odpalanie rzutów okazał się być Raymond Felton. Knicks ponownie zaczeli tak jakby początek nie miał dla nich większego znaczenia, a dogonienie rywali chcieliby odłożyć na później. Tyle, że to pierwsza połowa praktycznie przesądziła o losach tego spotkania. Nie mierzy tego żadna statystyka, ale Chicago wyglądają na drużynę numer jeden pod względem przykładania się do każdej sekundy meczu. Tego typu przeciwnikom można jedynie sprostać poprzez równie wielki wysiłek, co zresztą było widać w końcówce. Zdecydowanie mniej narzekania, a więcej nieustępliwej gry. To jak wysiłek Knicks prezentował się na tle Bulls można porównać na przykładzie zbiórek obu drużyn do końca trzeciej kwarty, kiedy to na koncie 'Byków' było ich o 16-ście więcej. Obrona obręczy 'Bockers również pozostawiał wiele do życzenia. Bellineli kilkukrotnie samodzielnie przedostawał się pod kosz i kończył, lub był blisko zakończenia, akcji celnym lay-upem. Knicks zdobywając punkty w ataku nie byli w stanie zatrzymać Bulls po drugiej stronie, którzy albo trafiali przy pierwszej próbie, zbierali w ataku, a w ostateczności dostawali się na linię rzutów osobistych. Niemoc w obronie odbijała się na grze w ataku.

WHEELING & DEALING

W dwóch aspektach to spotkanie przypominało mecz z Nets- Bulls ustawili swoją obronę na uwalnianie Brewera, a Knicks, podobnie jak w środę drużyna z Brooklynu, nie stosowali żadnej ofensywy zespołowej. Szarpana gra w ataku przeplatana dryblingami, indywidualnymi staraniami i rzutami oddawanymi nie w rytm. Opcja z grą w pick-and-rollu została ograniczona do zera przez Noah, a ostatnie mecze pokazały, że ta strategia pozwalała przetrwać Knicks trudne-ofensywnie momenty. Tym razem rzuty z otwartych pozycji nie wpadały, a szanse na wyprowadzanie dwójkowych akcji otwierających drogę na kosz były niewielkie. Bulls zmusili Knicks do gry jeden-na-jeden, mrożąc ich największą broń jaką jest ball-movement. Ta ofensywna niemoc przerodziła się w frustracje, która szukała uzasadnienia niepowodzeń w decyzjach sędziów. Melo, już chyba tradycjnie w meczach wymykających sie spod kontroli, wolał się kłócić z sędziom zamiast wrócić w transition. Anthony jest jednym z głównych kandydatów do MVP w tym sezonie i jeśli chce utrzymać swoje szansę, to podobne sytuacje nie mogą mieć miejsca. I nie chodzi w tym przypadku wyłącznie tutaj o narzekanie samego Melo, ale traktowanie go przez sędziów na równi z Jamesem, Durantem i Bryantem. W tej chwili jest graczem podobnego kalibru. Noah miał rację mówiąc po meczu, że gdyby Knicks prowadzili to nie narzekaliby tak bardzo na pracę arbitrów, tyle że decyzje sędziów wygladały tak jakby mecz był rozgrywany w United Center, a nie Madison Square Garden.


OCENY ZAWODNIKÓW (1-10):

 3,5 Raymond Felton- musi zdecydowanie mniej rzucać, a więcej wchodzić pod kosz i wyszukiwać wolnych partnerów. Jednym z najskutecznieszych rozwiązań przełamywania niemocy są łatwe lay-upy i Ray powinien się kierować w ich stronę. Wraz z trwaniem sezonu zaczyna brakować sił?
 4,5 Jason Kidd-  wyróżnił się w końcówce kilkoma zagraniami stwarzającymi dodatkowe szanse dla Knicks- przechwyty i walka każdą piłkę

 1 Ronnie Brewer- jest problemem w ataku, którego Knicks nie mogą ignorować. Żeby rozwiązać problemy trzeba o nich rozmawiać. Ronnie już nie ścina jak na początku sezonu i przede wszystkim nie trafia. Przez to jego przydatność w defensywie traci na znaczeniu, jak i również podawanie do 'open-man'

 6,5 Carmelo Anthony- starał się w pojedynkę przebić przez twardo ustawioną defensywę Bulls. Nie była to najlepsza taktyka, ale żadnej innej nie było. Szybko się sfrustował- znowu narzekał na decyzję sędziów, kiedy Bulls trafili 'trójkę' w transition. Kilka znakomitych zagrań w obronie na Boozerze.

 3 Tyson Chandler- zatrzymany przez Noah, nie istniał w ataku. Joakim wyglądał na zdecydowanie lepszego obrońcę. Frustracja wzieła górę.

 6,5 J.R. Smith- indywidualnymi akcjami i dryblingiem pchał atak Knicks do przodu. Ratował Knicks na deskach

6 Chris Copeland- z na początku sezonu oddawał rzuty bez namysłu, każda piłka w jego rękach leciała w kierunku kosza. Teraz zaczyna się wahać i nie egzekwuje z czystych pozycji. Było już za późno na odrabianie, pomimo znakomitej końcówki

 1 Steve Novak- oddaje rzut z 10-cio minutową częstotliwością i do tego niecelnie. Zbiórki zdarzają się równie rzadko- zero przydatności...
 4 Pablo Prigioni- dalej boji się rzucić, jak zwykle dobrze w naciskaniu na rywala na całym boisku. Dobra końcówka to głównie zasługa jego, Cope'a i Kidda.

 4 Kurt Thomas-nie miał sił by się oderwać od podłogi- za to skuteczny jumper

 James White- 18 sekund

Player of the Game: Joakim Noah









czwartek, 20 grudnia 2012

Nets @ Knicks 86:100 19/12/2012


        Powrót Melo do składu Knicks znamienicie przyczynił się do poprawienie gry zespołu, co przełożyło się na odniesienie drugiej wygranej w tym sezonie z 'sąsiadami'. Knicks są 19-6 i przewodzą w Konferencji Wschodniej. 

CO W MENU?



Dzień wcześniej oglądałem mecz Nets u siebie z Jazz, którzy jak wiadomo nie należą do drużyn najlepiej grających na wyjazadach. Po pierwszej połowie pomyślałem sobie, że gdybym miał możliwośc to postawiłbym dużo pieniądzy na wygraną Nets, bo gra obu drużyn wyglądała tak jakby nic już nie miało sie zmienić. Do końca pierwszej połowy podopieczni Avery Johnsona wyszli na 13-sto-punktowe prowadzenie, a ich gra, w przeciwieństwie do postawy Jazz zaczeła nabierać rozpędu. Utah chociaż zdobywali punkty to nie mogli dokonać żadnych powstrzymań. Dopiero dużą różnice po defensywnej stronie zrobił Derrick Favors, który nie tylko kontestował rzuty, ale również odgradzał drogę do 'painta' Jazz. Tym samym Utah wygrali już po raz trzeci z Nets, gdy tych rozgrywającym jest były Jazzman, Deron Williams. Co więcej game-changerem okazał się być ten, którego talenty musiano przehandlować  w celu sprowadzenia gwiazdy. W przerwie między drugą, a trzecią kwartą powinienem również pamiętać o tym, że Nets spisują się znacznie gorzej w drugich połowach- nie potrafią zamknąć meczu. Brak koncentracji? Zaangażowania? Zgrania? Wina trenera? Póki co, ich siła rażenia przypomina mi nieco Clippers z poprzedniego sezonu- Reggie Evans factor? Ofensywny potencjał z przeciętną obroną. Jeśli ktoś jeszcze się zastanawia co się dzieje z formą Derona Williamsa to powinien sobie przypomnieć doniesienia sprzed rozpoczęcia sezonu- D-Will nie zdecydowal się na operacje stopy i dlatego przez całe rozgrywki będzie musiał zmagać się z bólem w niej. 

Uwielbiam te sensacyjne tytuły newsów, czy naprawdę nie można się obyć bez 'faktoidalnych' zagrywek? Amar'e Stoudemire został zdegradowany do gry w D-League! Tylko, że już przed meczem z Houston, trener Woodson wyjaśniał, że chodzi wyłącznie o sesje treningowe, których Knicks nie mają zbyt wiele w tym tygodniu. Cóż, najwyraźniej takim wydarzeniom trzeba dodać pikanterii. Natomiast uwadze umyka fakt w jak gładki sposób, bezkonfliktowo, nie psując chemii, Mike Woodson ma szansę wprowadzić STATa do gry z ławki. Tymczasem ostatnio na ESPN znów szukano szkód jakich może wyrządzić wracający do gry Amar'e. Przysłuchałem się rozmowie panów Adande i Gutierreza, gdzie ten drugi zwraca na kluczową dla Knicks grę w pick-and-roll Kidda i Chandlera. Naprawdę? Kidd i Chandler w pick-and-roll? Powrót Stoudemire'a zagraża już chyba wszystkiemu. Męczą mnie te żarty o końcu świata, ale jeśli jutro nic się nie wydarzy to pewnie z winy Amar'e. Dzięki ci STAT za przywrócenie Knicks do gry i dzięki ci Panie, że to Dolan pokutuje za swoje grzechy wpłacając pieniądze na konto najdroższego rezerwowego w historii.

MOVIN' AND GROVIN'

Po meczu z Rockets pisałem, że nawet z Melo Knicks nie mieliby większych szans w odniesieniu wygranej w tym spotkaniu. Cóż, pomyliłem się chyba jeszcze bardziej niż wtedy w przerwie meczu Jazz z Nets. Carmelo Anthony sprawia, że gra Nowojorczyków płynie, jest kluczem dla ofensywy Knicks, jego podwajanie otwiera drogę na kosz i daje partnerom możliwość oddawania rzutów z czystych pozycji. Knicks się nie męczą w ataku, dzięki czemu są bardziej zmobilizowani na własnej połowie. Knicks bez i z Melo to zupełnie dwie odmienne drużyny. Dlatego też dałem sobie spokój z oglądaniem analizy meczu z Rockets, której dokonał coach Nick na BBall Breakdown- przy każdej możliwej okazji stara się udowodnić jak bardzo nieudolną i przecenioną drużyną są Knicks. Nie oglądałem, ale kontent jest bardzo przewidywalny.

HUSTLIN' AND BUSTLIN'

Na szczęście dla Knicks i nieszczęscie dla Nets mecz się gra przez 4 kwarty. Nowojorczycy- ci oryginalni, z Manhattanu- rozpoczeli słabo po obu stronach parkietu. Już tradycyjnie w ataku nie kwapili się z rozgrywaniem piłki i cedzili rzuty z dystansu. Rzut niestety nie siedział, dlatego Knicks musieli już wcześniej przejść na tryb 'czwarto-kwartowy' i przykładać się bardziej w obronie, czyli wybornie rotować w kryciu, kontestować rzuty (brawo Chandler!) i nie pozwalać na łatwe wejścia pod kosz. J.R. kilkukrotnie odpuścił krycie Bogansa, za co Knicks zapłacili 9 straconymi punktami zza łuku.

DISHIN' AND SWISHIN'

W końcowej fazie spotkania przeważyło zgranie obu drużyn i zespołowa gra Knicks. Nets starali się indywidualnie znaleźć drogę do kosza. Natomiast, gdy Avery Johnson chciał zmienić tę tendencję ofensywną swojej drużyny i stosować więcej ruchu piłką, podopieczni Woodsona nie gubili się w rotacji, dokonywali pewnych switchów, każdy z zawodników wiedział, w którą stronę się udać. Przez co Nets zdarzało się popełniać błędy 24 sekund, lub zbyt szybko wymieniając podania posyłać piłkę za boisko. Główną bronią na przełomie 3 i 4 kwarty był rollujący do kosza Chandler. Będący najczęściej w posiadaniu piłki Felton otwierał drogę do kosza Tysonowi po podwójnych zasłonach, co całkowicie gubiło obronę Nets.

RACHUNEK

Przed sezonem było do przewidzenia, że Knicks poniosą porażkę w pierwszym starciu z 'sąsiadami'. Jednak na koniec sezonu regularnego to Knicks powinni osiągnąć korzystny bilans w bezpośrednich starciach. Chociaż z drugiej strony wraz z powrotem 'szkodnika' Stoudemire'a, może dojść do tego czego najbardziej boją się Galowie, a trzeba przyznać, że 'okoliczności są wyjątkowe'...

Sytuację Nets można porównać do zakochania od pierwszego wejrzenia. Cała otoczka związana z drużyną przyprawiała motyli w brzuchu. W kuzynce z prowincji zakochał się nie tylko Brooklyn, ale cały świat interesujący się koszykówką. Po chwilach uniesienia, jak to zwykle bywa, przyszła pora na czarno-białą rzeczywistość spowalniającą wirujący świat przez codzienność. Czy miłość wielkiego miasta będzie wystarczająco silna, aby docenić samą grę Nets? Pamiętajmy, że nigdzie tak jak w Nowym Jorku znają się na koszykówce.

NAPIWEK

W MSG ponownie pojawił się Patrick Ewing. Tymczasem po meczu Mike Woodson powiedział, że 'nawet jeśli Anthony nie był na 100% w pełni sił, to i tak postawiłby na niego bo był znakomity!'. W piątek przyjeżdżają Byki, a w niedziele Wilki z Rubio.


OCENY ZAWODNIKÓW (1-10):

 6,5 Raymond Felton- dobrze rozgrywa, ale jego rzut pozostawia wiele do życzenia (dwa airballe). Zaledwie 8 punktów przy 15-stu rzutach. Znowu żadnej straty.
 
7,5 Jason Kidd- nurkował po piłkę na parkiecie i znowu przechwytami wykazywał się w obronie, niestety wciąż niecelnie za 3 punkty. 'The ball will find you!'

5 Ronnie Brewer- jest piętą achillesową Knicks w ataku, Nets po raz kolejny grali na niego i umyślnie zostawiali niekrytego. Ważne zbiórki w ataku, które dostarczyły dodatkowych punktów drużynie.

 9 Carmelo Anthony- podobno wciąż narzekał na ból w kostce. Po jego grze nie było tego widać. Chce udowdnić chłopakom z Brooklynu kto rządzi w Nowym Jorku i to nie tylko grą.

 8,5 Tyson Chandler- jeden z najlepszych występów jeśli chodzi o obronę obręczy. W końcu można było odczuć kontestowanie rzutów spod kosza. W ataku już nie zaskakuje, gra zwyczajnie swoje.

 8 J.R. Smith- forma zwyższkowa, znakomite powstrzymanie Lopeza jeden-na-jeden w fast-breaku. Skutecznie rzutowo, dużo ważnych podań i to wypatrzenie po drugiej stronie parkietu Copelanda.
 
 6,5 Chris Copeland- jego celem jest zastępowanie kontuzjowanych skrzydłowych Knicks. Wcześniej wcielił się w Anthony'ego biorąc na siebie ciężar zdobywania punktów. Teraz grał niczym Novak, odgrywając rolę spot-up shootera i zapewniając spacing. Podziwiam, że potrafił się dostosować i nie wymuszał zbyt wielu zagrań. Widać, że słucha poleceń trenera i nie chce się wybijać za wszelką cenę. Na pewno jest lepszym obrońcą od Novaka i jest duża szansa, że ukradnie mi trochę minut.

 6 Pablo Prigioni- za bardzo stara się podać i znowu nie wykorzystuje sytuacji do oddania rzutu. Niezrozumiałe, tym bardziej, że wcześniej trafił z dystansu.

 5 Kurt Thomas- dobra praca nóg w obronie na Lopezie, ale neistety akcja i tak skończona punktami

 James White- za krótko

Player of the Game: Carmelo Anthony





wtorek, 18 grudnia 2012

Rockets @ Knicks 109:96 17/12/2012


        W NBA nie ma już niezdobytej twierdzy. Jeremy Lin odniósł już drugie zwycięstwo w starciu ze swoją byłą drużyną, a jego Rockets jako pierwsi pokonali Knicks na ich własnym terenie. Podopieczni Woodsona nie byli w stanie zatrzymać dostających się co chwilę pod obręcz młodych zawodników Rockets, którzy w tym sezonie jako jeden z niewielu zespołów wydaje się znać receptę na pokonanie drużyny z 'Wielkiego Jabłka'. Knicks poza słabą postawą w obronie, też mizernie prezentowali się w ofensywie i nie było śladu po znakomitym ruchu piłki do jakiego nas przyzwyczaili w tym sezonie.

CO W MENU?



Przy tym całym  deszczu 'trójek' jaki oblewa charakterystykę gry Knicks można nie dostrzec jak ważną rolę w systemie Woodsona odgrywają rozgrywający. To od nich zaczyna się posiadanie piłki, jej ruch i przede wszystkim jej kontrola. Przed sezonem pisałem, że wzmocnienie pozycji rozrgrywającego będzie jednym z kluczowych dodatków w zbliżającym się sezonie. Knicks zaczynali poprzednie rozgrywki mając na 'jedynce' zawodnika, który grał jakby został zmuszony do występowania w roli rozgrywającego (no hard feelings Mr. Douglas), a w jego kluczowym momencie zostali z Mikem Bibbym. Teraz w pierwszej piątce mają nawet dwóch klasowych rozgrywających, co od razu przełożyło się na ball-movement, ale przede wszystkim na ograniczoną ilością strat. 

Jedynym racjonalnym koszykarskim wytłumaczeniem niewyrównania oferty dla Jeremy'ego Lina był jego styl, który nie wpisywał się w koncepcję drużyny Mike'a Woodsona. Przynajmniej to ja starałem się w ten sposób zrozumieć cały ten cyrk z 'Jeremy zostaje na 99%' i późniejszym 'Wszystkiego dobrego w Houston'. Tyle, że w sezonie ogórkowym widziałem system Knicks w ultra-defensywnym świetle i nie przypuszczałem, że Knicks staną się drużyną najlepiej troszczącą się o piłkę w lidze. Jak wiemy Jeremy Lin bynajmniej nie należy do najlepszych ball-handlerów w NBA. Nie mogłem przypuszczać również, że Woodson mówiąc w 'Real Camp' o najlepiej przygotowanym kondycyjnie teamie wliczał w jego skład sztab szkoleniowy. Jak wiemy trenerzy dużo biegają w tym sezonie...

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to właśnie decyzja Woody'ego zaważyła na odejściu Jeremy'ego- no hard-feelings Mr. Woodson. Knicks postawili na wygrywanie 'teraz', a w 'teraz' zwyczajnie nie było czasu na rozwój Jeremy'ego Lina. Uważam, że koniec końców, powrót Lina do Houston wyszedł obu stronom na dobre. Woody ma  doświadczonych rozgrywających potrafiących kierować grą zespołu, a Lin ma większe możliwości rozwoju w drużynie Rockets. Jeremy nie notuje po 20 punktów i 8 asyst na mecz, ale to wcale nie znaczy, że był 'fałszywym prorokiem' (tak go określają niektóre z blogów traktujących o Knicks). Zwyczajnie potrzebuje nabyć doświadczenia i ogrania w tej lidze, a nawet jeśli nie będzie zdobywał po 20 punktów i 9 asyst na mecz to wcale nie będzie oznaczać, że nie jest wartościowym graczem. Mecz z San Antonio pokazał, że gdy zajdzie potrzeba jest w stanie udźwignąć ciężar zdobywania punktów. Linsanity było najlepszą historią jak przydażyła się Knicks na przestrzeni kilkunastu lat i dlatego, tak trudno było się z nią rozstać.

To nie był tylko powrót Jeremy'ego do Nowego Jorku, ale również nieco mniej spektakularnego Douglasa, chociaż i ten miał swoją chwilę Douglasanity podczas jednego z wieczorów w Chicago. Toney zdradziłł Tinie Cervasio przed meczem, że wchodząc w poprzedni sezon nie był do końca zdrowy i nie doszedł do siebie po operacji barków. Natomiast jest bardzo zadowolony, ze swojego wejścia w ten sezon i widać, że powoli wraca do gry, bo przed wakacjami mogło się wydawać, że już nigdy nie zobaczymy Toney'ego w NBA.

Wydawało się, że będzie to mecz, w którym po kontuzji do gry wróci Carmelo Anthony. Tymczasem, Mike Woodson zdecydował się na dodatkowy dzień odpoczynku dla Melo. W obliczu tak okazałej porażki i formy jaką prezentowali zawodnicy Kevina McHale'a trzeba przyznać, że było to rozsądne posunięcie ze strony Woodsona. Wątpie, aby Melo był w stanie powstrzymać Houston w transition, czy swoją grą w obronie odgrodzić drogę do pomalowanego. Na pewno zrobiłby różnicę po stronie ofensywnej, ale to mogłoby zwyczajnie nie wystarczyć.

Oprócz Melo w meczu nie wystąpili Rasheed Wallace, Marcus Camby, Amar'e Stoudemire i Iman Shumpert. STAT ma rozpocząć treningi już w tym tygodniu. Ponieważ Knicks nie mają zbyt wielu zajęć w najbliższych dniach, STAT będzie musiał trenować z drużyną z D-League.

RUNNING AND GUNNING

Jeremy Lin został gorąco przywitany przez fanów w Madison Square Garden. Gdy Lin zaczął sobie coraz śmielej poczynać i stwarzać duże zagrożenie dla obrony Knicks, owacja zamieniła się w buczenie przy każdym posiadaniu piłki. Fani może nie mieli mu za złe, ale na pewno chcieli odebrać jego pewność siebie. Knicks są bardzo podatni na grę z kontry, co zresztą pokazał już pierwszy pojedynek obu drużyn w Houston. Rockets obrali identyczną taktykę- atakować pomwalowane i to jak najszybciej. Taki styl gry odpowiada też Jeremy'emu, to przecież '7sol' D'Antoniego i penetracje podkoszowe stanowiły pożywienie dla Linsanity. Rockets zdobyli aż 22 z 29 punktów (1 celny rzu za 3 oraz 4 punkty z osobistych) w pierwszej kwarcie w pomalowanym, z czego 11 w fast-breaku. 

STUMBLING AND BUMBLING

Knicks byli bardzo pasywni w chronieniu własnej obręczy. Ja rozumiem, że z powodu kontuzji innych graczy Chandler nie ma back-upu i nie może złapać szybkich fauli, ale Rockets nie mieli żadnych trudności z oddaniem łatwego lay-upu gdy dostali się już pod kosz. Poza krótkimi epizodami w drugiej i trzeciej kwarcie zagęszczenie pomalowanego praktycznie nie miało miejsca- w 'paint'cie' Knicks wraz z Hardenem i Linem, hulał tylko wiatr. Wysoka skuteczność Smitha pozwoliła Knicks wyjść na prowadzenie po pierwszej kwarcie, ale J.R. złapał też szybkie dwa faule przez co Nowojorczycy nie mieli praktycznie żadnej opcji ofensywnej w drugiej kwarcie, w której zdobyli zatrważające 11 punktów (najniższa zdobycz w tym sezonie). Jedyną zdobyczą punktową przez pierwsze 6 i pół minuty w tej części gry był celny rzut za 3 punkty Prigioniego. Knicks od początku spotkania też mieli problemy z kontrolowaniem piłki (3 straty Feltona w pierwszych 12-stu minutach), a Smith, który zdobył aż 17 punktów w pierwszej połowie potrzebował zaledwie półtorej minuty by stracić piłkę dwukrotnie w trzeciej kwarcie. Knicks popełnili w całym meczu aż 17 strat, co jest najgorszym wynikiem w tym sezonie.

WEAVING AND ACHIEVING

Znakomita postawa Copelanda w trzeciej kwarcie pozwoliła się zbliżyć Knicks na 5 punktów do Rockets. Po czym McHale poprosił o czas, a reszta zespołu Knicks jakby odmówiła współpracy, ze znakomicie spisującym się Copelandem, który znajdował się często na czystej pozycji. Nawet 'Clyde' w pewnym momencie nie wytrzymał i krzyknął 'Give the ball to Copeland, man!'. Knicks woleli forsować rzuty z półdystansu, zamiast podawać do gorącego 'Cope'a', który radził sobie z obroną Rockets równie dobrze jak z Celtics w preseason. W między czasie Lin i Harden tkali zwycięstwo swojego zespołu, wykorzystując kolejne nieskuteczne rzuty i straty Nowojorczyków. 

RACHUNEK

Czwarta kwarta była formalnością i tylko potwierdzeniem tego, że gdyby Knicks oparli swój atak na częstszych zagraniach do Copelanda to losy tego spotkania mogłyby się inaczej potoczyć. Obok Smitha był to jedyny zawodnik, który znajdował drogę pod obręcz przeciwników. W meczu, w którym nie wpadają rzuty z dystansu, gra na takiego zawodnika wydaje się być rozsądnym rozwiązaniem. Ponadto kompletnie niewidoczny był ball-movement jaki charakteryzował ofensywę drużyny Mike'a Woodsona.

Największą słabością Nowojorczyków może nie być słaba walka na tablicach, ale obrona pomalowanego połączona ze słabą defensywą w przejściach. W sumie na połowe porażek 'Bockers w tym sezonie złożyły się te dwa elementy- dwa razy Rockets i Mavericks- a słaba gra pod koszem odegrała też kluczową rolę w meczach z Grizzlies i Bulls.

NAPIWEK

Już w meczu przeciwko Cavaliers Knicks wyglądali na nieco rozluźnionych. Niech porażka z Rockets zostanie wykorzystana jako okazja do zwarcia szeregów i polepszenia postawy przede wszystkim w obronie. Już jutro zawodnicy z Brooklynu po raz pierwszy powiedzą 'Hello Manhattan!'...


OCENY ZAWODNIKÓW (1-10):

 4 Raymond Felton- znowu przegrał w bezpośrednim pojedynku z Linem. Na początku dużo strat, ale za to skutecznie z pół-dystansu. Grał z urazami w obu rękach.
 3 Jason Kidd- wyglądało na to, że w końcu się wstrzelił, nie miał siły do biegania za tą młodzieżą, kolejny słaby występ gdy na przeciwko niego staje Jeremy. 

 3 Ronnie Brewer- jedna dobra penetracja zakończona punktami, po której Rockets i tak zdobyli punkty w transition. Później nieprzydatny- nawet w obronie. Za to w ataku tracił piłki. Z nim na parkiecie Knicks byli +5.

 7,5 Chris Copeland- słaby początek, ale ogarnął się w drugiej połowie. Pomimo tego, że tracił to potrafił też przechwycić i nawet wymusić faul ofensywny na przeciwniku. Gorący w ataku. Zastanawiam się dlaczego nie może zostać jedną z głównych opcji ofensywnych zespołu z ławki? Ma wszystkiego czego potrzebuje Woodson w ofensywie- rzut z dystansu rozciągający grę, potrafi wejśc pod kosz, nie boji się grać tyłem i wcale nie jest kulawy w obronie. Career-high 29 punktów.

 4 Tyson Chandler- Rockets gdy już dostawali się w pomalowane to nikt specjalnie im nie przeszkadzał w oddaniu łatwego lay-upu, po części tłumaczy go fakt, że większość punktów zdobyli w kontrataku oraz z pewnością unikał łapania fauli w pierwszej kwarcie, co zamroziłoby go na dalszą część gry. Jednak później zbyt wiele się nie zmieniło. Skupił się głównie na zbieraniu piłek- najwidoczniej nie można mieć dwóch rzeczy na raz. Jego faul na Linie był raczej wyrazem frustracji, a nie sposobem przekazania informacji, że czas łatwych wejść pod kosz się skończył. Chociaż Jeremy uważa inaczej i po meczu powiedział, że było to okazanie ich wzajemnej przyjaźni.

 6 J.R. Smith- dzięki niemu Knicks wygrali pierwszą kwartę, gorący jak nikiel, ale Mike Woodson nie był zadowolony, bo złapał szybkie dwa faule. W drugiej połowie nie był w stanie odzyskać swojego rytmu strzeleckiego, ale jako jeden z niewielu, w zasadzie to dwóch, atakował Rockets wejściami pod kosz.

 2 Steve Novak- nie tylko nieskutecznie, ale kompletnie nieprzydatnie. Jedyne co udało mi się zauważyć to zbiórka w ataku- jedyna w całym spotkaniu!
 4 Pablo Prigioni- w drugiej kwarcie nie popisał się kreatywnością i Rockets uzyskali przewagę, której nie oddali juz do końca. Nie mające znaczenia career-high w ilości zdobytych punktów. Podczas dopełniania formalności odnotował 5 asyst, w istotnym momencie dla losu meczu miał zero.

 3 Kurt Thomas- przebywał na parkiecie w najgorszym ofensywnie momencie dla zespołu, sam spudłował dwukrotnie rzuty osobiste i nie trafił 'swojego jumperka'

 5 James White- a może zamiast 'Flight White', flat white? Równie często jak kawa wbrew celom zastosowania, nie pobudza, a usypia. W obronie poprawnie, a w ataku miał jedno dobre wejście pod kosz.

Player of the Game: James Harden













niedziela, 16 grudnia 2012

Cavs @ Knicks 102:103 15/12/2012




        Najlepszy występ w karierze Kyriego Irvinga pod względem ilości zdobytych punktów i brak Melo w składzie Knicks nie pomógł drużynie z Ohio w odniesieniu zwycięstwa w Madison Square Garden. Nowojorczycy są 10-0 we własnej hali i przy bilansie 18-5 jest bardzo łatwo obliczyć jak spisują się na wyjazdach. Przed Knickerbockers jeszcze 4 mecze z rzędu na własnym terenie. 

CO W MENU?


W ostatnich dniach coraz bardziej się zmienia nastawienie opinii w świecie NBA związane z powrotem Amar'e Stoudemire'a. Od początku sezonu spoglądano na STATa jak na element, który może popsuć znakomitą chemię w zespole i spowodować, że Melo nie będzie już tak efektywny grając z Amar'e na parkiecie. Tymczasem coraz bardziej prawdopodobna wydaje się opcja wychodzenia Stoudemire'a z ławki, gdzie jego rola może być kluczowa dla zespołu. Knicks może nie mają jakiegoś wielkiego problemu z dostarczaniem punktów, gdy w grze są rezerwowi, ale zdecydowanie spada ich skuteczność rzutów za 3 punkty. STAT może dać drugiemu unitowi nową jakość w swojej grze pick-and-roll i możliwości łapania extra punktów w akcjach and-one. Znakomity artykuł na ten temat napisał Zach Lowe na Grantland.com, a jeśli macie ochotę na trochę czułości to polecam list od chłopaków z The Knicks Wall.

We wczorajszym spotkaniu Knicks musieli wystąpić nie tylko bez Amar'e- do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić- ale również zabrakło Melo i Rasheeda Wallace'a, który podobno cierpi na bóle w lewej stopie. Piszę podobno, gdyż według Franka Isoli są to bóle pleców, które niestety dobrze nie wróżą i Knicks nie chcą zbytnio się afiszować z tą informacją. Stąd też możemy być świadkami gry dwóch zupełnie odmiennych Sheedów- jeden energetyzujący zespół, a drugi sprawiający wrażenie ociężałego, który sprawia wrażenie jakby mu nie zależało. Tymczasem Sheedowi zwyczajnie 'szczyka' w krzyżu. 

Pomimo braku opcji na pozycji silnego skrzydłowego, Woodson i tak zaskoczył wszystkich wystawiając w pierwszej piątce Chrisa Copelanda. 28-letni Cope miał znakomitą drugą kwartę w pojedynku z Phoenix, kiedy zdobył 8 punktów trafiając 4 z 5 oddanych rzutów. Od tamtej pory zagrał jednak tylko dwie minuty w spotkaniu z Miami. Woodson najprawdopodobniej sprawdza charakter pierwszoroczniaka i jego przygotowanie do każdego z meczów- bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie twoja pora.

Cavaliers zwyczajnie nie leżą Knicks- w ostatnich 8 spotkaniach pokonali Nowojorczyków 5-ciokrotnie, w tym wygrywając wszystkie 4 mecze na swoim terenie- na szczęście Knicks grali tym razem u siebie. Są typem nieustępliwego teamu, który może być zdziesiątkowany przez kontuzje, ale i tak we własnej hali jest w stanie wygrać z każdym. Tym razem też wystąpili bez kontuzjowanego Diona Waitersa, ale za to urazy twarzy nie powstrzymały aż trzech graczy, którzy wystąpili w maskach. Słaby bilans Cavs wynika głównie ze względu na opuszczenie aż 11 meczów przez Irvinga w tym sezonie, a ile on znaczy dla tej drużyny można było się przekonać ostatniej nocy w Madison Square Garden. Ostatni mecz Cavaliers jaki oglądałem był przeciwko Indianie i po nim przede wszystkim obawiałem się znakomitej skuteczności z dystansu C.J. Milesa (6 na 9 za 3), którego forma ma ostatnio tendencje zwyżkowe.

SWOOPING AND HOOPING

Gracze Cavaliers od początku spotkania nie mieli większych problemów z przedostawaniem sie pod kosz Knicks. Głównie dokonywali tego za sprawą indywidualnych akcji, zdecydowanie brakowało zespołowości w ich grze ofensywnej, ale pasywna obrona Knicks i krycie na radar sprawiały, że co chwilę Tristan Thompson wjeżdżał pod kosz, lub Irving trafiał z dystansu. Tylko 6 asyst Cavs w pierwszej połowie nie przeszkodziło im w znajdowaniu drogi do kosza. Podopieczni Byrona Scotta zdobyli w pierwszej kwarcie połowę swoich punktów w pomalowanym. Dobry ball-movement, zagrania w rytm oraz skuteczna egzekucja Copelanda i Feltona utrzymały gospodarzy przy tylko jedno-punktowej stracie.

SLICING AND DICING

Różnice w dalszej części meczu zrobiło pojawienie się na parkiecie rezerwowych obu drużyn. Ławka Knicks, choć w nieco okrojonym składzie zdecydowanie lepiej wypadała na tle zawodników Cleveland przebywających na parkiecie bez Varejao i Irvinga. Złym zwiastunem pod koniec pierwszej kwarty był przymusowy odpoczynek Tysona Chandlera, który znowu załapał szybkie dwa faule. Jedynym podkoszowym pozostającym w obwodzie Woodsona był Thomas, który wykonał kawał dobrej roboty- zbierając w ataku, asystując, atakując obręcz i przede wszystkim broniąc dostępu do własnego kosza. Po czterech niecelnych rzutach za 3 punkty Kidda, skuteczność zza łuku Nowjorskiej drużynie poprawił Steve Novak trafiając wszystkie 4 trójki.

WINNING AND GRINNING

Irving dorastał w New Jersey i w dzieciństwie był fanem Nets. Jego ojciec zabrał go na jeden mecz z finałów w 2003 roku. Na młodym Kyriem spore wrażenie musiał wtedy wywrzeć, będący u szczytu swojej formy Jason Kidd. Gra w MSG i występ przeciwko swojemu idolowi na pewno były czynnikami dodatkowo motywującymi. Większość młodych koszykarzy wchodzących do ligi chce sprawdzić swoją wartość mierząc się właśnie z wielkimi graczami. J-Kidd ma najlepsze lata za sobą, ale rola jaką odgrywa dla Knicks jest kluczowa. Wczoraj nie trafiał i czytając box-score można dojść błędnie do wniosku, że był to raczej nieudany występ. Tymczasem Kidd kilkukrotnie uratował piłkę, po której Nowojorczycy zdobli punkty, znakomicie dyrygował grą zespołu i był nieustępliwy 'jak zawsze'. Jedyne co mu nie wychodziło 'jak zawsze' (przynajmniej w tym sezonie) to rzuty z dystansu. Za to Kyriemu wpadało praktycznie wszystko, a przede wszystkim dwie najważniejsze trójki, szczęśliwie, przez ręce swojego idola. Kyrie nie tylko rzucał, ale też kładł niesamowity nacisk na obronę Knicks podczas penetracji. Był to jeden z najlepszych indywidualnych występów w The Garden w tym sezonie. Andersonowi Varejao zabrakło zimnej krwi podczas wykonywania rzutów osobistych, kiedy gospodarze zdobyli 8 ostatnich swoich punktów z linii rzutów wolnych (trafiając 8 z 10 w clutch).

RACHUNEK

Knicks w drugiej połowie kilkukrotnie oddalali się na ośmio i dziesięcio-punktową przewagę, po czym można było zauważyć rozluźnienie w ich szeregach. Ten mecz był najlepszym przykładem tego, że nie potrzeba zbyt wiele czasu by odrobić 10-punktową stratę przy braku zaangażowania w obronie. Po dunku Chandlera na 5 minut przed końcem Knicks odpuścili, a Cavs postawili wszystko na jedną kartę i wyciągneli z talii asa, jakim okazał się być Irving. Grając przeciwko tak znakomitemu clutch-playerowi, ta grupa weteranów powinna się wykazać większą ostrożnością.

Ponownie na początku meczu brakowało intensywności w defensywie, trochę bez zaangażowania, jakby oczekiwali, że ten mecz wygra się sam. Seria wygranych potrafi usypiać i czasami może okazać się za poźno na powrót do gry, w szczególności gdy nie można skorzystać z usług najlepszego zawodnika.

NAPIWEK 

W nadchodzącym tygodniu Knicks nie będą mieli 'łatwych' spotkań przed sobą. Do Madison Square Garden przyjeżdżają, lub w przypadku Nets przychodzą, trzy drużyny, które pokonały wcześniej Nowojorczyków na własnym terenie. Mam nadzieje, że wpłynie to na ambicje i zaangażowanie podopiecznych Mike'a Woodson. Chociaż na mecz z Brooklynem sam w sobie jest motywujący. Najbliższa potyczka zostanie rozegrana pod znakiem pierwszego powrotu 'Linsanity' do Nowego Jorku. Czy Melo będzie wystarczająco zdrowy, aby podnieść rękawice rzucone przez Jeremy'ego? 


OCENY ZAWODNIKÓW (1-10):

 7,5 Raymond Felton- pomimo znakomitego występu Irvinga bardzo dobrze wychodziła mu w tym match-upie obrona jeden-na-jeden. Znakomite podanie kozłem po pick-and-rollu do Chandlera. Tradycjnie dobre wejścia i trochę mniej dobre rzuty z dystansu (nie rozumiem tych długich jumperów odpalanych po przekroczeniu linii za trzy punkty), które zaważyły na skuteczności. Gdy nie ma Melo bierze zdobywanie punktów na siebie i zazwyczaj z pozytywnym skutkiem
 
 7,5 Jason Kidd- nie wchodziły rzuty za trzy, ale i tak niesamowity występ. Robił co mógł, aby powstrzymać Kyriego, ale ten trafiał przez jego ręce. Nawiązując do wypowiedzi Chandlera- Jason jest drugim coachem na parkiecie.

 5 Ronnie Brewer- rzucał się na piłki w ataku, ale raczej bezbarwny występ, na początku obiecująco w ofensywie po celnym jumperze.

 7 Chris Copeland- można powiedzieć, że w pierwszej kwarcie wczuł się doskonale w rolę Melo. Jest tajną bronią Mike'a- nikt w lidze nie wie jezcze czego od niego oczekiwać i jak go bronić. Pamiętajmy, że w pre-season Celtics zdecydowali się go podwajać w pewnym momencie. Dopiero na dwie godziny przed startem dowiedzieliśmy się, że wyjdzie w pierwszej piątce- sprytny plan. Mike Woodson pochwalił po meczu Cope'a i potwierdził, że chłopak potrafi zdobywać punkty.

 8 Tyson Chandler- Chandler biega do ataku w fast-breaku i rolluje piłkę do kosza z kilku metrów, nie są to może porywające zagrania technicznie, ale w tym systemie jest jedną z głównych broni ofensywnych. Varejao sobie przy nim nie pozbierał i według mnie to Tyson zasługuje bardziej na grę w All-Star niż Brazylijczyk. Znowu wybicia piłki na obwód po niecelnych rzutach.

 6,5 J.R. Smith- chyba się trochę zapedziłem z tą stabilizacją. Rzutowo, występ podobny do Feltona, tylko że mniej skuteczny- oboje spudłowali dwa łatwe lay-upy. Dwie straty pod rząd w trzeciej kwarcie, ale powstrzymał Milesa w prawdopodobnie w najważniejszej akcji defensywnej meczu. 

 7 Steve Novak- perfekcyjnie w pierwszej połowie za 3. Knicks najlepiej rzucają z dystansu w lidze, a on dopiero zaczyna łapać swój rytm. Walczył o zbiórki i dobrze- ocierające się o agresywnie- w obronie, robiący wrażenie blok. Zdecydowanie lepiej sobie radzi, z mniej wymagającymi rywalami, co zresztą chyba jest normalne.
 
 5,5 Pablo Prigioni- robi to w każdym meczu, a pomimo tego przeciwnicy nie przykładają się przy wznawianiu od linii końcowej. Znowu bez punktów.

 7 Kurt Thomas- zdecydowanie lepiej wypada gdy wchodzi z ławki. Dostaje wtedy też więcej minut, bo zazwyczaj oznacza to przymusowy odpoczynek dla Chandlera. Znakomite podania i walka na deskach. To zwolnione rollowanie do kosza nie jest piękne, ale skuteczne- bardziej Rolling Stones, niż pick-and-roll.

Player of the Game: Kyrie Irving








piątek, 14 grudnia 2012

Lakers @ Knicks 107:116 13/12/2012



       Mike D'Antoni został wybuczany, Anthony zaliczył zdumiewającą pierwszą kwartę, ale z powodu kontuzji musiał opuścić mecz, Lakers nie wykazywali żadnego zespołowego zaangażowania w grę obronną, a Knicks odnieśli już 9 zwycięstwo we własnej hali pozostając niepokonanymi w The Garden- w takim skrócie można przybliżyć losy czwartkowego spotkania w Nowym Jorku, które było transmitowane przez ogólnostanową telewizję w USA.

CO W MENU?


Kobe Bryant powiedział dużo ciepłych słów na temat Carmelo Anthony'ego i nie wydaje mi się, że chciał nimi złagodzić 'rozszalałego byka'. Według niego Melo jest trudniejszy do powstrzymania w ataku od Jamesa. Może gdyby Kobe wypowiadał się równie ciepło o swoich kolegach z zespołu to 'team-spirit' Lakers wyglądałby bardziej przekonywująco?

Ciepły w kierunku Melo starał się być Mike D'Antoni, który radzi sobie w Los Angeles równie dobrze co podczas kadencji w Nowym Jorku. Mike stał się twarzą gry swojego zespołu. Uważam, że jest ostatnią osobą, która byłaby w stanie poradzić sobie z bezradnością drużyny jaką wykazują się Lakers i w pełni sie podpisuję pod listem zNYKającego. W pierwszej połowie przypomniałem sobie jakie uczucia do niego żywiłem gdy był jeszcze w 'Wielkim Jabłku'- było mi go zwyczajnie żal. Nawet jego żona starała się zapobiec wybuczeniu w The Garden, bo przecież Mike rozpoznał doskonale sytuację i sam ustąpił- chwała ci Panie. Niestety żadne apele nie pomogły- buczenie było donośne i długie do tego stopnia, że opóźnił się start meczu...

Tymczasem Knicks od momentu zastąpienia Mike'a innym Mike'iem, radzą sobie naprawdę dobrze. Choć na pewno znajdą się jeszcze tacy, którzy wierzą, że wciąż niesie ich tylko energia związana ze zmianą trenera. Nawet John Hollinger pobłogosławił Nowych Knicks i jeszcze przed przejściem z ESPN do Memphis zmienił ich status do drużyny mającej szansę zagrozić Miami Heat w Play-Offs. Kompletnie nie przekonuje to Charlesa Barkleya, który widzi w Knicks team upośledzony w walce na tablicach. Natomiast Steve Kerr poszedł dwa kroki dalej razem z Davidem Aldridgem i porównał Nowojorczyków do Miami 2012 i Dallas 2011, którzy nie byli znakomicie zbierającymi drużynami, a w ofensywie napędzała ich dynamiczna 'czwórka'. Ja na tym etapie sezonu skupiłbym się wyłącznie na wygraniu Atlantic Division (Celtics jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa w sezonie regularnym) i mam nadzieje, że takie jest też nastawienie zawodników z Madison Square Garden.

Kilku graczy podczas tego spotkania mogło się poczuć jak w 'Nieoczekiwanej zamianie miejsc'. Wychowany w Compton Chandler reprezentował Nowy Jork. Natomiast produkty 'Wielkiego Jabłka' David Ebanks i Metta World Peace grali dla L.A. Poza tym MWP przyznaje otwarcie, że jest fanem Knicks. Ostatni raz wspominał o tym podczas kupowania kurtki Brooklyn Nets.


DISHING AND SWISHING

Melo wyznał, że to nie był zamach na Mike D'Antoniego- nie bierze zakładników i chodziło mu wyłącznie o Lakers. W sumie to cały zespół odpowiada za 73% skuteczności z gry i zero strat, aż do 8-mej minuty drugiej kwarty. Nikt tak nie potrafi nakryć do stołu jak Melo. Obrona Lakers dostarczyła mu wszystkie możliwe dania, a on to wszystko zjadł- 22 punkty w pierwszej kwarcie i w sumie w tym momencie zakończył to spotkanie. Na stole nie pozostało nic... okruszki podjadał Felton.

OUT-MUSCLING AND OUT-HUSTLING

W szeregach Lakers trudno było zauważyć jakiekolwiek zaangażowanie w grę obronną. To jest wciąż ten sam Howard? Taka postawa w defensywie wynika przede wszystkim z braku chemii w zespole. Rozpędzony Raymond Felton mijał obwodowych Lakers jak chciał, a przy lay-upie Howard jakoś specjalnie się nie wysilał by zablokować rzut. W sumie to Howard w defensywie grał na takim poziomie jak kontuzjowany Chandler przy pierwszych porażkach z tego sezonu. Trzeba przyznać, że Kobe (13 punktów na starcie) robił co mógł by strzelecko dorównać Anthony'emu w pierwszej kwarcie. Po serii strat i chybionych rzutów trafił w swoim stylu trójkę z rogu z odchylenia i przyczynił się tylko do wydłużenia minut w tym spotkaniu. W walce o powrót do meczu pomagali mu dwaj wcześniej wspominani rodowici Nowojorczycy (16 i 9 punktów odpowiednio MWP i Ebanksa na przestrzenie 3 i 4 kwarty), ale Knicks kiedy tylko chcieli przedostawali się pod obręcz Lakers. O dziwo, podopieczni D'Antoniego wyglądali o wiele lepiej gdy zwalniali tempo gry- mniej strat i pełniejsze wykorzystywanie potencjału swoich graczy, którzy jak ktoś już zauważył nie są pierwszej młodości.

HANGING AND BANGING

Lakers wygrali drugą połowę głównie dzięki kontuzji odniesionej przez Carmelo Anthony'ego. O ile jego 'hanging' miało na celu wyczekanie momentu w powietrzu do oddania rzutu, to o samo 'banging' zatroszczył się Dwight Howard. Był to jeden z momentów, który potrafi odmienić losy calego spotkania. Knicks udało się jednak dowieźć zwycięstwo do końca, chociaż Lakers ze swoją zdobyczą punktową stacjonowali całkiem niedaleko. Chwilę po tym jak Melo opuścił parkiet, Sacre pchnął Chandlera przy próbie podejścia do alley-oopu- na szczęście tym razem zakończyło się bez kontuzji, chociaż wyglądało to groźnie.

RACHUNEK

Jest prosty- Woodson jest bardziej wartościowym trenerem od geniuszu swojego immienika. Woody wie jak trafić do zawodników i nawiązać z nimi kontakt. Tymczasem MDA ma misję sprzedawania swojej wizji i na jego nieszczęście już od kilku sezonów w jego drużynach brakuje kluczowego zawodnika do jego systemu. 

Knicks wygrali ten mecz już w pierwszej kwarcie- było to w sumie perfekcyjne 16 minut w wykonaniu Nowojorczyków. Odesłanie Melo do szatni nie pomogło Lakers w odniesieniu zwycięstwa. Nawet przy zbliżeniu się na odległość 7 punktów nie można było powiedzieć o straceniu kontroli nad meczem przez 'Bockers- bardziej wynikało to z braku koncentracji. Bo Knicks gdy trzeba potrafią się zmobilizować w ostatnich minutach.

NAPIWEK

Po meczu Glen Grunwald powiedział, że kontuzja Melo nie wydaje się być groźną. Natomiast Frank Isola reportował, że Anthony narzeka na bóle w kostce i kolanie. Jego status jest day-to-day

Już w sobotę Knicks zmierzą się z Cavaliers- występ Anthony'ego jest mało prawdopodobny i biorąc pod uwagę to co gracze z Cleveland robili Knicks w MSG w ostatnich sezonach to wcale nie musi być łatwy pojedynek. W poniedziałek po raz pierwszy do Nowego Jorku powraca Linsanity.

OCENY ZAWODNIKÓW (1-10):

 6,5 Raymond Felton- nie stawiano mu zbyt dużego oporu ze strony przeciwnika na swojej pozycji i pod koszem też nie miał problemu z minięciem płotka- bo ciężko było to nazwać murem w pierwszej połowie. Ładny crossover na Howardzie. W drugiej połowie znacznie gorzej, przede wszystkim za dużo rzutów, które wynikały z braku pomysłu na rozegranie akcji. Pomimo tego znowu zaliczył dwie asysty przy kluczowych rzutach- najpierw alley-oop do Chandlera, a w następnej akcji na 'trójkę' Smitha dającą prowadzenie 111:99. 19 punktów przy 26 oddanych rzutach wygląda bynajmniej nieimponująco.
 7 Jason Kidd- jeden z najrzadziej mylących się zawodników w tym sezonie. Nie było wielkich rzutów, ale potrafił się świetnie dostosować do bronienia Bryanta po tym jak dał się dwukrotnie minąć w ISO. Imponujące podanie stojąc tyłem 'ala Lebron' do ścinającego Feltona- niestety ten nie trafił łatwego lay-upu. Najwięcej zbiórek w zespole.

 6,5 Ronnie Brewer- po zbiórkach i przechwytach inicjował kontrataki, w obronie MWP tylko się na nim zatrzymywał.

 10 Carmelo Anthony- pierwsza kwarta była najlepszą sekwencją ofensywną w wykonaniu jednego gracza w tym sezonie. Szkoda, że nie udało się zdobyć 50 punktów. Gdyby to był jakikolwiek inny zawodnik, nawet z najmniejszymi problemami kostki lub kolana to ten upadek mógły zakończyć się o wiele bardziej poważną kontuzją. Ciekawe czy zostanie zawodnikiem tygodnia na Wschodzie?

 7,5 Tyson Chandler- wie co robić z Howardem, w zeszłym sezonie był kryptonitem na Supermana, doszło do kilku spięć między nimi. Przy współpracy z Feltonem dostawał się pod kosz kiedy tylko chciał. No i te wybicia na obwód po niecelnych rzutach- zawsze przypomina mu się o tym w kluczowych momentach. Nieskutecznie z linii rzutów wolnych i tylko 4 zbiórki.

 7,5 J.R. Smith- po części zastąpił Melo w czwartej kwarcie, ważne rzuty za 3 punkty. Śmiem twierdzić, że w dwóch ostatnich meczach przejawiał nieco ustabilzowanie swojej gry.

 7 Rasheed Wallace- dobra robota na Howardzie, trójeczki, przekroczone 16K w karierze- o ile się nie mylę to tą 'turnaround-trey'. Znakomicie powstrzymal Kobego przy jednym z wejść na kosz.

 6,5 Steve Novak- dwie trójki z rzędu uderzające w 'momentum' i 4 asysty w sumie. Przy rzucaniu pomylił się tylko raz, natomiast w obronie jak słusznie zauważyli komentatorzy Lakers starali się wykorzystaćjego obecność jak tylko mogli.
 6 Pablo Prigioni- tym swoim podawaniem z czystej pozycji do oddania rzutu (overpassing) potrafi inicjować znakomity ball-movement- nikt nie może czuć się wykluczony.

 5 James White- nie byłem pełen podziwu gdy nie nabierał się na te head-fake'i Kobego. Opanowany w obronie.

Player of the Game: Carmelo Anthony