piątek, 2 listopada 2012

Heat @ Knicks preview

        
        Nie z Brooklyn Nets(spotkanie przełożono na 26 listopada), a z obrońcami tytułu, Miami Heat przyjdzie zmierzyć się popularnym Knickerbockers w swoim pierwszym spotkaniu sezonu 12/13, które będzie toczone pod znakiem tragedii, jaka niedawno nawiedziła New York.
         
Przełożenie inauguracyjnego spotkania Barclays Center w obliczu szkód, jakie wywołał huragan "Sandy" wydaje sie być drobnostką. Zawodnicy Knicks czują to i solidaryzują się z nowojorską społecznością w nadziei, że nadchodzący mecz  z Miami doda otuchy ludziom, których bezpośrednio dotknął żywioł. 
"Hopefully this game can uplift some people and give New Yorkers something to cheer about,’’ powiedział m.in. Ronnie Brewer.
Zwycięstwo z podopiecznymi Eric’a Spolestr’y z pewnością pomogłoby na chwile zapomnieć kibicom Knicks o stratach, jakie ponieśli. Pytanie, czy w obliczu wzmocnień, których dokonało Miami, a kontuzji z jakimi musza sobie radzić NYK, jest to możliwe?
      
Żary” już w pierwszym spotkaniu udowodniły, iż nie zamierzają zwalniać tempa z zeszłego sezonu. Jeszcze większa intensywność gry i 120 punktów zdobytych przeciwko jednej z topowych defensyw ligi, jaką są Celtics robi duże wrażenie. Boston nie mógł sobie poradzić z poczynaniami BIG 3, a spory udział przy wygranej mieli także dwaj nowi członkowie drużyny, Ray Allen oraz Rashard Lewis, którzy świetnie wkomponowali się w taktykę otoczenia liderów znakomitymi strzelcami, zdobywając razem 29 pkt i trafiając 9 na 12 rzutów z gry.
     
Mike Woodson docenia siłę rywala i stara się, by jego drużyna znalazła się w tym samym miejscu, co ich rywal rok temu.
"They’re a great team, We’re a team trying to get where they were a year ago, and that’s to the title round and perhaps win the title." 
     
Wizja Glen’a Grunwald’a, która miałaby pomóc w zrealizowaniu tego zadania, polegająca na stworzeniu drużyny opartej na defensywie i doświadczonych zawodnikach, będących w stanie wyprowadzić z równowagi nawet najodporniejszych psychicznie rywali, wydaje się być dobrze obranym kierunkiem. Z Miami nie wygra się umiejętnościami w ataku, więc aby wygrać trzeba szukać innych rozwiązań. Problem w tym, że GM Knicks poszedł ze swym „mocarskim” planem odrobinę za daleko i już od pierwszych dni obozu treningowego skuteczność owego planu jest mocno weryfikowana.
     
Kontuzje wywołane także wiekiem, które co chwila nawiedzają kadrę, mocno utrudniają pracę Woodsono’wi.  Chandler nie będący w 100-procentowej dyspozycji po urazie, którego nabawił się przy okazji zderzenia z Gerald’em Wallace'm. Brewer wracający do pełni formy po kontuzji. Rasheed Wallace, który w obliczu wypadnięcia ze składu Stoudemire’a po 2 latach przerwy i ledwie paru pełnych treningach z drużyną będzie musiał ubrać uniform Knicks i spędzić kilka, bądź kilkanaście minut na parkiecie. Z tym wszystkim muszą sobie radzić Knicks. Pomóc miał powracajacy do treningów Marcus Camby, jednak jego zapały mocno studzi trener, więc jedyne na co możemy liczyć w tym wypadku to epizodyczny występ.
      
Aby móc więc marzyć o zwycięstwie w nadchodzącym spotkaniu wszyscy zawodnicy muszą dać z siebie absoulutne 100 %, na czele z liderem, Carmelo Anthony'm.
      
Oczekiwania wobec kapitana NYK w tym sezonie są ogromne. Presja pochodzi nie tylko ze strony kibiców, ale także kolegów z drużyny, którzy zapowiadają, iż będzie to przełomowy sezon dla członka "olimpijskiej" reprezentacji USA- "I expect big things from Carmelo this year. I think this is going to be his breakout year," powidział Chandler. Nie ma więc lepszego momentu, aby sprostać tym oczekiwaniom dzisiejszej nocy, kiedy spotka się ze swoim największym rywalem i jednocześnie żywym koszmarem, LeBronem James'em. W czwartym spotkaniu tegorocznych PO Anthony udowodnił, że jest w stanie pokonać obrońce tytułu MVP zdobywając 41 pkt, dzięki czemu Knicks udało sie przerwać niechlubną serie 12 porażek z rzędu w playoffs.
     
Nawet dobra gra Melo może do zwycięstwa jednak nie wystarczyć. Kluczem do wygrania będzie także dyspozycja w jakiej znajduje się Tyson Chandler. Wszyscy pamiętamy, jak funkcjonowała, a raczej nie funkcjonowała obrona Knicks przeciwko Miami, kiedy Chandler zmagał się z 40-stpniową gorączką. Na tą chwilę Chandler mówi, iż nie czuje się może w 100 % dobrze, ale jest w stanie skutecznie wspomóc drużyne.
"I think I'm going to be fine. Played with contact today. (I'm) not as explosive as I normally am out there ... but (I'm) good enough to give my team something and I feel good enough to protect myself." 
      
Ważne będzie również wsparcie z ławki, a tu Knicks mogą zderzyć się z problemem jeszcze trudniejszym do pokonania, pamiętając dobrze, jak skutecznie z gry został wyłączony Steve Novak przez defensorów Heat. To samo może spotkać duet Prigioni&Copeland, który do tej pory miał do czynienia z drużynami grającymi w obronie na pół gwizdka, lub występującymi na co dzień w Europie, znacznie odbiegającymi poziomem od mistrzów NBA. W takim wypadku najpewniejszą opcją z ławki jest J.R Smith, jednak pokładanie nadziei w jednym z najbardziej  chimerycznych graczy NBA często jest zgubne.
      
 W obliczu tylu znaków zapytania i siły, jaką dysponują goście, bukmacherzy zdają się słusznie obstawiać Miami, jako zdecydowanych faworytów. Nadchodzące spotkanie, nawet jeśli przegrane nie musi jednak zakończyć marzeń ludzi związanych z Knicks, a za puente niech posłuży wypowiedź Mike'a Woodson'a..  
"You don't know until you play, I feel good about the makeup of our ballclub. We added some nice pieces this summer. Now we have to see where we are come tomorrow night."

Przewidywane pierwsze piątki:
Knicks: Felton, Kidd, Brewer, Anthony, Chandler
Miami: Chalmers, Wade, James, Battier, Bosh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz