wtorek, 7 sierpnia 2012

Melo i STAT, czyli w czym tak naprawdę tkwi problem?

       

       Knicks pozyskali sporo nowych zawodników i uzupełnili podstawowe braki w grze zespołu, ale to głównie od współpracy Melo i STATa będą zależeć losy ekipy z Garden w przyszłym sezonie. Może się okazać, że produktywny okres Glena Grunwalda na rynku wolnych agentów nie będzie miał większego wpływu na poprawę gry Knicks, jeśli dwójce gwiazd zabraknie miejsca po tej samej stronie parkietu, a jedna piłka w grze nie wystarczy. Przy takim obrocie spraw, tylko potwierdzą się przypuszczenia o wątłej konstrukcji drużyny, sztucznie podtrzymywanej drewnianymi belkami.

Amar’e Stoudemire znacznie obniżył poziom swojej gry pod koniec zeszłego sezonu. Przyczyn doszukiwano się m.in. w zbyt dużej eksploatacji jego gry przez D’Antoni’ego, kontuzji pleców, odejściu Feltona i w końcu pojawieniu się Carmelo Anthony’ego. Amar’e, wraz z przyjściem Melo, powoli przestawał być opcją ofensywną numer jeden zespołu. Do tego w wymianie stracił kolegów, którzy potrafili podać mu piłkę. Stoudemire jak mało kto potrzebuje dograń od pozostałych graczy z zespołu – do jego największych broni w ofensywie należą umiejętne rollowanie do kosza przy pick and rollu oraz ścięcia. W sezonie 2010/11 w roli ‘rollującego’ występował w blisko 10% zagrań w ataku (55,5 % skuteczności) – podobną część zagrań w ofensywie stanowiły ścięcia (58.8% skuteczności).

Po kontuzji pleców stracił swój szybki pierwszy krok, stał się mniej atletyczny, a jego drybling uległ jeszcze większemu pogorszeniu. Numer 1 Nowojorczyków tłumaczył się brakiem możliwości odpowiedniego przygotowania do rozgrywek oraz przedłużającym się lokautem. Już od początku sezonu 2011/12 można było zauważyć, że nie jest tym samym graczem, któremu zaoferowano stumilionowy kontrakt. Jego jumper z rogu strefy trzech sekund przestał być morderczy, przez co też jego ‘fake’ i ‘jab step’ straciły moc i nie straszył już obrońców – tym samym uniemożliwiając mu przedostawanie się pod kosz.

Jego ilość ofensywnych zagrań w izolacjach w porównaniu do rozgrywek 2010/11 drastycznie się obniżyła z 32,3% do 19,9%. Mało imponująco wyglądał również poziom skuteczności w grze jeden na jeden, który spadł z 41% do 33.8%. Co ciekawe, w porównaniu do sezonu 2010/11 procentowo wzrosła skuteczność oraz ilość zagrań Stoudemire’a we wcześniej wspominanym pick and rollu (do 13% przy 60,2%) oraz ścięciach (12,6% przy skuteczności 64,8%). Jednak jego udział w ogólnej grze ofensywnej całego zespołu stał się znacznie zmalał w porównaniu do rozgrywek 2010/11.
Amar’e ze swoją obniżką formy starał się wpasować w nowe środowisko drużyny. Dlatego też w nieco zastygłej ofensywie Knicks i brakiem miejsca pod koszem coraz częściej próbował swoich sił jako spot-up shooter (z 10,1% swojej ofensywy do 15,3% w ostatnim sezonie) jednak dokonywał tego przy coraz gorszej efektywności (spadek skuteczności z 46,6% do 40,2%).
Aby znowu stanowić o sile ofensywnej swojej drużyny, Stoudemire będzie musiał w trakcie przygotowań do nowych rozgrywek przypomnieć sobie jak rzucać z półdystansu. Na pewno też dobrze wpłyną na jego grę zaplanowane sesje z Olajuownem i praca nad rozwinięciem gry w postcie. Element tej gry jest bolączką nie tylko u STATa, ale również wśród pozostałych wysokich Knicks (Chandler ma również brać udział w treningach).
Z jednej strony nie ma co się dziwić, że rola Stoudemire’a w ofensywie Knicks znacznie się zmniejszyła wraz z pojawieniem się Melo. Jest to swego rodzaju kolej rzeczy. Gdy do zespołu dołącza nowy superstrzelec, to stary lider musi zrobić dla niego miejsce, dzielić się z nim grą- przez co ich statystyki spadają. Tak się stało gdy do Miami przeszli James i Bosh, czy po utworzeniu ‘Wielkiej Trójki’ w Bostonie.
Jednak w przypadku Carmelo Anthony'ego sprawy przedstawiają się trochę inaczej. Co prawda, od momentu stania się ‘Knickiem’ podaje trochę więcej (średnio w sezonie regularnym z 2,8 asysty na mecz do 3,6) i ma mniejszą średnią zdobycz punktową, lecz w głównej mierze jest to konsekwencja obniżonej skuteczności z gry (z 45% w ostatnim sezonie gry dla Nuggets do 43% w 2011/12). Anthony wciąż oddaje blisko 19 rzutów na mecz, a jego gra w ofensywie wciąż zużywa 31% posiadania piłki przez jego zespół, gdy ten znajduje się na parkiecie (czwarty pod tym względem w lidze). Dla porównania USG% Amar’e spadło z 30,9% do 25,4%, a średnia ilość oddawanych rzutów z 19 do niespełna 14. Oczywiście ograniczona rola Amar’e nie jest jedynie następstwem ‘pochłaniania’ gry przez Melo, bo równie decydujący wpływ miały na to jego urazy, problemy osobiste oraz słabe przygotowanie do sezonu.
Anthony nie zmienił też znacznie stylu swojej gry, tak aby lepiej wpasować się do potrzeb zespołu. Najprawdopodobniej D’Antoni chciał dodać do jego kompetencji rozgrywanie akcji ofensywnych i przesunąć jego kwalifikacje z egzekutora do roli ‘point forwarda’. Jak sam Carmelo później przyznał, wizja byłego trenera Knicks wymagała zbyt wielu poświęceń. Jego ostatnie występy w reprezentacji USA udowodniły, że najlepiej spełnia się w roli ‘finishera’. Zresztą ciężko czego innego oczekiwać od zawodnika, którego ofensywa w 37 procentach opiera się na grze ‘jeden na jeden’. Pomimo tego, że w ostatnim sezonie ilość akcji Melo w izolacji nieco obniżyła się do 35,5%, to i tak jest to minimalna zmiana w porównaniu do ponad 12% spadku tego typu zagrań u Amar’e. Ponadto Carmelo, grając dalej od kosza, trafia na mniejszej skuteczności w ISO od Stoudemire’a- 37,4% trafionych rzutów. Duży wpływ na niskie statystyki Anthony'ego miał jego słaby początek sezonu, kiedy nie mógł odnaleźć rytmu gry. Wraz ze zmianą trenera można było zauważyć odzyskanie rytmu i ogólną poprawę gry. 
Pomimo tego, że styl gry Anthony’ego cechuje indywidualizm, to wciąż należał on do najlepiej podających zawodników Knicks w poprzednim sezonie. Chociaż i tutaj można trafnie skwitować tę statystykę powiedzeniem, że na bezrybiu i rak ryba. Najwięcej kluczowych podań dla Nowojorczyków rozdał Jeremy Lin – 216 asyst w 35 spotkaniach, 6.2 APG. Za Linem pod względem średniej ilości asyst na mecz znalazł się Baron Davis z wynikiem 4.7 APG (135 asysty w 29 występach). Natomiast Anthony był na drugim miejscu pod względem sumy rozdanych podań otwierających drogę do kosza. W przeciągu sezonu zanotował 200 asyst, jednak potrzebował do tego 55 spotkań, co daje mu 3.6 APG.
Największa ilość asyst Anthony’ego lądowała w rękach Tysona Chandlera – ponad 21% dograń w trakcie 52 wspólnie rozegranych meczów sezonu regularnego. Amar’e był odbiorcą 20% podań i znalazł się minimalnie na drugim miejscu za Tysonem, jednak miał okazję jedynie do 39 wspólnych występów z Anthonym. Dlatego też jego średnia ‘obdarowań’ przez Carmelo, bliska jednej na mecz, jest najwyższą w całej drużynie. Co interesujące, na trzecim miejscu z 33 podaniami od Melo znalazł się Landry Fields, który podobnie jak STAT nie mógł odnaleźć rytmu gry od czasu transferu Anthony’ego do Knicks.
Anthony był na ex-equo trzecim miejscu, ze wszystkich Knicks, w ilości skutecznych uruchomień rolującego Stoudemire’a w pick and rollach. W sumie, tego typu zagrywka w wykonaniu STATa powiodła się 53 razy w trakcie poprzedniego sezonu (wliczając PO), z czego najwięcej razy kontrolującymi piłkę byli Lin i Davis po 11 razy oraz właśnie Anthony z Fieldsem po 8 razy. 
Natomiast przy ścięciach Stoudemire był najczęściej obdarowywany przez Carmelo i Lina – po 11 razy przy 59 udanych próbach Amar’e w całym sezonie. Nie są to zawrotne ilości, ale udowadniają że współpraca dwóch liderów jest możliwa- przynajmniej w ofensywie. Najlepiej pokazuje to akcja z meczu z Sixers (zaczyna się od 01:05), która udowadnia, że jeśli się chce to się potrafi (odnośnie potencjału Melo):

Dodanie do składu Tysona Chandlera ma istotny wpływ nie tylko na samą grę Stoudemire’a, ale na jego współpracę z Anthonym i pozostałymi zawodnikami. Chandler jest niezbędnym członkiem zespołu, bez którego defensywa Knicks przypomina stado zbłądzonych owieczek. Natomiast w zagraniach ofensywnych Tyson zabiera potrzebne dla Amar’e miejsce w strefie podkoszowej, bez którego STATowi trudniej jest rolować do kosza. Co więcej, w zeszłym sezonie udało mu się rozegrać więcej akcji pick and roll od Stoudemire i przy wyższej skuteczności- w sumie w trakcie sezon regularnego i PO zagrał 121 akcji jako rolujący do kosza, z czego 80 powiodło się zdobyciem punktów (66.1% skuteczności).
Amar’e częściej udanie rolluje i ścina do kosza, gdy Tysona nie ma na parkiecie (30 z 53 skutecznych pick and rolli i 41 z 59 ścięć). W przypadku egzekwowania ścięć przez Stoudemire’a ciężko jest u Chandlera wyróżnić jakiekolwiek tendencje w zachowaniu na parkiecie – równie często pozostaje poza strefą podkoszową, jak i ścina w przeciwnym kierunku, robi miejsce pod koszem czy stawia wysoką zasłonę. Natomiast w akcjach, w których Amar’e rolluje do kosza, Tyson najczęściej pozostaje poza ‘pomalowanym’ – przy blisko połowie tego typu zagrań.
Chandler w pick and rollach stał się tym dla Amar’e, czym Anthony w izolacjach. Stoudemire znalazł się w sytuacji, gdzie partnerzy na otaczających go z obu stron pozycjach w dużym stopniu wypełniają jego rolę w ofensywie. W tym przypadku nie chodzi już o dzielenie się piłką, czy wystarczającą ilość miejsca na parkiecie, ale o podobnie prezentowany styl gry. Dlatego, też STAT musi znaleźć swoją niszę w ofensywie Knicks, którą może się okazać ‘utracony jumperek’, czy właśnie rozwinięcie gry w postcie. Poza tym kilka razy dwójka wysokich Knicks pokazała, że potrafi współpracować ze sobą, jak chociaż podczas tej kombinacyjnej akcji z Charlotte (od 18stej sekundy filmiku), gdzie rolujący Tyson asystuje ścinającemu Amar’e:

Wiem, wiem, że po pierwsze nie gra się 82 meczów w sezonie regularnym z Bobcats, a po drugie Toney Douglas opuścił już Nowy Jork. Jednak absencję ‘Szalonego Toney’ego’ powinien wynagrodzić powrót do ‘Wielkiego Jabłka’ niemniej szalonego Raymonda Feltona. Absolwent uniwersytetu z Północnej Karoliny słynie z ofensywy opertej głównie na pick and rollu. Nie tylko często kończy akcje jako ‘ball-handler’, ale również umiejętnie uruchamia swoich partnerów. Ma za sobą owocny okres współpracy w Nowym Jorku ze Stoudemirem, gdzie w trakcie wspólnych 53 spotkań udało im się rozegrać 50 skutecznych akcji pick and rolli, w których Amar’e był rollującym do kosza (z czego 42 były zakończone dunkiem, lub lay-upem). Po odejściu Feltona, w sezonie 2010/11 jeszcze tylko 11 razy Amar’e zdobył punkty rolując do kosza.
Felton, w ostatnim sezonie jako gracz Portland, nie pokazał się z najlepszej strony. Jednak podobnie sytuacja się przedstawiała przed pierwszym przyjściem do Nowego Jorku, gdzie jego gra w Charlotte nie układała się najlepiej z podkoszowymi tamtej drużyny m.in. właśnie z Tysonem Chandlerem (ciężko o to winić wyłącznie Raymonda, bo był to również jeden z najgorszych sezonów w wykonaniu Tysona).
W przyszłym sezonie czeka ciężkie zadanie nie tylko Amar’e i Carmelo, ale też trenera Mike’a Woodsona, który bynajmniej nie słynie z wyśmienitej strategii ofensywnej. Wiele powinno pomóc wcześniej wspominane pojawienie się Feltona oraz dwójki pozostałych rozgrywających – Kidda i Prigioniego. Z dniem 1-szego listopada sztab szkoleniowy Knicks nie będzie mógł użyć wymówek z ostatniego sezonu, kiedy to po zakończonym lokaucie drużyna tłumaczyła swoje niepowodzenia brakiem możliwości przystąpienia do pełnego obozu przygotowawczego. 'Woody' oprócz opanowywania wielu zagrywek do perfekcji (jak choćby wychodzenie Tysona do stawiania wysokich zasłon i tym samym robienie miejsca dla Amar’e pod koszem, czy ścinanie Amar’e pod kosz w trakcie wykonywania rolowania przez Tysona), będzie miał czas nad opanowaniem odpowiedniej rotacji zawodników.
Ciężko sobie wyobrazić w tej chwili Stoudemire’a wchodzącego z ławki, ale zmniejszony czas wspólnej gry z Chandlerem i Anthonym (gdyby ich współpraca się nie układała) i więcej minut spędzonych z ‘drugim unitem’ powinno pozytywnie wpłynąć na grę zespołu. W przypadku line-upów obiecująco się prezentuje zestawienie Kidda, Anthonyego i Chandlera. Natomiast gra Stoudemire’a powinna pasować do stylu Feltona i Smitha (w tym przypadku gorzej z obroną obręczy, ale to przecież główna przyczyna ściągnięcia do zespołu Camby’ego i Thomasa).
W dotychczasowej historii NBA, przynajmniej od czasów wprowadzenia linii za trzy punkty, nie znajdowało się w jednej drużynie dwóch liderów grających w podobnym stylu do tego prezentowanego przez Amar’e i Carmelo. Postanowiłem to sprawdzić poprzez wyszukanie zawodników grających na pozycjach SF i PF, mających zbliżony lub wyższy USG% drużyny (31% i 22%), oddających podobną ilość rzutów na mecz (minimalnie 18 i 13), zdobywających nie mniejszą ilość punktów na mecz (22 i 17), będącymi pierwszą i drugą opcją ofensywną zespołu.
Jedyne pary spełniające to kryteria jakie udało mi się znaleźć to Webber i Stojakovic z Sacramento 2000/01, Pierce i Walker z Bostonu 2002/03 oraz Jermain O’Neal i Stephen Jackson z osławionej Indiany 2004/05. W przypadku ostatniej z wymienionych par przede wszystkim nie zgadza się pozycja, na której występuje pierwsza opcja ofensywna zespołu. W przeciwieństwie do Melo, O’Neal w duecie z Jacksonem grał na pozycji wysokiego.
Pierce i Walker z 2003, choć mogą najbardziej przypominać Melo i STATa, to jednak zawodnicy, którzy przede wszystkim lepiej podawali oraz potrafili skuteczniej włączyć do gry kolegów z drużyny. Poza tym gra ofensywna Walkera zupełnie różni się od tej prezentowanej przez STATa. Antoine nie polegał tak bardzo na zagraniach kolegów z drużyny, poza tym często straszył rzutem z dystansu, to że z mizernym skutkiem to już inna sprawa – 38% FG. Natomiast Webber i Stojakovic poza tym, że podobnie jak w przypadku Indiany 2004/05 nie zgadzają się pozycje opcji numer jeden w ataku (Webber PF, a Melo SF), to dodatkowo są duetem z całkowicie ‘innej bajki’. Kompletnie różny styl gry zawodników na obu pozycjach – poza statystykami tak naprawdę ciężko porównywalny.
Najwięcej zwycięstw z wymienionych drużyn w sezonie regularnym odnieśli Sacramento – 55. Jednak każdy z tamtych zespołów zakończył swoje rozgrywki w drugiej rundzie PO – czyżby była to wróżba na przyszły sezon dla Knicks? Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że żaden z wymienionych duetów nie miał wtedy za plecami najlepszego obrońcy ligi, co powinno mieć też duży wpływ na losy drużyny z Nowego Jorku w przyszłym sezonie. Wcześniej jej liderzy muszą nauczyć się jak ze sobą współpracować.
(Ten tekst ukazał się ponad tydzień temu na Czwarta Kwarta, ale również chciałem aby znalazł się na blogu o Knicks)


2 komentarze: