piątek, 14 grudnia 2012

Lakers @ Knicks 107:116 13/12/2012



       Mike D'Antoni został wybuczany, Anthony zaliczył zdumiewającą pierwszą kwartę, ale z powodu kontuzji musiał opuścić mecz, Lakers nie wykazywali żadnego zespołowego zaangażowania w grę obronną, a Knicks odnieśli już 9 zwycięstwo we własnej hali pozostając niepokonanymi w The Garden- w takim skrócie można przybliżyć losy czwartkowego spotkania w Nowym Jorku, które było transmitowane przez ogólnostanową telewizję w USA.

CO W MENU?


Kobe Bryant powiedział dużo ciepłych słów na temat Carmelo Anthony'ego i nie wydaje mi się, że chciał nimi złagodzić 'rozszalałego byka'. Według niego Melo jest trudniejszy do powstrzymania w ataku od Jamesa. Może gdyby Kobe wypowiadał się równie ciepło o swoich kolegach z zespołu to 'team-spirit' Lakers wyglądałby bardziej przekonywująco?

Ciepły w kierunku Melo starał się być Mike D'Antoni, który radzi sobie w Los Angeles równie dobrze co podczas kadencji w Nowym Jorku. Mike stał się twarzą gry swojego zespołu. Uważam, że jest ostatnią osobą, która byłaby w stanie poradzić sobie z bezradnością drużyny jaką wykazują się Lakers i w pełni sie podpisuję pod listem zNYKającego. W pierwszej połowie przypomniałem sobie jakie uczucia do niego żywiłem gdy był jeszcze w 'Wielkim Jabłku'- było mi go zwyczajnie żal. Nawet jego żona starała się zapobiec wybuczeniu w The Garden, bo przecież Mike rozpoznał doskonale sytuację i sam ustąpił- chwała ci Panie. Niestety żadne apele nie pomogły- buczenie było donośne i długie do tego stopnia, że opóźnił się start meczu...

Tymczasem Knicks od momentu zastąpienia Mike'a innym Mike'iem, radzą sobie naprawdę dobrze. Choć na pewno znajdą się jeszcze tacy, którzy wierzą, że wciąż niesie ich tylko energia związana ze zmianą trenera. Nawet John Hollinger pobłogosławił Nowych Knicks i jeszcze przed przejściem z ESPN do Memphis zmienił ich status do drużyny mającej szansę zagrozić Miami Heat w Play-Offs. Kompletnie nie przekonuje to Charlesa Barkleya, który widzi w Knicks team upośledzony w walce na tablicach. Natomiast Steve Kerr poszedł dwa kroki dalej razem z Davidem Aldridgem i porównał Nowojorczyków do Miami 2012 i Dallas 2011, którzy nie byli znakomicie zbierającymi drużynami, a w ofensywie napędzała ich dynamiczna 'czwórka'. Ja na tym etapie sezonu skupiłbym się wyłącznie na wygraniu Atlantic Division (Celtics jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa w sezonie regularnym) i mam nadzieje, że takie jest też nastawienie zawodników z Madison Square Garden.

Kilku graczy podczas tego spotkania mogło się poczuć jak w 'Nieoczekiwanej zamianie miejsc'. Wychowany w Compton Chandler reprezentował Nowy Jork. Natomiast produkty 'Wielkiego Jabłka' David Ebanks i Metta World Peace grali dla L.A. Poza tym MWP przyznaje otwarcie, że jest fanem Knicks. Ostatni raz wspominał o tym podczas kupowania kurtki Brooklyn Nets.


DISHING AND SWISHING

Melo wyznał, że to nie był zamach na Mike D'Antoniego- nie bierze zakładników i chodziło mu wyłącznie o Lakers. W sumie to cały zespół odpowiada za 73% skuteczności z gry i zero strat, aż do 8-mej minuty drugiej kwarty. Nikt tak nie potrafi nakryć do stołu jak Melo. Obrona Lakers dostarczyła mu wszystkie możliwe dania, a on to wszystko zjadł- 22 punkty w pierwszej kwarcie i w sumie w tym momencie zakończył to spotkanie. Na stole nie pozostało nic... okruszki podjadał Felton.

OUT-MUSCLING AND OUT-HUSTLING

W szeregach Lakers trudno było zauważyć jakiekolwiek zaangażowanie w grę obronną. To jest wciąż ten sam Howard? Taka postawa w defensywie wynika przede wszystkim z braku chemii w zespole. Rozpędzony Raymond Felton mijał obwodowych Lakers jak chciał, a przy lay-upie Howard jakoś specjalnie się nie wysilał by zablokować rzut. W sumie to Howard w defensywie grał na takim poziomie jak kontuzjowany Chandler przy pierwszych porażkach z tego sezonu. Trzeba przyznać, że Kobe (13 punktów na starcie) robił co mógł by strzelecko dorównać Anthony'emu w pierwszej kwarcie. Po serii strat i chybionych rzutów trafił w swoim stylu trójkę z rogu z odchylenia i przyczynił się tylko do wydłużenia minut w tym spotkaniu. W walce o powrót do meczu pomagali mu dwaj wcześniej wspominani rodowici Nowojorczycy (16 i 9 punktów odpowiednio MWP i Ebanksa na przestrzenie 3 i 4 kwarty), ale Knicks kiedy tylko chcieli przedostawali się pod obręcz Lakers. O dziwo, podopieczni D'Antoniego wyglądali o wiele lepiej gdy zwalniali tempo gry- mniej strat i pełniejsze wykorzystywanie potencjału swoich graczy, którzy jak ktoś już zauważył nie są pierwszej młodości.

HANGING AND BANGING

Lakers wygrali drugą połowę głównie dzięki kontuzji odniesionej przez Carmelo Anthony'ego. O ile jego 'hanging' miało na celu wyczekanie momentu w powietrzu do oddania rzutu, to o samo 'banging' zatroszczył się Dwight Howard. Był to jeden z momentów, który potrafi odmienić losy calego spotkania. Knicks udało się jednak dowieźć zwycięstwo do końca, chociaż Lakers ze swoją zdobyczą punktową stacjonowali całkiem niedaleko. Chwilę po tym jak Melo opuścił parkiet, Sacre pchnął Chandlera przy próbie podejścia do alley-oopu- na szczęście tym razem zakończyło się bez kontuzji, chociaż wyglądało to groźnie.

RACHUNEK

Jest prosty- Woodson jest bardziej wartościowym trenerem od geniuszu swojego immienika. Woody wie jak trafić do zawodników i nawiązać z nimi kontakt. Tymczasem MDA ma misję sprzedawania swojej wizji i na jego nieszczęście już od kilku sezonów w jego drużynach brakuje kluczowego zawodnika do jego systemu. 

Knicks wygrali ten mecz już w pierwszej kwarcie- było to w sumie perfekcyjne 16 minut w wykonaniu Nowojorczyków. Odesłanie Melo do szatni nie pomogło Lakers w odniesieniu zwycięstwa. Nawet przy zbliżeniu się na odległość 7 punktów nie można było powiedzieć o straceniu kontroli nad meczem przez 'Bockers- bardziej wynikało to z braku koncentracji. Bo Knicks gdy trzeba potrafią się zmobilizować w ostatnich minutach.

NAPIWEK

Po meczu Glen Grunwald powiedział, że kontuzja Melo nie wydaje się być groźną. Natomiast Frank Isola reportował, że Anthony narzeka na bóle w kostce i kolanie. Jego status jest day-to-day

Już w sobotę Knicks zmierzą się z Cavaliers- występ Anthony'ego jest mało prawdopodobny i biorąc pod uwagę to co gracze z Cleveland robili Knicks w MSG w ostatnich sezonach to wcale nie musi być łatwy pojedynek. W poniedziałek po raz pierwszy do Nowego Jorku powraca Linsanity.

OCENY ZAWODNIKÓW (1-10):

 6,5 Raymond Felton- nie stawiano mu zbyt dużego oporu ze strony przeciwnika na swojej pozycji i pod koszem też nie miał problemu z minięciem płotka- bo ciężko było to nazwać murem w pierwszej połowie. Ładny crossover na Howardzie. W drugiej połowie znacznie gorzej, przede wszystkim za dużo rzutów, które wynikały z braku pomysłu na rozegranie akcji. Pomimo tego znowu zaliczył dwie asysty przy kluczowych rzutach- najpierw alley-oop do Chandlera, a w następnej akcji na 'trójkę' Smitha dającą prowadzenie 111:99. 19 punktów przy 26 oddanych rzutach wygląda bynajmniej nieimponująco.
 7 Jason Kidd- jeden z najrzadziej mylących się zawodników w tym sezonie. Nie było wielkich rzutów, ale potrafił się świetnie dostosować do bronienia Bryanta po tym jak dał się dwukrotnie minąć w ISO. Imponujące podanie stojąc tyłem 'ala Lebron' do ścinającego Feltona- niestety ten nie trafił łatwego lay-upu. Najwięcej zbiórek w zespole.

 6,5 Ronnie Brewer- po zbiórkach i przechwytach inicjował kontrataki, w obronie MWP tylko się na nim zatrzymywał.

 10 Carmelo Anthony- pierwsza kwarta była najlepszą sekwencją ofensywną w wykonaniu jednego gracza w tym sezonie. Szkoda, że nie udało się zdobyć 50 punktów. Gdyby to był jakikolwiek inny zawodnik, nawet z najmniejszymi problemami kostki lub kolana to ten upadek mógły zakończyć się o wiele bardziej poważną kontuzją. Ciekawe czy zostanie zawodnikiem tygodnia na Wschodzie?

 7,5 Tyson Chandler- wie co robić z Howardem, w zeszłym sezonie był kryptonitem na Supermana, doszło do kilku spięć między nimi. Przy współpracy z Feltonem dostawał się pod kosz kiedy tylko chciał. No i te wybicia na obwód po niecelnych rzutach- zawsze przypomina mu się o tym w kluczowych momentach. Nieskutecznie z linii rzutów wolnych i tylko 4 zbiórki.

 7,5 J.R. Smith- po części zastąpił Melo w czwartej kwarcie, ważne rzuty za 3 punkty. Śmiem twierdzić, że w dwóch ostatnich meczach przejawiał nieco ustabilzowanie swojej gry.

 7 Rasheed Wallace- dobra robota na Howardzie, trójeczki, przekroczone 16K w karierze- o ile się nie mylę to tą 'turnaround-trey'. Znakomicie powstrzymal Kobego przy jednym z wejść na kosz.

 6,5 Steve Novak- dwie trójki z rzędu uderzające w 'momentum' i 4 asysty w sumie. Przy rzucaniu pomylił się tylko raz, natomiast w obronie jak słusznie zauważyli komentatorzy Lakers starali się wykorzystaćjego obecność jak tylko mogli.
 6 Pablo Prigioni- tym swoim podawaniem z czystej pozycji do oddania rzutu (overpassing) potrafi inicjować znakomity ball-movement- nikt nie może czuć się wykluczony.

 5 James White- nie byłem pełen podziwu gdy nie nabierał się na te head-fake'i Kobego. Opanowany w obronie.

Player of the Game: Carmelo Anthony









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz